REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

Call of Duty 4 - Multiplayer Beta (Xbox 360)

Zapewne niewielu z Was wie, jak w rzeczywistości brzmi noktowizor. Możliwe, że ty, Czytelniku jesteś znawcą tego tematu (i znajdziesz w moim tekście milion pomyłek), ale jednak większość ludzi nie interesuje się wojskiem do takiego stopnia. Osobiście nigdy nie słyszałem prawdziwego noktowizora podczas nakładania - bo prawdopodobnie nie ma nawet żadnego dźwięku - ale to, co oferują nam panowie z branży gier, to porażka. Ba, ten popularny błąd zdarza się także i w filmach. Na czym polega? Otóż żaden noktowizor podczas nakładania na pewno nie robi znanego "bziuum", zawiadamiającego każdego wroga w okolicy o naszym położeniu [ani nikt nie chodzi z trzema żarówkami na głowie;) - Volt.]. Dlatego też szczęko-opad powstały po obejrzeniu trailera zmienił się u mnie w zniesmaczoną minę, gdy na samym końcu twórcy musieli wrzucić typowy dźwięk.

11.03.2010
16:08
Rozrywka Blog
REKLAMA

Tak naprawdę dowiedzieliśmy się o Call of Duty 4 zaledwie kilka miesięcy temu. Prawdziwy boom zaczął się jednak po opublikowaniu pierwszego wideo, bardzo efektownego i odmiennego od poprzednich części. Jak powinien wiedzieć każdy szanujący się gracz, dotychczas powstały trzy rozdziały serii, z czego ostatnia trafiła tylko na konsole nowej generacji. Seria opowiadała o losach zwykłych żołnierzy podczas drugiej wojny światowej. CoD odniosło sukces zapewne dzięki niesamowicie dynamicznej akcji i zawsze otaczających nas żywych sprzymierzeńcach. Świetnie budowało to klimat, nie przypominało, że to tylko gra, jak w produkcjach konkurencji. Dodatkowo realistyczna grafika - i już mamy przepis na tytuł wyjątkowy, bardzo dobry. Ale teraz powinniśmy zapomnieć o absolutnie wszystkim co było dawniej. Począwszy od Modern Warfare seria wchodzi na nieco inne tory. Najważniejszą zmianą jest przeniesienie starć w realia XXI wieku, tym razem powalczyć przyjdzie nam podczas wojny USA vs Rosja vs kraje Bliskiego Wschodu. Dość ograny to scenariusz, ale twórcy na pewno pozwolą sobie na troszkę inwencji w kwestii scenariusza - po raz pierwszy nie muszą trzymać się II Wojny. Czy nowy konflikt osłabi serię czy też wzmocni? Na razie ocenić tego nie można, w ręce graczy trafiła tylko beta trybu multiplayer na konsolę Xbox 360.

REKLAMA

Pewnego tygodnia zawiadomiono o zapisach do bety. Nie wybiła godzina zero, a już wszystkie przepustki na grę online zostały zdobyte. O dziwo, udało mi się trafić na jeden z kluczy. Oczywiście poddenerwowany nie troszczyłem się o detale - pierwsze na co trafiłem padem po włączeniu gry to "join game". Pierwsze wrażenie było wstrząsające. Niesamowita grafika, dorównująca nawet Crysisowi - szarawe, obgryzione przez czas budynki świetnie komponowały się z niebem i resztą otoczenia - nawet najmniejszy drobiazg pasuje do reszty, nie ma tekstur w niskiej rozdzielczości.

Biegnąc pierwszym korytarzem zauważyłem pierwszego pomocnika, spokojnie podążającego do drzwi. Animacja postaci jest równie dobra jak reszta grafiki - bardzo dopracowana i realistyczna. Nie musiałem długo czekać na pierwszą szansę otworzenia ognia, pierwszego przeciwnika zobaczyłem już po kilku sekundach. Jak zwykle w Call of Duty 2 wystrzeliłem w jego kierunku serię, po czym schowałem się za ścianą. Jakież było moje zdziwienie, gdy dostałem, nie widząc nawet mojego zabójcy. KillCam (świetny pomysł, znany już wcześniej) pokazała mi coś dziwnego - dostałem będąc za ścianą. Pierwsza myśl: czy do tej gry już są cheaty? Na szczęście myliłem się, otóż w tym arcydziele można spokojnie dostać przez ścianę! Niesamowity to pomysł, aż dziw, że wcześniej nie był często wykorzystywany - nie licząc kilku starych gier pokroju Red Faction. Znacznie powiększa to zabawę płynącą z gry, a pierwszy kill przez ścianę to wielki banan na twarzy. Zwłaszcza, że dziury w otoczeniu zostają, dzięki czemu po kilkunastu minutach rozgrywki mapy są nieźle zdemolowane.

Kolejnym elementem jaki zauważyłem były lagi, a raczej ich brak. Dawno nie grałem w tak dobrze działającą grę, na moim łączu 4Mb/s - bardzo ograniczonym przez providera - ping był bardzo niski, zaś ani razu nie doświadczyłem wkurzającego laga. Przycinki oczywiście się zdarzały, ale naprawdę nieczęsto. Bardzo dobrze, zwłaszcza że to beta i nie zawsze tego typu elementy są dopracowane. Domyślam się, że na rekomendowanym dla Xbox Live łączu (512kbps) będzie równie przyzwoicie.

Przyjdzie nam powalczyć na trzech mapach, każda jest wyjątkowo dopracowana, żadna nie nudzi. Jedna z map to typowa wieś - troszkę pola, sporo siana - za którym ciekawie się chować, choć pamiętać należy, że nie jest ono kuloodporne. Do tego bonus w postaci traktora. Kolejna arena - mój faworyt - to placyk otoczony przez kilka uliczek. Na tymże placu znajduje się wrak helikoptera - przy okazji odradzam graczom wybieganie na otwartą przestrzeń. Zwykle kończy się to odstrzałem przez żołnierza oczekującego w jednym z pobliskich budynków. Ostatnia, trzecia mapa to wielki budynek, przypominający raczej labirynt niż standardowy dom. Po każdej przyzwoicie się biega i zdobywa punkty. Warto wspomnieć tu o tym, iż jak w poprzedniej części gra od razu respawnuje nas blisko miejsca akcji, do tego przy pomijaniu KillCam zrzucani na mapę jesteśmy bardzo szybko. Ba, raz zdążyłem zobaczyć moje upadające ciało.

W tym miejscu wchodzi kolejna innowacja - system doświadczenia. Niczym w rasowym erpegu, przyjdzie nam pozdobywać XP i awansować na kolejne poziomy. Oczywiście nie jest to tak rozbudowane jak w role playach i przystosowane raczej do FPS. Otóż za każdego fraga zdobywamy okrągłe dziesięć punktów, dodatkowo nagradzani jesteśmy za asystę i wygranie meczu. Punkty są bardzo przydatne, ważniejsze nawet od zwykłych zabójstw. Zabawa zaczyna się, gdy urżniemy trzy osoby bez własnej śmierci - wtedy gra daje nam możliwość wyświetlenia radaru ujawniającego pozycję przeciwnika. Działa to niestety dość krótko, ale i tak jest przydatne. Jeśli skosimy dodatkowych dwóch delikwentów, w nasze ręce oddana zostanie artyleria. Bardzo celna i zabójcza, należy dodać. Siedem killów to helikopter - ciekawa zabawka, choć na dłuższą metę nieprzydatna. Otóż wlatuje taki na mapę i zaczyna kosić przeciwnika. Niestety, bardzo szybko przeciwnikowi udaje się go strącić, za co oponenci nagradzani są dodatkowymi punktami. I ostatnia nagroda, istna masakra. Potrzeba do niej niemałej liczby dziewięciu zabójstw, ale nalot myśliwca jaki potem otrzymujemy to istne cudo.

Jednak nie to jest esencją całej zabawy z punktami. Otóż po zebraniu odpowiedniej ich ilości, awansujemy na kolejne poziomy - im wyżej, tym lepsze zabawki oddane zostają w nasze łapska. W becie można wejść na maksymalnie jedenasty poziom. Oczywiście w pełnej wersji będzie ich znacznie więcej, podobno nawet i pięćdziesiąt. Na samym początku gry mamy dostęp do niewielu broni, na szczęście już po zdobyciu paru poziomów postrzelamy ze snajperki czy shotguna. Dodatkowo im dalej w grę, tym ciekawiej się robi. Do tego potrzeba już kilku punktów w wyzwaniach, dodających na nasze konto więcej punktów. Na przykład za sto osób skoszonych ze snajperki zostaniemy nagrodzeni magiczną liczbą pięciuset punktów. Co zaś otrzymamy w po nabiciu naprawdę wielkiej ich liczby? Możliwość tworzenia własnej klasy przez dobieranie istniejących broni.

REKLAMA

Zapewne gracze Call of Duty 2 znajdą tu troszkę smaczków, znanych z poprzedniej części gry. Niestety, prócz wymienionych dodatków twórcy niezbyt zmienili grę, na przykład nie dodano nowych trybów rozgrywki - ot, pogramy tylko na bardzo popularnym Team Deathmatch, choć od czasu do czasu zdarzy się wpakować na serwer z zabawą w "ganianego", gdzie jedna z osób musi uciekać przed resztą ekipy. Po zabiciu takowego sami stajemy się myszką i musimy uciekać przed wrogiem.

Mimo kilku wad w Call of Duty: Modern Warfare grało mi się świetnie. Innowacje zostały dodane w sposób iście perfekcyjny, każda z nich jest dopracowana. O dziwo, nie zauważyłem ani jednego buga. Dziwne to, zwłaszcza że z reguły beta gier jest niedopracowana. Widząc to, co dzieje się na mapach mulitplayer jestem pewien ostatecznej jakości gry - przyjdzie nam zobaczyć killera, jeden z najlepszych pomysłów w tym roku. Miejmy tylko nadzieję, że ten koszmarny odgłos noktowizora zostanie w ostatecznej wersji wyeliminowany...

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA