REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

The Last Remnant

Niekwestionowani jak dotąd królowie konsolowych jRGP doczekają się poważnego przeciwnika. Wychwalane serie Final Fantasy oraz Suikoden będą musiały ustąpić trochę miejsca nowemu, acz potężnemu konkurentowi - The Last Remnant. Gracze od zawsze sprzeczali się o to, który z wymienionych wcześniej tytułów zasługiwał na miano tego "naj". Po premierze najnowszego dzieła studia Square Enix dojdzie jeszcze jedna grupa konsolowców... Nie, nie mylą Cię oczy, otóż ludzie odpowiedzialni za "Fajnale" wzięli się za robienie konkurencji samym sobie. Miejmy nadzieję, iż wyjdzie to z pożytkiem dla nas wszystkich.

11.03.2010
15:32
Rozrywka Blog
REKLAMA

Nie będę tracił czasu na wyjaśnienia, czym jest gatunek jRGP. Każdy (a przynajmniej większość), kto wziął się za czytanie tego tekstu z całą pewnością zna terminologię sceny i wszelkie encyklopedyczne definicje są zbędne. Co więcej, pewnie większość z czytelników jest wielkimi fanami FF (a Ci, którzy jeszcze nie mieli okazji, może się nimi w końcu staną). W zamian już na sam początek zaserwuję Wam ciekawostkę. Otóż, jak się okazuje, są przygotowywane dwie wersję gry - na rynek amerykański i azjatycki. Różnica będzie polegała na odmiennych bohaterach - i tak gracze z USA dostaną tajemniczego Conquerora, natomiast w Japonii pokaże się Rush Sykes. Szkoda tylko, że zapomniano o rynku europejskim. Może w zamian otrzymamy możliwość samodzielnego wyboru wersji. Nie dowiemy się jednak tego przed premierą, która wstępnie jest planowana gdzieś w 2008 roku.

REKLAMA

Na samym początku, po przejrzeniu skromnych na razie materiałów promujących grę, najbardziej rzuca się w oczy oprawa graficzna. A ta, już na dzień dzisiejszy, jest cudowna. Jednym słowem - grafika stylistycznie przypomina tę znaną z ostatniego Final Fantasy, jednak pod względem technicznym jest co najmniej dziesięć razy lepsza. Producent wziął w obroty silnik Unreal 3 i za jego pomocą stworzył prawdziwy graficzny kombajn. W końcu macza w tym palce doskonale znany fanom serii FF Yusuke Naora. Źle więc na pewno nie będzie. W każdym razie tekstury są różnorodne i ciekawe, a wszystko, co porusza się po ekranie jest ostre jak brzytwa. Żadnej pikselozy, żadnego ubóstwa - po prostu cud, miód i orzeszki. Dzięki wykorzystaniu wspomnianego wyżej silniczka po ekranie może hulać nawet po kilkudziesięciu przeciwników bez żadnego spadku wydajności. Szykują się ciekawe potyczki i epickie bitwy, ale o tym później. To wszystko osładza doskonała kamera, która jakby czytała w myślach gracza. Bardzo dynamicznie zmienia położenie, ale w żadnym wypadku to nie przeszkadza, a wręcz pomaga w walce i pokazuje cały bitewny zamęt tak, jakbyśmy oglądali jakąś wysokobudżetową, filmową produkcję. Bez zaprzeczenia - oprawa będzie jedną z najlepszych na rynku i z całą pewnością na pewien czas stanie się wzorem dla innych produkcji.

Pracując nad nową grą, Square Enix stworzyło zupełnie nowe uniwersum (w końcu wypadałoby). Nowe, ale z pewnością tak samo ciekawe jak to znane od lat z serii FF (ile razy jeszcze w zapowiedzi wspomnę o tej grze?). Akcja toczyć się będzie na malowniczej wyspie Eulam, którą zamieszkują całkiem nowe rasy oraz stworzenia. W trakcie podróży odwiedzimy olbrzymie miasta, mniejsze miasteczka i różne wioski. W każdym zobaczymy inną, dostosowaną do okolicy architekturę. Nieraz będziemy mieli szansę podziwiać piękne, monumentalne budowle. I nie każde z tych miejsc będą zamieszkiwać ludzie. Możliwość spotkania zupełnie nowych ras może wnieść sporą różnorodność do rozgrywki. Dokładniej o tym za chwilę, teraz jeszcze wspomnę o lokacjach. A tych oprócz miast trochę jest. Nieraz dane nam będzie przedzierać się przez gęste lasy, ogromne pustynie czy przeróżne wybrzeża i podziemia. W każdym z tych miejsc wielokrotnie przyjdzie nam toczyć niezwykle zacięte bitwy z hordami wrogów.

Tak jak obiecywałem, napiszę teraz parę zdań o podstawowych rasach, zamieszkujących świeżo stworzony świat. Niestety wiele ich nie ma, bo zaledwie cztery, lecz podejrzewam, iż zostanie to nadrobione przez multum przeróżnych stworów i potworów do ubicia. Wracając do tematu, pierwszą z nowych ras będzie stanowił lud Mitra. Ot nic nowego. Grupa stworzeń humanoidalnych, najbardziej przypominająca zwykłych ludzi. Kolejną są Qsiti - jaszczuroludzie. Jak widzisz, jak dotąd nic nowatorskiego nie ma. Czytaj jednak dalej, a dopiero się zdziwisz. Interesującą rasę stanowią Sovanni - stworzenia mające kocie głowy oraz cztery ręce. Dalej jest jeszcze ciekawiej, bowiem Yama to olbrzymie, przyjazne, acz budzące lęk, stwory, z wyglądu najbardziej przypominające wielkie, chodzące ryby (pamiętasz rasę Gunganów z Gwiezdnych Wojen?). Trudno opisać, to trzeba zobaczyć!

Fabuła The Last Remnant (zresztą sam tytuł wiele mówi) kręci się wokół kilku/kilkunastu artefaktów, o których, jak to z natury bywa, wiemy bardzo mało, jeśli nie nic. W każdym razie mają one zdolność wpływania na swoje atrybuty oraz możliwość zmiany postaci. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby taki artefakt stał się potężnym monstrum czy zabójczo niebezpieczną bronią. Po raz pierwszy w historii Eulam pojawiły się około tysiąca lat temu (tzn. przed bieżącymi wydarzeniami w grze). Za każdym razem sprowadzały nieszczęście na mieszkańców wyspy, powodując wyniszczające wojny. I teraz do akcji wkraczają nasi śmiałkowie. Pierwszy z nich - "Odkrywca" - podróżuje po znanym mu świecie zbierając artefakty i badając ich właściwości. Przyczyny jego postępowania nie są nam znane na początku zabawy, jednak z biegiem czasu pewnie zostanie rzucony snop światła na tą niewiadomą. Z kolei Rush Sykes uczestniczy w jednej z wojen, starając się jednocześnie odnaleźć zaginioną siostrę. Jak się możemy domyślać, linia fabularna obydwu bohaterów w pewnym momencie się połączy i dalsza cześć zabawy będzie toczyła się podobnie dla obu postaci. W każdym razie czeka nas naprawdę dużo roboty (podobno aż 30 godzin) zanim poznamy odpowiedzi na wszystkie zagadki postawione przez twórców. A pytań będzie całkiem sporo. Poczynając od samej historii lądu, na którym będziemy toczyć walki, poprzez same artefakty, na tajemnicach skrywanych przez obie grywalne postaci kończąc. Nie ma jednak żadnych wątpliwości co do poziomu fabuły. Skoro za produkcje biorą się ludzie odpowiedzialni za FF, to ciekawą i rozbudowaną przygodę mamy gwarantowaną. Na mur beton!

Obok fabuły, kolejnym nie mniej ważnym aspektem gry są walki, których nie może zabraknąć w żadnym szanującym się jRPG. Nie inaczej będzie i tym razem. A może jednak inaczej... W każdym razie jeszcze nigdzie indziej nie mogliśmy oglądać tak zrealizowanych potyczek. Wielki rozmach czuć na każdym kroku. I niech nikt nie spróbuje temu zaprzeczyć! O czym to ja mówiłem... A! Starć z wrogimi oddziałami będzie naprawdę dużo, jednak zapomnij o tym, co znasz z wielu innych "erpegów". Pojedynczego przeciwnika tu nie uświadczysz. W zamian stoczysz dziesiątki ogromnych bitew. Chciałeś się poczuć jak Aragorn z wesołą gromadką? Jak król Leonidas dowodzący trzystoma maszynami do zabijania? Jak Kmicic? Eee... Nie rozpędzajmy się za bardzo. W każdym razie tu będziesz miał szansę poczuć się jak wielki wojownik, biorąc udział w czymś naprawdę dużym (w końcu wszechogarniająca wojna zobowiązuje). Poczujesz także swoją bezsilność w trakcie bitwy. Pod tym względem The Last Remnant bije na głowę wszystkie inne konkurencyjne tytuły. Wojna pełną gębą!

Walki nie toczą się w zwykłym systemie turowym, do którego przyzwyczaił nas Final Fantasy. Zrezygnowano z niego na korzyść czasu rzeczywistego. Nie obawiaj się jednak tego, że zginiesz marnie w całym tym zgiełku nie wiedząc nawet, co się dzieje; twórcy w zamian dali inny przydatny patent. Tempo akcji w każdej chwili możemy dowolnie przyśpieszać lub zwalniać, dzięki czemu na spokojnie można wydać naszym podwładnym komendy lub przygotować się do wykręcenia miażdżącego combosa. Ciekawostkę stanowi tzw. Quick Time Event. I wcale nie chodzi o najnowszą wersję popularnego odtwarzacza, acz o rozbudowane ataki, jakie możemy wyprowadzić naszym bohaterem. Wystarczy zgrać z czasem konkretne przyciski oraz rozpocząć całą sekwencję w odpowiednim momencie. Dużą rolę odgrywają także morale naszych podopiecznych. Jeśli nasz bohater dobrze sobie radzi, wtedy sojusznicza armia nagle dostaje skrzydeł i wręcz gromi wszystkich wrogów z pola widzenia. No, ale są też gorsze strony. Gdy nie wszystko idzie po naszej myśli, może się okazać, że przeciwnicy zdobyli nagle znaczącą przewagę, uniemożliwiającą wygranie bieżącej bitwy. Zwłaszcza, że w każdym momencie do szeregów obu armii mogą dołączyć posiłki. Zapowiadają się pasjonujące pojedynki.

Ogólnie na około nas wciąż toczy się wojna. I tak naprawdę wpływ mamy tylko na ludzi z najbliższego otoczenia i tylko im możemy wydawać rozkazy. Jednak nigdy nie jesteś sam. Kiedy źle się dzieje i znajdujesz się na skraju życia i śmierci, nieoczekiwanie może nadejść pomoc w postaci najbliższego wojownika, który swojemu nie da zginąć. Tak samo ty możesz przybyć z pomocą, kiedy ktoś będzie jej potrzebował. W tym momencie przydatnym okazuje się radar ukazujący wrogów oraz przyjaciół. W każdej chwili widzisz, kto sobie nie radzi, kto potrzebuje pomocy, gdzie jest największe zagęszczenie parszywych mord do skoszenia. Z pewnością przez cały czas zabawy będziesz miał roboty po pachy i ani przez chwilę nie będziesz się nudził, co niewątpliwe stanowi ogromny plus dla tego tytułu.

REKLAMA

Jeśli spojrzymy na wszystko z góry, okazuje się, że o to przed oczami mamy stary nowy produkt dla fanów gatunku. Stary, albowiem to wciąż jRPG czerpiący garściami z dorobku innych tytułów. Natomiast nowy, albowiem w ten skostniały już gatunek tchnięto odrobinę świeżości, która może zmienić oblicze wszystkich przyszłych gier. Koniec już z trybem turowym, gdzie nie mieliśmy praktycznie nic do roboty, a siedzieliśmy tylko przed ekranem oglądając starcia. Owszem, może i to się sprawdza, ale na domowych komputerach. Od konsoli oczekuje się zupełnie czego innego. W końcu wszystko będzie zależało od naszego sprytu, zręczności i refleksu. Reagowania na zagrożenie w czasie rzeczywistym, a nie zastanawiania się po kilkanaście minut nad krokiem, który zostanie zrealizowany w parę sekund. Dzięki temu The Last Remnant zyskał na dynamice rozgrywki. Square Enix poczyniło ciekawe kroki w rozwoju tego typu rozrywki. Z jednej strony stary, dobry Final Fantasy XIII w niezmienionej formie, a z drugiej TLR przynoszący garści świeżych pomysłów.

W każdym razie nie ma wątpliwości, iż to będzie tytuł wielki, stanowiący ogromny krok w dziedzinie konsolowych gier RPG. W dodatku niezwykle grywalny i dający hektolitry doskonałej rozrywki ściekającej z wielkiego ekranu telewizora LCD. Co prawda zostało jeszcze sporo czasu do premiery i twórcy w równym stopniu mogą skrewić jak i wzbogacić swoje najnowsze dziecko. Na szczęście studio SE jest niezwykle doświadczoną firmą z ludźmi znającymi się na swojej robocie jak nikt inny. Nie pozostaje nam nic innego, jak czekać. No i wydać jeszcze przed europejską premierą kupę kasy na zakup któregoś z next-genów, ogromnej plazmy i wypasionego systemu nagłaśniającego. Dla tej gry będzie warto! Ja już lecę zaciągnąć kredyt...

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA