REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Armin Van Buuren odpalił nowy album. W Golfach 2 i BMW E30 zabrzmi nowa nuta?

Armin Van Buuren wydał nową płytę. Uliczni kilerzy w śliskich bluzach adidasa i białych okularach z żaluzjami już rozpędzają swoje wysłużone Golfy 2. Korbki pójdą w ruch, a szyby w dół, aby szara masa wokół mogła zaznać płynącego z wnętrza furki umca, umca, umca!

10.05.2013
13:30
Armin Van Buuren odpalił nowy album. W Golfach 2 i BMW E30 zabrzmi nowa nuta?
REKLAMA
REKLAMA

Okej, to nie do końca prawda, bo chłopaki uprawiający wiejski tunning wolą mniej skomplikowaną nutę ale Armin Van Buuren oddala się również od swoich dotychczasowych wyznawców. Za czasów „A state Of Trance 2005” albo singla „Serenity”, który stał się hymnem ubranych na biało uczestników Sensation White, można było odpalić w ciemno każdy jego kawałek i być pewnym, że poniesie wysoko. Aktualnie Van Buuren, który potrafił niegdyś zagrać seta przez dwanaście godzin non stop, jest statecznym ojcem dwójki dzieci i facetem, któremu wkrótce stuknie czwarty krzyżyk.

To nadal ten sam gość, który wydał niegdyś elektryzujący i podnoszący kolanka w miejscach publicznych album „76”, jednak dziś bardziej autor radiowego show stacji Digitally Imported oraz twórca ckliwych melodyjek w rodzaju „Waiting For The Night”, którą niedawno skomponował do… komedii romantycznej.

Nakręconych Red Bullami z wkładką, ortodoksyjnych fanów trance’u, Armin zaczął opuszczać w okolicy albumu „Shivers” z 2005 roku, potem było co raz bardziej melodyjnie, przyjemnie i spokojnie, jak na leżaku w przydomowym ogródku. Wydany raptem kilka dni temu album „Intense” jest stacją końcową tej drogi. Dalej są już tylko dzwonki dla premierowych smartfonów Samsunga albo muzyczka reklamy pasty do zębów. Ale czy na pewno?

Armin stał się przez lata twórcą masowym i pewnie dlatego z bijącego w tempie 140 uderzeń a minutę trance’u, przeniósł się na spokojniejsze obszary muzyki elektronicznej w ogóle. Piętnaście nowych nagrań to w dużej mierze ukłon w stronę popu i niemało wokali w wykonaniu takich gwiazdek jak Nervo, Fiora, czy Lauren Evans. Jeśli ktoś nie może ich skojarzyć, wcale się nie dziwię. Nervo to właściwie dwie siostry Miriam i Olivia z Australii, które zajmowały się produkcją u Kylie Minugue i Davida Guetty oraz DJ-ką na trasie z… Britney Spears. Poza tym są modelkami i fotomodelkami. Acha, od jakiegoś czasu jeszcze śpiewają i będzie można ich posłuchać choćby na kołobrzeskim Sunrise Festival 2013. To fajnie, że Van Burren zaprosił je do współpracy, ale równie dobrze mógł poprosić Anję Rubik albo Joannę "Dżoane" Krupę. Może trochę przesadzam, ale niedużo. Jasnym punktem na krążku jest za to obecność Emmy Hewitt, która w 2012 roku popisała się kilkoma świetnymi singlami, ale niestety, akurat u Van Buurena, brzmi poniżej swoich możliwości.

Armin_Van_Buuren

Van Buuren odchodzi od stylu sprzed lat co może boleć jak widok Angnieszki Chylińskiej wyginającej ciało w dyskotekowy „Modern Rocking” (który dla fanów dawnej, rockowej wokalistki z okresu O.N.A. jest zjawiskiem równie obcym jak lądowanie UFO na Ziemi). Czy to źle?

Modern Rocking” błyskawicznie pokrył się złotem, tak samo Van Buuren może być pewien sukcesu swojej nowej płyty, mimo że trudno na niej znaleźć utwory zbliżone energią do kawałków w stylu „In And Out of Love”. Początkowo chciałem nad tym faktem zapłakać ale międzyczasie słuchałem „Intense” po raz kolejny, potem znowu. Kawałki takie jak instrumentalny „Reprise” odkrywa się inaczej, powoli, ale za to docierają głębiej. Być może styl Van Buurena nie zbacza ale wkracza na nową ścieżkę, już nie tak oczywistą i znajomą jak jednoznaczne „Not Giving Up On On Love”, ale wymagającą od odbiorcy więcej uwagi. „Intense” jest produktem komercyjnym, ale to nie jest zniewaga dla Van Buurena, tylko oczywistość, nad którą nie warto się pochylać. Najważniejsze jest jedno, czy ta płyta działa?

REKLAMA

Bardzo długo chciałem napisać, że nie, ale „Intense” cały czas sączyło się z głośników. Kiedy wreszcie wzmacniacz przeszedł w stan uśpienia a wysokie kolumny Onkyo przestały uderzać falami dźwięków, nie poczułem ulgi tylko pragnienie odpalenia „Intense” raz jeszcze. A potem jeszcze raz. Nowy Van Buuren działa równie dobrze jak kiedyś, ale do szybkiego jak strzała Golfa 2 zupełnie się nie nadaje. Przykro mi.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA