REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka

Polska chce embarga na rosyjską energię. Z gazem damy radę, nieco gorzej z węglem

Zbanować rosyjski gaz i węgiel jest łatwo werbalnie, ale gorzej z przekuciem tego w działanie. W rzeczywistości to arcytrudne zadanie, zwłaszcza dla gospodarki, która od wschodniej energii uzależniona jest od lat. Premier Mateusz Morawiecki w sprawie uzupełniających dostaw węgla rozmawia już m.in. z Australią. Ale trzeba pamiętać, że nasze ciepłownictwo potrzebuje szczególnego rodzaju surowca, który nie zawsze jest w ofercie.

03.03.2022
12:34
wegiel-Rosja-embargo-premier
REKLAMA

Wojna w Ukrainie pokazała jak na dłoni skalę wieloletniego zaniechania europejskich polityków względem uzależnienia się energetycznego od Rosji. Jeszcze w 2010 r. 26 proc. całkowitego importu gazu ziemnego do UE pochodziło właśnie z tego kierunku. Dekadę później, w 2020 r. - to już było 35 proc. I można z dużą dozą prawdopodobieństwa przypuszczać, że gdyby nie rosyjska agresja an Ukrainę ten trend - coraz większej zależności od Moskwy - dalej by się pogłębiał.

REKLAMA

Wszak dokładnie temu miał służyć gazociąg Nord Stream 2. Bezpardonowy, łamiąc wszelkie międzynaporowe standardy, atak Putina wszystko jednak zmienił. Na tyle, że rząd Niemiec - pod presją głównie opinii publicznej - pierwszy raz oficjalnie opowiedział się przeciwko rosyjskiemu rurociągowi. I wszystko na to wskazuje, że atak Rosji stanie się przyczynkiem do zrywania energetycznych więzów z nią. O co mocno zaczął też zabiegać polski rząd. 

Zaapelowałem o to, żeby węgiel rosyjski nie był wwożony, żeby nałożyć embargo na rosyjski węgiel. A w perspektywie kolejnych miesięcy także nie kupować ropy i gazu, bo to jest ten środek, poprzez który Putin jest w stanie finansować machinę wojenną - powiedział premier - relacjonuje rozmowę z szefową Komisji Europejskiej premier Mateusz Morawiecki.

Zamiast w Rosji Polska będzie kupować węgiel w Australii?

Taką narrację powtórzyła potem polska minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Ten trwający konflikt i wojna przekonują nas wszystkich, że nie potrzebujemy więcej narzędzi szantażu ze strony Gazpromu i Federacji Rosyjskiej - stwierdziła w rozmowie z Politico. Tyle deklaracje polityczne, a co na to rzeczywistość?

Na razie rosyjski węgiel stanowi nawet 65 proc. całego import surowca. I chociaż nie sprowadzamy go już tak dużo, jak jeszcze parę lat wcześniej (w 2018 r. było tego ok. 13,5 mln t), to dalej jest to duża dziura do zasypania. W 2020 r. kupiliśmy w Rosji 9,4 mln t. Wprowadzenie embarga na węgiel rosyjski musi więc się łączyć z wyborem nowego dostawcy, które takie zapotrzebowanie może wypełnić. Polska podjęła już na ten temat rozmowy.

Rozmawiałem również o tym z premierem Australii, żeby także stamtąd transportować węgiel do Polski, który jest potrzebny jeszcze przede wszystkim do ciepłownictwa - przyznaje premier Morawiecki. 

Tyle że węgiel węglowi nierówny. Ale do ciepłownictwa trzeba niskosiarkowych węgli, a to poza Rosją oferuje głównie Kazachstan i Kolumbia. Czy mamy pewność, że węgiel z Australii spełni parametry paliwa dla naszych ciepłowni? - zauważa przytomnie Karolina Baca-Pogorzelska, dziennikarka zajmująca się m.in. tematyką energetyczną.

Rozwód z rosyjskim gazem będzie łatwiejszy

Wydaje się, że rząd - przynajmniej na razie - traktuje odejście od rosyjskiej energetyki jako narzędzie głównie polityczne, którym od paru dni wymachuje we wszystkie strony. Ale strategicznych koncepcji w tej sprawie nie ma co na razie wypatrywać. Na próżno szukać opracowań dotyczących zakupu węgla np. w Kazachstanie. A być może aktualna sytuacja geopolityczna skłoni gabinet premiera Mateusza Morawieckiego do modyfikacji harmonogramu zamykania polskich kopalni (ten podpisany obowiązuje do 2049 r.) i zainwestowania w górnictwo, żeby te zwiększało swoją produkcję, zamiast ją sukcesywnie kurczyć, co ma miejsce od lat. Tego na razie nie wiemy. 

REKLAMA

Zdecydowanie łatwiej określić zasady polskiego rozwodu z rosyjskim gazem. Mimo że obecnie stanowi on ok. 55-60 proc. całego importu. Tylko w 2020 r. z tego kierunku sprowadziliśmy 9,6 mld m sześc. gazu ziemnego. Tylko że w odróżnieniu od węgla - w tym przypadku mamy alternatywę na stole. To rozbudowa terminal skroplonego gazu ziemnego w Świnoujściu, nowe kontrakty ze Stanami Zjednoczonymi i Katarem, ale przede wszystkim oddanie do użytku za kilka miesięcy gazociągu Baltic Pipe. 

Rurociąg pełną przepustowość ma osiągnąć na początku 2023 r., a w grudniu 2022 r. przestaje obowiązywać Kontrakt Jamalski. Ale obaw co do dostępności surowca nie ma żadnych. Zgodnie ze słowami Tomasza Stępienia, prezesa zarządu GAZ-SYSTEM, komercyjny przesył gazu przez Baltic Pipe mógłby się już rozpocząć w październiku 2022 r. Tą drogą do Polski z Norwegii ma trafiać 10 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA