REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Bob Iger rozpoczyna Gwiezdne wojny o Chiny

Disney po 2005 roku to historia wielkiej metamorfozy. Firma zawdzięcza to Bobowi Igerowi, który jako CEO nie tylko zmył niesmak po dwóch dekadach kierownictwa Michaela Eisnera, pod koniec zrażającego do siebie wszystkich - od fanów, przez obrońców praw człowieka aż po akcjonariuszy i spadkobierców fortuny Disneya - ale również sprawił, że największy koncern medialny na świecie nie kojarzy się już przede wszystkim z Myszką Miki, a bardziej z markami związanymi związanymi z Pixar, Marvel, czy ostatnio przejętym Lucasfilm.

04.01.2016
12:31
Bob Iger rozpoczyna Gwiezdne wojny o Chiny
REKLAMA
REKLAMA

Tak jak wielkim wyzwaniem było przekonanie zaniepokojonych fanów i pracowników Marvel, że firma nie zmieni się po przejęciu przez giganta, tak walka o zdobycie zaufania George'a Lucasa była być albo nie być dla disneyowskich Gwiezdnych wojen. Gra toczyła się również o to, że przez najbliższe dziesięciolecia nazwisko Lucas będzie pojawiało się na banerach. Iger przyznał w niedawnym wywiadzie dla Bloomberg Business, że nie było to tak wielkie ryzyko, jak olbrzymia odpowiedzialność. W końcu ojciec komicznej sagi oddał swoje franczyzy w obce ręce.

Świat biznesu początkowo nie podzielał wizji nowego Disneya. Firma zarabiała, trafiała do nowych grup odbiorców ale akcje nie wystrzeliły. Teraz wiele osób pluje sobie w brodę, bowiem papiery wartościowe są w drodze do pięciokrotnego przebicia wartości z dnia w którym Igera ogłoszono CEO. Inwestorzy pokochali jego strategię dopiero w 2011 roku, gdy koncern zaczął widocznie zwyżkować i z pułapu $30 za akcję zahaczać o próg $120 w zeszłym roku.

Po przejęciu w 2012 roku Lucasfilm Ltd. za $4.06 mld, wszyscy zainteresowani zaczęli się zastanawiać, kogo następnego połknie gigant z Burbank w Kalifornii.

Pojawiały się głosy, że na liście zakupów są przede wszystkim wydawcy gier, ze szczególnym wskazaniem na Electronic Arts. Jest to segment w którym firma nie radzi sobie najlepiej. Disney Interactive Studios, jest rokrocznie odchudzane z kolejnych producentów. W 2014 roku doszło do spektakularnych zwolnień, gdy pracę straciło tam około 700 osób. Był to jednocześnie pierwszy rok w którym sektor elektronicznej rozrywki przyniósł firmie zysk.

Jedną z pierwszych decyzji restrukturyzacyjnych Lucasfilm, była likwidacja działu produkującego gry, LucasArts. Co nie znaczy, że bohaterzy kosmicznej sagi nie pojawią się w grach. Obecnie trwa agresywny handel licencjami z zewnętrznymi wydawcami i przynajmniej kilkanaście tytułów od Disneya jest właśnie w produkcji. Efektem tego, jest chociażby hitowy "Star Wars: Battlefront", który celuje w sprzedaż 13 mln kopii gry do końca marca bieżącego roku.

Prawdziwą czwartą rakietą biznesową Igera jest atak na chińskiego tygrysa. Od lat uparcie dąży o dominację na tym rynku.

bob-iger-star-wars class="wp-image-57999"
Bob Iger (po lewej)

Nawet w momencie, gdy tamtejszy rynek przystopował, to chiński konsument ciągle wydaje pieniądze, a olbrzymia populacja, rosnące przychody i postępująca urbanizacja to rzeczy, których nie można zignorować. Co więcej, mimo że niedawno chińska giełda zaliczała olbrzymie spadki to przemysł filmowy wbrew temu ma się lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej.

Disney dba o to, żeby filmy przedstawiały Państwo Środka w pozytywnym, a przynajmniej neutralnym świetle. Przygotowywane są specjalne lokalne wersje topowych produkcji, wzbogacane o dodatkowe sceny z udziałem chińskich aktorów. Jest o co walczyć, co pokazuje ewenement, którym była premiera filmu "Transformers: Wiek zagłady" od konkurencyjnego Paramount Pictures. Film uzyskał w Chinach przychód rzędu $320 mln, a na rodzimym rynku $75 mln mniej. Podobna sytuacja miała miejsca w przypadku zeszłorocznych "Szybkich i wściekłych".

Dolar ze sprzedaży biletu w Stanach Zjednoczonych, ciągle jest średnio dwa razy zyskowniejszy niż na świecie, jednak trzeba pamiętać, iż nie doszło jeszcze do ostygnięcia kina w Chinach. Ponadto, Iger przewiduje, że tamtejszy rynek będzie pierwszy na świecie szybciej, niż mówią na ten temat różne prognozy. Podpisywane są również coraz lepsze i bardziej złożone umowy dystrybucyjne. Kolejnym krokiem do zacieśniania więzi z Chińczykami, jest niedawne porozumienie z gigantem tamtejszego e-commerce, Alibaba Group Holding. Na jego mocy mają wspólnie dystrybuować filmy i programy rozrywkowe za pomocą platformy DisneyLife.

Prawdziwym sprawdzianem dla firmy okaże się nadchodząca premiera blockbustera "Gwiezdne Wojny: Przebudzenie mocy" (W Chinach odbędzie się 9 stycznia).

Tailor-made Chinese poster of Star Wars: The Force Awakens (PRNewsFoto/The Walt Disney) class="wp-image-58000"
Tailor-made Chinese poster of Star Wars: The Force Awakens (PRNewsFoto/The Walt Disney)

Specjaliści przewidują, że padnie rekord. Nie tylko dla samej produkcji, ale również tamtejszego rynku. Warto wspomnieć, że "Avatar" - najbardziej kasowy film wszech czasów - przyniósł od 2009 roku $2,788 mld, a "jedynie" $204 mln w Chinach. Rekordzistą na tamtejszym rynku jest zeszłoroczny "Monster Hunt", który zgromadził w rodzimych kinach $382 mln.

Obecnie oczkiem w głowie koncernu, jest otwierany w tym roku Shanghai Disney Resort, którego budowa pochłonęła około $4,4 mld. Nowy kompleks rozrywkowy ma zachwycać zwiedzających unikalną wizją, a inwestorów możliwościami biznesowymi. Średnio ponad trzysta milionów ludzi rocznie będzie mogło odwiedzić to miejsce, przebywając "zaledwie" trzy i półgodzinną podróż.

Iger w wywiadzie dla Bloomberg podsumowuje, że Shanghai Disney Resort zostanie otworzony wiosną, a reszta będzie historią. Tak, jak i wkrótce on, bo zapowiada, iż po 2018 ustąpi ze stanowiska i ta decyzja raczej się nie zmieni. Pomimo osłabienia flagowego kanału premium ESPN, nietrafionej fuzji z hiszpańskojęzyczną siecią telewizyjną Univision oraz ciągle horrendalnie wysokich kosztów produkcji, Iger zostawia Disneya w świetnej kondycji. W 2014 The Walt Disney Company zanotowało rekordowy zysk, który wyniósł na czysto $7,501 mld. Wynik zeszłoroczny ma być lepszy o ok. $900 mln.

REKLAMA

Jak sam mówi, firma da sobie bez niego radę, bo jest w niej wiele osób, które potrafią opowiadać niesamowite historie, a od tego wszystko się zaczyna. Ktokolwiek by go nie miał zastąpić, będzie musiał 0bardzo się napocić, by jego historia była przynajmniej równie fascynująca, jak ta, którą dla Disneya napisał Bob Iger.

chinaboxofficeto2015 class="wp-image-58014"
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA