Niebawem nie wymienisz procesora. Nawet w komputerze stacjonarnym
Czy niebawem kupując komputer nie będzie można wymienić w nim większości podzespołów? Wygląda na to, że tak. Według najnowszych wieści procesory opierające się na przyszłorocznej architekturze Haswell będą ostatnimi, których samodzielne zainstalowanie w płycie głównej będzie możliwe. Procesory Broadwell, które mają pojawić się za dwa lata, będą układami BGA przylutowanymi do płyty głównej.
Integracja kolejnych elementów w CPU jest procesem normalnym. W procesorze znajdują się już nie tylko rdzenie i pamięci podręczne różnych poziomów, ale też kontrolery pamięci oraz układ graficzny. Zalety takiego rozwiązania są naprawdę duże, a największa z nich to oszczędność energii przy produkcji i podczas użytkowania. Oprócz tego układ taki, a co za tym idzie, komputer z nim, zajmuje mniej miejsca. Szczególnie przydaje się to w jednostkach mobilnych, stosowanych w smartfonach oraz tabletach. Choć wydaje się, że już niewiele może zmieścić się w procesorze, to są jeszcze takie elementy, ale jest ich coraz mniej.
W urządzeniach mobilnych poza centralnym chipem znajduje się już tylko interfejs łączności bezprzewodowej, a już niebawem i on będzie wewnątrz SoC. Nad układami tego typu pracuje już nie tylko Qualcomm i Nvidia, ale też Intel, który zamierza umieszczać w pełni zintegrowany chipy nie tylko w produkowanych przez siebie smartfonach, ale też Ultrabookach. Trend ten rozszerza się też na komputery stacjonarne. Skutkiem tego ma być nie tylko integracja w CPU kontrolerów, ale też całego chipsetu, a nawet zrezygnowanie z podstawek, a także możliwości wymiany procesora w komputerze. Te niewesołe wieści pochodzą z japońskiego serwisu PCWatch. Podobno informacje na ten temat przekazał jeden z bliskich partnerów firmy Intel.
Zatem już za dwa lata nie tylko w laptopach, ale też komputerach stacjonarnych nie będzie się dało wymienić procesora i możliwe będzie kupienie go tylko w zestawie z płytą główną. Pozornie oznacza to oczywiste ograniczenie wyboru dla użytkowników. Czemu tylko pozornie? Otóż Intel teraz wprowadzając nowe procesory wymusza na użytkowniku wymianę płyty głównej. Wyjątkiem była tu obecna teraz na rynku podstawka LGA1155, która obsługiwała zeszłoroczne procesory Sandy Bridge oraz tegoroczne Ivy Bridge. Jednak przyszłyroczne procesory Haswell będą pracować już na zupełnie nowej podstawce LGA1150. Oznacza to, że Intel i tak ogranicza z powodów kompatybilności sprzętowej (i innych, nieoficjalnych) możliwość wymiany sprzętu.
Niestety to nie zażegnuje całego problemu. Możliwe jest jeszcze, że producenci nie będą chcieli sprzedawać drogich procesorów z tanimi płytami głównymi. Sądzę jednak, że to niemożliwe. Być może przez kilka pierwszych miesięcy czołowi producenci, tacy jak Asus, Gigabyte czy MSI będą próbować tak działać, jednak na rynku są tez inne, równie dobre, ale mniej zakorzenione w umysłach użytkowników firmy, takie jak chociażby AsRock. Z całą pewnością producent ten nie zechce oddać rynku dużym graczom i szybko dostosuje się do potrzeb klientów. Wówczas inne firmy albo pójdą podobnym tropem i przygotują mnóstwo różnych konfiguracji, albo rynek podzieli się na dwie części: firmy produkujące drogie i tanie podzespoły. W każdym z tych dwóch wyjść klient będzie mógł wybrać sobie odpowiednią płytę główną z procesorem. Konkurencja zatem zostanie zachowana.
Sądzę, że taka zmiana nie zrobi dużej różnicy klientom biznesowym, którzy kupują gotowe jednostki, a nie podzespoły. Podobnie postępuje także coraz więcej klientów indywidualnych. W końcu kupują oni laptopy, tablety i smartfony, w których możliwości konfiguracji podzespołów są praktycznie zerowe. Zresztą zintegrowane z płytą główną procesory już można znaleźć w komputerach stacjonarnych. Najlepszymi tego przykładami są NUCi, komputery All-in-One, Maki Mini oraz iMaki. Integracja procesora z płytą główną tak naprawdę zaboli tylko dwie grupy użytkowników komputerów, czyli entuzjastów i graczy. Jeśli doniesienia te się potwierdzą, będą oni mogli tylko mieć nadzieję, że Intel nie zrezygnuje całkiem z podstawek. Być może zostawi on na rynku tylko odpowiednika najmocniejszej konsumenckiej platformy LGA2011, która będzie przeznaczona właśnie dla tych specyficznych grup odbiorców.
Intel ma w tym interes z prostego powodu. Choć gracze i entuzjaści to zaledwie ułamek procenta wszystkich użytkowników urządzeń elektronicznych, to są oni bardzo opiniotwórczy, często są blogerami, dziennikarzami i testerami sprzętu. Ich pozytywne zdanie na temat najwydajniejszych podzespołów Intela zostanie przeniesione na zwykłych użytkowników, którzy z chęcią będą kupować tańsze jednostki Intela. Podobna sytuacja następuje teraz. Istnieje kilka niskich segmentów, w których AMD moim zdaniem radzi sobie lepiej niż konkurencja. Jednak mimo to konsumenci kupują jednostki Intela. Przyczyny takiego stanu rzeczy są moim zdaniem dwie. Pierwsza to oczywiście ogromna promocja przez Intela wszystkich swoich rozwiązań, takich jak procesory, ultrabooki czy konwertowalne laptopy. Druga to właśnie korona króla wydajności i pozycja hegemona najwyższej półki cenowej i wydajnościowej.