REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

Co za paradoks: nabrałem ochoty na spróbowanie gulaszu z psiny

"Amerykanie jedzą tylko 0,25 procent produktów nadających się do spożycia." Tym szokującym faktem rozpoczyna się "Zjadanie zwierząt". Niestety przypis odnosi się do jakiejś kompletnie niedostępnej w Polsce encyklopedii roślin jadalnych, więc nie sposób zweryfikować, o jakie produkty chodzi. Tytuł podsuwa jednoznaczne skojarzenie: chodzi o mięso. Czy Foer chce zniechęcić mnie do pysznych zwierzątek?

08.07.2013
17:48
Co za paradoks: nabrałem ochoty na spróbowanie gulaszu z psiny
REKLAMA

Temat jedzenia mięsa jest bardzo żywy i emocjonujący dlatego, że odnosi się do podstawowej sfery człowieka - do konieczności żywienia się. Mięso- i roślinożercy prowadzą od lat czcze (bo nierozstrzygalne) dyskusje o wyższości jednej diety nad drugą. Foer w zasadzie przez praktycznie całe życie pozostawał obojętny wobec argumentów obu stron dopóty, dopóki w jego życiu nie pojawił się powód, dla którego warto było się tym tematem zainteresować. Narodziny dziecka zmotywowały pisarza do poszukania odpowiedzi na pytania co jemy i skąd się to wzięło.

REKLAMA
vegetarian-sausage

Okropieństwa przemysłowego uboju zwierząt opisane są z rzetelnością, nie podszyte fetyszem pokazywania okrucieństwa. Po dawce historii z rzeźni serwowanych przez Foera pajęczy zmysł podpowiada, że autor w konkluzji zmiesza z błotem amatorów bekonu z supermarketu i podłoży ogień pod stos z mięsem. Żywym mięsem. Tymczasem pisarz przejawia zaskakujący w tym wypadku obiektywizm i przyznam, że postawą nielicho mnie zdziwił. Oczekiwałem krucjaty, a dostałem konkretny, nie podlany dramatyzmem obraz przemysłowej produkcji mięsa. Celem "Zjadania zwierząt" jest przede wszystkim uzmysłowienie, skąd pochodzi mięso, które pakuje nam do torby kierowniczka osiedlowego mięsnego. Informacje te stanowią naturalny punkt wyjścia do samodzielnego podjęcia decyzji: czy jedzenie mięsa jest dla mnie kwestią etyczną?

A może nie ma czegoś takiego jak "mięso". Może jest po prostu konkretne zwierzę, z konkretnej fermy, zabite w konkretnej rzeźni, zjedzone przez konkretną osobę, a sytuacje te są tak różne, że nie można połączyć ich w całość.

Nie jest to książka naukowa. Ba! Nawet nie ma takich pretensji i chwała autorowi za to. Anegdoty z życia wzięte przyjąłem jako dobry kickstarter dalszych przemyśleń, ale powtarzany jak mantra motyw ukochanej babuni gotującej potrawkę z kurczaka stawał się momentami męczący.

REKLAMA

Jako zadeklarowany miłośnik stejków z radością przyjąłem postulat głoszony przez Foera: skoro jemy świnie, to czy nie możemy jeść psów? Czy psy zasłużyły na większy szacunek od świń? Te zdroworozsądkowe podejście zdecydowanym ruchem wybija "Zjadanie zwierząt" z ciasnego ołtarzyka pamfletów na wegetarianizm. Polecam zarówno dla wege-ziomków jak i "Robertów Burnejków" (co to zamiast gumy do żucia żują chrząstki ze stejków).

W sumie spróbowałbym psa. Pod warunkiem, że zostałby zabity w humanitarny sposób.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA