Tomek Wawrzyczek: Robert Doisneau - najbardziej paryski ze wszystkich fotografów
Jest rok 1950. Na ulicy przed budynkiem paryskiego merostwa stoi para młodych ludzi. On, przystojny mężczyzna z głowa pokrytą bujną czupryną kruczoczarnych włosów, obejmuje swoją partnerkę za ramię, lekko odchyla ją w tył i obdarza namiętnym pocałunkiem. Obok stoi mężczyzna trzymając w ręce swoją niezastąpioną Leicę. Podnosi ją do oczu i naciska spust migawki. Powstaje jedno z bardziej rozpoznawalnych zdjęć w historii fotografii. Fotograf, który uwiecznił tą scenę, nazywał się Robert Doisneau i jest razem z Henri Cartier-Bressonem uznawany na jednego z pionierów fotografii reporterskiej.
Doisneau urodził się w 14 kwietnia 1912 roku. Jego ojciec, hydraulik, zginął podczas I Wojny Światowej, matka zmarła, kiedy Doisneau miał zaledwie 7 lat. Był wychowywany przez ciotkę, która nie darzyła go większym uczuciem - traktowała opiekowanie się młodym Robertem bardziej jako konieczny obowiązek.
W wieku 13 Doisneau wstępuje do Ecole Estienne, szkoły kształcącej przyszłych rzemieślników, rodzaju szkoły zawodowej, którą kończy w 1929 roku z dyplomem grawera i litografa. W szkole podczas zajęć z rysunku Doisneau pierwszy raz ma kontakt ze sztuką. Po ukończeniu szkoły pracuje przez jakiś czas jako rysownik w Atelier Ullmann - studiu kreatywnym pracującym dla przemysłu farmaceutycznego.
Pierwszą przygodę z fotografią Doisneau przeżywa w wieku 16 lat. Zaczyna uprawiać fotografię amatorsko. Jest bardzo nieśmiały, więc pierwsze jego zdjęcia przedstawiają przedmioty martwe. Dopiero z czasem zacznie fotografować ludzi. W 1931 roku Doisneau porzuca pracę w reklamie i zostaje asystentem modernistycznego fotografa André Vigneau. W 1932 roku pierwszy raz przyjmuje zlecenie na wykonanie zdjęć dla magazynu Excelsior. W 1934 roku zatrudnia się w koncernie Renault jako fotograf przemysłowy i reklamowy. W 1939 roku koncern zrywa kontrakt z Doisneaux - fotograf okazuje się zdecydowanie niepunktualnym pracownikiem.
Doisneau rozpoczyna pracę jako wolny strzelec i podejmuje współpracę z agencją Rapho. Jeżdżąc po całej Francji wykonuje mnóstwo zdjęć - pierwszy raz ma kontakt z fotografią uliczną, która momentalnie go wciąga. Z agencją Rapho pozostanie, z krótką przerwą w czasie II Wojny Światowej, związany do końca życia zawodowego mimo, że Cartier-Bresson namawiał go będzie do przejścia do założonej przez niego agencji Magnum. Przez jakiś czas Doisneau współpracuje z Grupą XV, w której tworzą między innymi Rene-Jacques, Willy Ronis i Pierre Jahan. Pracuje też dla magazynu Vogue, ale nie znajduje przyjemności w fotografowaniu pięknych kobiet pozujących w eleganckich strojach w sztucznych pozach - Doisneau woli fotografię uliczną. “Fenomen codziennego życia jest taki ekscytujący. Żaden reżyser filmowy nie jest w stanie zaaranżować takich zaskakujących sytuacji, które znaleźć można na ulicy” - mówił artysta.
W roku 1950 magazyn Life zamawia w agencji Rapho serię fotografii, których motywem przewodnim miały być całujące się pary. Zlecenie dostaje Doisneau. Jednym ze zdjęć w cyklu “pocałunków” jest jego najsłynniejsze zdjęcie - “Pocałunek przed ratuszem”. Niektórzy twierdzą, że zdjęcie to odegrało ogromną rolę nie tyle w samej fotografii, lecz wręcz w historii sztuki. “Pocałunek przed ratuszem”, w oryginale nazwany “Le baiser de l'Hôtel de Ville” (“Pocałunek przed Hotelem de Ville”), nie był może tak popularnym zdjęciem całującej się pary, jak zdjęcie-ikona Alfreda Eisenstaedta z marynarzem całującym pielęgniarkę podczas parady na Times Square w dniu zakończenia II Wojny Światowej, ale dzieło Doisneau jest rozpoznawane jako jedno z najromantyczniejszych zdjęć wykonanych w całej historii fotografii.
Sceny pocałunków uwiecznione przez Doisneau były w większości wyreżyserowane. Niemniej jednak cykl ukazujący aktorów teatru, jakim dla Doisneau była paryska ulica, odniósł ogromny sukces we Francji. Przyniósł też Doisneau wielkie uznanie w Stanach Zjednoczonych. W 1951 roku jego prace trafiły do Museum of Modern Art w Nowym Jorku - pokazywane były obok dzieł takich sław fotografii jak Izis, Willy Ronis i Brassai.
W okresie, w którym powstał “Pocałunek przed ratuszem”, Doisneau pracował jako fotoreporter i często “kradł” intymne momenty zakochanych Paryżan. “Pocałunek przed ratuszem” jest jednak jednym z tych zdjęć cyklu, które zostało zaaranżowane. Pracując nad cyklem zamówionym przez Life, Doisneau pewnego dnia zauważył całującą się na ulicy dwójkę młodych ludzi. Nazywali się Françoise Delbart i Jacques Carteaud i studiowali aktorstwo w Paryżu. Doisneau poprosił ich, czy nie mogliby pocałować się jeszcze raz, bo chciałby zrobić im zdjęcie. Para zgodziła się. Delbart i Carteaud w sumie trzy razy pozowali Doisneaux do zdjęć cyklu z całującymi się parami - ostatnie zdjęcie powstało właśnie przed budynkiem paryskiego ratusza, na tle Hotelu de Ville. Doisneaux dał Delbartowi jedną odbitkę ze swoim podpisem i stemplem agencji Ralpho jako zapłatę za jej udział w powstaniu zdjęcia.
“Pocałunek przed ratuszem” był przez ponad 30 lat w posiadaniu agencji Ralpho. Pierwszy raz zdjęcie zostało opublikowane razem z pozostałymi fotografiami cyklu 12 czerwca 1950 roku w magazynie Life, później jeszcze w dziennikach Ce Soir i Point de Vue. Dopiero w 1986 roku “Pocałunek przed ratuszem” został rozpowszechniony na masową skalę przez firmę wydawniczą. Do dziś z oryginału wykonano grubo ponad 500 000 plakatów i niemal drugie tyle kartek pocztowych.
Cykl z całującymi sie parami otworzył przed Doisneau płodny okres, który trwał przez całe lata 50-te i 60-te. Artysta wykonuje zdjęcia komercyjne, od czasu do czasu fotografuje modę dla Vogue, ale głównie poświęca się fotografii ulicznej. Podczas nocnych spacerów po Paryżu razem z Robertem Giraud, francuskim poetą i felietonistą, które były dla Doisneau odskocznią od świata mody i establishmentu, powstaje większość znanych zdjęć artysty. W klubach jazzowych, kawiarniach i małych knajpkach Montparnasse i Saint-Germain-des-Pres powstają serie portretów bezimiennych ludzi i osób znanych, popularnych i sławnych, między innymi Juliette Greco, Jean-Paula Sartre, Simone de Beauvoir, Alberta Camus, Georges Brassensa, Jeana Cocteau i wielu innych. W tym okresie powstają między innymi “Rzeźnicy melomani”, “Mademoiselle Anita”, “Coco” i inne najbardziej uznane zdjęcia Doisneau.
W latach 50-tych rośnie popyt na albumy fotograficznie. Doisneau ze swoją wszechstronnością i ciekawością odnajduje się świetnie na tym rynku. Swoje fotografie wydaje w albumach “Les Parisiens tels gu’ils sont” i “Instantanes de Paris”. Jego prace publikowane są też w różnych antologiach. W 1952 roku zdjęcia Doisneau są pokazywane na wystawie “The Family of Man”, którą zorganizował ówczesny dyrektor działu fotografii nowojorskiego Museum of Modern Art Edward Steichem. Wystawa objechała cały świat - w 1959 roku trafiła również do Polski pod tytułem “Rodzina człowiecza”.
Pod koniec lat 60-tych ubiegłego stulecia fotografia artystyczna zaczęła przeżywać trudny okres - spadały nakłady albumów, organizowano niewiele wystaw, dominować zaczęła fotografia komercyjna. Doisneau ze swoją ugruntowaną pozycją wykorzystuje ten okres do poszerzania swojego potrfolio “ulicznego”. Sytuacja na chwilę uległa zmianie - choroba żony i problemy rodzinne, których następstwem było pogorszenie się sytuacji finansowej artysty, zmusiły Doisneau do porzucenia planów artystycznych i przyjmowania mało ciekawych zleceń.
W połowie lat 70-tych los znów uśmiechnął się do Doisneau za sprawą zorganizowanego przez Luciena Clergue’a Michela Tourniera i Jean-Maurice’a Rouquette’a festiwalu “Rencontres Internationales de la Photographie d’Arles”. Festiwal miał w zamierzeniu promować fotografię artystyczną i stał się katalizatorem wielu inicjatyw, które tej dziedzinie fotografii przywróciły dawną, zaszczytną pozycję i zainteresowanie odbiorców. W 1979 roku wydany zostaje retrospektywny album Doisneau - “Trois secondes d’eternite”. Później pojawiają się sprzedawane w tysięcznych nakładach książki, pocztówki i plakaty. Doisneau został gwiazdą mediów. Kino i telewizja wyrywały go sobie nawzajem. Jednak mimo sukcesu Doisneau pozostał skromnym człowiekiem o dużym dystansie do siebie i swojej pracy. “Gdybym wiedział, jak się robi dobre zdjęcie, robiłbym je codziennie” - mówił.
Po pierwszej komercyjnej publikacji “Pocałunku przed ratuszem” w 1986 roku odżywa historia związana z powstaniem tego zdięcia. Z Doisneau skontaktowała się para, Jean i Denise Lavergne, która twierdziła, że jest tą, którą artysta uwiecznił na swojej słynnej fotografii. Doisneau z początku nie dementował tego. Para, święcie wierząc, że to ona całuje się na zdjęciu, zażądała przed sądem 18 tysięcy dolarów odszkodowania za to, że Doisneau użył ich wizerunku bez ich zgody. Doisneau, chcąc chronić się przed skutkami pozwu, przyznał w sądzie, że do zdjęcia pozowali aktorzy, a scena była wyreżyserowana.
Drugi pozew przeciwko Doisneau w związku z “Pocałunkiem przed ratuszem” złożyła w 1993 roku Françoise Bornet, nosząca panieńskie nazwisko Delbart - kobieta, która faktycznie została uwieczniona na słynnej fotografii. Zarządała od Doisneau udziału w zyskach ze sprzedaży zdjęcia i dodatkowych blisko 4 tysięcy dolarów zadośćuczynienia. Sądy oddaliły oba pozwy uznając, że nie są w stanie jednoznacznie zidentyfikować ani Jeana i Denise Lavergne, ani Françoise Bornet na zdjęciu Doisneau. W drugim przypadku sąd przyznał dodatkowo, że nawet jeśli na zdjęciu widnieje Bornet, to za swoją pracę otrzymała już wynagrodzenie w postaci jednej odbitki zdjęcia.
Do czasu obu spraw sądowych świat był przekonany, że “Pocałunek przed ratuszem” i inne zdjęcia cyklu były naturalne. Sam Doisneau milczał przez całe lata na ten temat. “Zdjęcie było pozowane” - przyznała Bornet w jednym z wywiadów dla francuskich mediów - “Ale pocałunek nie”. W 2005 roku Bornet sprzedała swoją odbitkę “Pocałunku przed ratuszem” na aukcji za ponad 240 tysięcy dolarów nieznanemu kolekcjonerowi ze Szwajcarii.
Robert Doisneau do końca życia niemal jest aktywny zawodowo, choć w wywiadach w jego słowach brak już tego entuzjazmu, który towarzyszył mu wcześniej w jego paryskich wędrówkach z aparatem fotograficznym w dłoni. Pojawia się w nich nuta rozczarowania. W 1992 roku w rozmowie z dziennikarzem Michelem Gerrinem powiedział: “Nie jestem już tak mile widziany. Magia zniknęła. To koniec ery “dzikiej” fotografii, która odkrywała ukryte skarby. Nie ma już we mnie tyle radości”. “Fotografowie stali się podejrzani” - dodał. Mimo tego nadal fotografuje i wydaje dużo albumów. Umiera 1 kwietnia 1994 roku.
Fotografie Doisneau nie zestarzały się mimo upływu czasu. Są pełne autentyczności, która jest jakby jego znakiem firmowym. Każde z nich jest portretem człowieka pełnym ciepła, subtelności, szacunku dla ludzi. “Jedną z największych radości w ciągu mojej kariery było obserwowanie i rozmawianie z ludźmi, których nie znałem. Bardzo często ci prości ludzie byli najsłodszymi istotami i sami wytwarzali poetycką atmosferę” - mówił Doisneau.
Wiele osób krzywo patrzyło na artystę za jego pozowane zdjęcia, które powstały przy współpracy z modelami. Niewiele jest w tych zarzutach słuszności. Doisneau nie ukrywał, że część jego prac była aranżowana, choć o nie o wszystkich mówił, jak choćby o “Pocałunku przed ratuszem”. Jak tłumaczył to Jean-Francois Chevrier, sztuczność nie ujmuje autentyczności zdjęciom Doisneau. Osoby na nich przedstawione były szczęśliwe, że mogły uczestniczyć w spektaklu reżyserowanym przez pełnego delikatności i szacunku dla drugiej osoby, najbardziej paryskiego ze wszystkich fotografa.
Tomasz Wawrzyczek - rocznik 1969, z wykształcenia informatyk, z zawodu projektant GUI, z zamiłowania fotograf, dumny ojciec, szczęśliwy mąż, miłośnik bardzo, bardzo starych aparatów fotograficznych.