ITU - nie popadajmy w panikę, ale patrzmy urzędnikom na ręce
Dzisiaj rozpoczęła się konferencja World Conference of International Telecommunications, w ramach której spotkają się przedstawiciele rządów i będą debatować na temat przyszłości Internetu. Do walki o wolność sieci włączył sie m.in. Google, któremu ONZ zaciska pętlę na gardle. Czy Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny ma czyste zamiary, czy jednak powinniśmy się obawiać zmian i decyzji, które zostaną podjęte za zamkniętymi drzwiami?
W Dubaju spotkali się dzisiaj przedstawiciele rządów, będących członkami ITU – International Telecommunication Union. Przez najbliższe dwa tygodnie osoby te będą debatować i decydować o przyszłości Internetu. Jak zawsze przy takiej okazji można zauważyć spory sprzeciw użytkowników sieci, którzy nie są zadowoleni z tego, że ktoś zamierza uregulować i okiełznać swobodę działania i funkcjonowania sieci.
Warto zauważyć, że ITU jest jedną ze specjalnych jednostek ONZ. Międzynarodowy Związek Telegraficzny powstał w 1865 roku i z czasem ewoluował w Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny.
Uogólniając można powiedzieć, że obecnie Internet jest w rękach Amerykanów. Naturalnym rozwiązaniem tego problemu powinno być oddanie zwierzchnictwa nad siecią międzynarodowemu organowi - specjalnej komisji składającej się z przedstawicieli wszystkich państw, ekspertów, specjalistów od sieci i łączności oraz osób związanych i odpowiedzialnych za ochronę praw człowieka.
Dlaczego zatem słychać głosy sprzeciwu wobec konferencji World Conference of International Telecommunication? Debaty ITU nie będą jawne. Przedstawiciele rządów będą obradować za zamkniętymi drzwiami, a społeczeństwo dopiero po czasie otrzyma informację o decyzjach które już zapadły. Członkami ITU są reprezentanci rządów wielu państw z całego świata. W dyskusji nie biorą udział eksperci i specjaliści oraz reprezentanci użytkowników sieci, ale urzędnicy. Wiele krajów będących członkami ITU ma zapędy, które mogą zagrażać otwartości i wolności Internetu.
Dlatego właśnie konferencja w Dubaju niesie ze sobą tak wiele skrajnych emocji. Osoby podejrzliwe uważają, że urzędnikom należy patrzeć na ręce i tematyka obrad jak i same debaty powinny być jawne.
Zwolennicy działań ITU uważają, że nie ma się czego obawiać, gdyż konferencja World Conference of International Telecommunication ma za zadanie wyrwanie Internetu z rąk Amerykanów i nie ma nic wspólnego z cenzurą.
Niestety przecieki dotyczące tematyki obrad sugerują, że może być inaczej niż twierdzą entuzjaści. Materiały, które publikuje m.in. organizacja Mozilla donoszą o tym, że ITU będzie debatować o umożliwieniu rządom monitorowania ruchu sieci. Przedstawiciele organów państwowych mogą zyskać możliwości pozwalające na odcinanie wybranych użytkowników lub ich całych grup od dostępu do sieci.
Niebezpieczne są informacje dotyczące walki ze spamem. Spam jest zły, to wiemy. Niestety materiały do jakich dotarła Mozilla sugerują, że wytyczne odnośnie spamu mogą być szeroko definiowane. W następstwie tego rządy mogą zyskać możliwość blokowania wielu treści. W związku z tym, że wytyczne te mają być dosyć szeroko określone, może się okazać, że dojdzie do odcięcia od sieci osób, które biorą udział w różnych kampaniach np. dotyczących ochrony praw człowieka. Oczywiście to tylko spekulacje. Jednak problem istnieje. Źle sprecyzowane prawo i wytyczne może być źle wykorzystane - źle, czyli nie zgodnie z tym do czego zostało stworzone.
Google bardzo aktywnie bierze udział w walce z ITU. Dlaczego gigant, który powinien dobrze żyć z osobami odpowiedzialnymi za sprawowanie pieczy nad siecią buntuje użytkowników? Dlaczego Google uruchamia specjalne strony na których namawia do podejmowania akcji?
Te wszystkie gierki są dlatego, iż gigantowi z Mountain View grunt się pali pod nogami. Do tej pory to Amerykanie trzymali lejce Internetu i dużej mierze odpowiadali za funkcjonowanie sieci. Wiadomym jest, że w internetowym świecie wielkich pieniędzy i wielkich możliwości Google gra pierwsze skrzypce. Wypuszczenie Internetu na stary ląd - do Europy - będzie wiązało się dla koncernu z pewną utratą władzy. A tego nikt nie lubi.
Mozilla również ostro atakuje ITU. Jednak bardzo mocno zwraca uwagę na fakt, że zmiany są potrzebne. Według organizacji należy jednak przeprowadzić je w innym stylu niż ma się to odbyć podczas zaczynającej się właśnie w Dubaju konferencji World Conference of International Telecommunication.
Mozilla zwraca uwagę na to, że nowe zmiany powinny być wprowadzone w sposób otwarty, pragmatyczny, rzeczowy i niezależny od rządów. Organizacja ma spore obawy w związku z tym, że w ramach ITU w debatach wezmą udział przedstawiciele krajów, które oponują za cenzurą i ograniczeniem zasobów sieci. Zamiast przedstawicieli rządowych, do dyskusji powinni zostać zaproszeni światowi eksperci i specjaliści od budowy i zarządzania siecią. Rozmowy powinny być jawne. Według Mozilli, w konferencji powinni wziąć udział urzędnicy, eksperci, specjaliści technologiczni, przedstawiciele społeczeństwa oraz organizacje broniące praw człowieka.
Z informacji jakie znalazłem w sieci jasno wynika, że w ITU oprócz urzędników są również tzw. członkowie sektorowi. W skład tej grupy wchodzą przedsiębiorstwa działające na lokalnych rynkach telekomunikacyjnych. Obecnie ponad 500 firm z całego świata ma status członków sektorowych. W Polsce są to: Polkomtel S.A oraz Telekomunikacja Polska S.A. Według niektórych informacji, członkowie sektorowi nie biorą udziału w debacie w Dubaju.
Konferencja WCoIT już się rozpoczęła. Za zamkniętymi drzwiami grupa urzędników podejmie decyzję o tym, jak będzie wyglądała przyszłość sieci oraz internautów. W związku z wieloma niewiadomymi, które krążą wokół tematu dyskusji jak i działań ITU powinniśmy domagać się tego, aby decyzje te zapadały w sposób jawny. Nie zaszkodziłaby również merytoryczna dyskusja z grupami społecznymi proponowanymi przez Mozillę.