Potwierdzone: Banshee najlepszym serialem akcji

Z odcinka na odcinek Hood i Proctor okazują się jeszcze bardziej charyzmatyczni. Zwłaszcza ten pierwszy jest imponującą, a przy tym nieprzerysowaną postacią. Stanowi wręcz jedną z najlepszych kreacji, jakie zobaczymy w serialach i filmach z tego gatunku. Mało komu znany Antony Starr pokazuje bowiem klasę, tworząc bohatera z jajami wielkości arbuza. Jestem pewien, że jego rola w „Banshee” otworzy mu wiele drzwi przeznaczonych tylko dla najlepszych.

Autorom, jak zwykle, udaje się stworzenie widowiskowych i realistycznych scen. W poprzednim odcinku najefektowniejsza była ucieczka Hooda przed policją. Tym razem natomiast oglądamy festiwal, który zakłócają motocykliści. Doskonale wykreowano atmosferę zdezorientowania i zagrożenia, gdy nagle zjawiają się na swoich maszynach i zaczynają atakować mieszkańców Banshee. Znowu zaskakują też dialogi – cięte i niejednokrotnie zabawne. Hood, podobnie jak Proctor, jednym zdaniem zamyka buzie innym, a Job bawi swoimi wiecznymi pretensjami. W piątym epizodzie przyczyną jego frustracji są między innymi krowie odchody. Dobrze, że coraz częściej pojawia się on w serialu, bo to naprawdę ciekawa i nietuzinkowa postać.

Produkcja, deklasując konkurencję, cały czas trzyma wysoki poziom. Piąty epizod oferuje dopracowane i trzymające w napięciu sceny, ale i trochę humoru. A więc to, do czego przyzwyczaiły nas poprzednie odcinki. Cieszy większy udział w fabule Joba i coraz bardziej niejednoznaczna relacja między Hoodem a Proctorem. Zobaczymy, czym zaowocują przez to kolejne epizody – liczę na nadal wyborną akcję.

HBO SERIALE

CINEMAX

CINEMAX 2