REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka

Związkowcy zarzucają rządowi ściemę. I ostrzegają Polaków: zimą zabraknie węgla

Górnicy postanowili wbić nóż w serce rządu. I chociaż poszczególni ministrowie od kilku dni powtarzają jak mantrę, że nie ma co panikować, bo węgla za kilka miesięcy w Polsce nikomu nie będzie brakować, to związkowcy mają do powiedzenia społeczeństwu zupełnie coś odwrotnego. I przy okazji wystawiają ekipie premiera Mateusza Morawieckiego bardzo negatywną ocenę. Bo rząd, ich zdaniem, w zderzeniu z kryzysem węglowym jest bezradny.

09.06.2022
9:47
wegiel-handel-samorzady-spolki
REKLAMA

Śląscy samorządowcy coraz bardziej boja się, że za kilka miesięcy staną w obliczu zamykania szkół, jednostek kultury i innych obiektów publicznych. Bo będzie brakować węgla i nie będzie czym grzać. Prezydent Rybnika Piotr Kuczera, szef Śląskiego Związku Gmin i Powiatów, uważa, że rząd jak najszybciej powinien znaleźć jakieś rozwiązanie systemowe. Samorządowcy zauważają, że coraz większy problem dla gminnych i miejskich budżetów stanowią koszty związane z zaopatrzeniem w energię. Zwłaszcza w dobie pomniejszania wpływów budżetowych z tytułu udziałów w PIT. 

REKLAMA

W większości składów brakuje odpowiedniej ilości opału, a często dla odbiorców, jakim są samorządy lokalne nie jest on w ogóle dostępny. Można sobie łatwo wyobrazić, jakie problemy wywoła ta sytuacja w najbliższym sezonie grzewczym. Z niepokojem obserwujemy brak stanowczej interwencji Rządu RP, która skutecznie ograniczałaby spekulację na rynku surowców opałowych, w szczególności węgla - czytamy w apelu śląskich samorządowców do rządu.

Rząd radzi kupującym węgiel: bez paniki

Jak na te słowa mogą zareagować poszczególni ministrowie? Najpewniej wzruszeniem ramion. Wszak zdaniem rządu sytuacja na rynku węgla jest już opanowana i nie ma co dzielić się z innymi tylko złymi emocjami. 

Obecnie pojawiło się na rynku dużo pośredników, którzy mają jeszcze węgiel rosyjski, który sprzedają po absurdalnych cenach, wykorzystując panikę. Prosimy, żeby nie ulegać tej panice i nie kupować drogiego węgla - twierdzi w rozmowie z TVP Info Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska.

To nie pierwszy raz, kiedy rząd stara się w ten sposób uspokoić sytuację. Mówi o statkach m.in. z Kolumbii, Australii i RPA, które w sumie mają nam przywieźć ok. 700 tys. ton węgla. A też, jak przekonywał jeszcze w maju wicepremier i szef aktywów państwowych Jacek Sasin, polskie spółki wydobywcze mogą zwiększyć produkcję węgla. Dlatego nie ma powodów do obaw. 

Wszystko, co mamy i co będzie dostępne dla gospodarstw domowych będzie przekierowane do polskich gospodarstw. To pozwoli nam zachować dostępność węgla i zapewnić kontrolę nad ceną - zapewnia Anna Moskwa.

Zwiększenie wydobycie swoje kosztuje: czasu i pieniędzy

Tyle że te słowa nijak nie składają się z resztą do kupy. Bo przecież już wcześniej szefowie spółek górniczych bardzo ostrożnie wypowiadali się na temat zwiększenia wydobycia. Tomasz Rogala, prezes PGG, najpierw mówił o 1-1,5 mln t węgla więcej, ale ostateczne szacunki skończyły się na poziomie ok. 700 tys. ton. Z kolei Bogdanka ma w przyszłym roku wydobyć nawet mniej węgla niż w tym roku. Bo nie da się tego zrobić w pierwszej kolejności bez odpowiednich nakładów inwestycyjnych. Związkowcy z kolei dodają argument o zwiększeniu zatrudnienia w górnictwie, które miało się już zwijać, a okazuje się, że ma na nowo decydować o polskim bezpieczeństwie energetycznym. Co ciekawe, rząd ma podobne zdanie. I wie, że na zwiększenie produkcji węglowej trzeba czasu.

Potrzeba minimum 2-3 lat, by w Polsce zwiększyć wydobycie węgla. Konieczne są inwestycje i wzrost zatrudnienia - stawia sprawę jasno Piotr Pyzik, wiceminister aktywów państwowych, odpowiedzialny w rządzie za górnictwo.

Pyziak nie ma przy okazji cienia wątpliwości co do tego, że największy potencjał energetyczny ciągle ma jednak węgiel: kamienny i brunatny. Jego zdaniem realnie do pięciu lat rynek można byłoby wypełnić polskim węglem. Kluczowe będzie jednak ustanowienie czasu korzystania z nowych ścian wydobywczych.

Jeżeli inwestycja ma trwać 3-5 lat i kosztować setki milionów złotych, a kopalnia będzie wydobywać ten węgiel rok czy dwa - to tak się po prostu nie da. Żaden dyrektor kopalni czy prezes firmy górniczej nigdy nie podpisze takiego wniosku, bo po prostu będzie się bał - twierdzi Pyzik.

W Polsce zabraknie tej zimy węgla

Nie trudno zauważyć, że różni przedstawiciele rządu różnie mówią o zwiększeniu wydobycia przez polskie kopalnie. Niektórzy traktują to już jako rzecz dokonaną, inni wskazują, że potrzeba co najmniej kilka lat. To zaś może sugerować, że tak po prawdzie rząd nie miał i dalej nie ma przygotowanej strategii na czas po embargu na węgiel z Rosji. Bo to jest największym kłopotem dla pośredników sprzedaży węgla, z którymi rozmawialiśmy. Dostaw od polskich spółek jest, jak kot napłakał, a węgla z Rosji nowego nie ma. To też tworzy presję cenową. I teraz rząd stara się co chwilę gasić pożary, chociaż ognia nie ubywa. Tak to widzą związkowcy.

Rząd w sprawie kryzysu na rynku węgla opałowego wydaje się być całkowicie bezradny - uważa Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności.

Kolorz w komentarzu do słów minister Anny Moskwy, która stara się wszystkich przekonywać, że rząd kontroluje sytuację na rynku węgla, twierdzi, że uporządkowanie sprzedaży surowca przez PGG wcale nie znaczy, że będzie go więcej do sprzedaży. I powtarza to, co inni od kilku tygodni: węgla w Polsce zabraknie. 

Węgla opałowego tej zimy zabraknie. Trzeba o tym otwarcie mówić. Pani minister Moskwa powinna wiedzieć, że nawet jeśli się zainwestuje ok. 1 mld zł w nowe pokłady, nowe ściany wydobywcze, to efekt zwiększonego wydobycia w najlepszym wypadku pojawi się wczesną wiosną roku 2023 r. - punktuje Kolorz.

Szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności zwraca uwagę, że polskie kopalnie sprzedają węgiel znacznie poniżej jego rynkowej wartości. Chociaż koszty wydobycia drastycznie rosną. Dlatego potrzebna jest dla sektora długofalowa strategia, a nie działanie po omacku.

Na końcu, gdy kryzys minie, znowu usłyszymy pewnie, że górnictwo jest nierentowne i trzeba je zlikwidować - przewiduje Kolorz.

Jesienią narodowy program zbierania chrustu?

Podobną ocenę ostatnich pioczpniań rządu na rynku węgla ma też Bogusław Ziętek, szef związku zawodowego Sierpień 80. Jego zdaniem jeżeli teraz ktoś posłucha rad minister Anny Moskwy, żeby nie ulegać panice i teraz drogiego węgla nie kupować - to potem nie kupi go wcale. 

Jesienią będziemy mieli ogólnopolski program zbierania chrustu. Więc rzeczywiście węgiel nie będzie potrzebny - przewiduje Ziętek w rozmowie z Radiem Piekary.

Związkowiec przyznaje, że jest przerażony kolejnymi wypowiedziami minister Anny Moskwy. Także informacjami o dostawach surowca m.in. z Kolumbii i Australii.

Chcielibyśmy wiedzieć, po ile ten węgiel kupiono. Bo jeżeli 2000 zł za tonę, to dziękujemy. To w żaden sposób nie uspokoi sytuacji na rynku. Po drugie co to jest za węgiel? - zastanawia się szef Sierpnia 80.

Zdaniem Ziętka zimą może zabraknąć w Polsce w sumie ok. 10 mln ton węgla: 3-4 mln ton tylko dla energetyki zawodowej, reszta, czyli ok. 6 mln ton braknie dla indywidualnych odbiorców.

I tego węgla dla indywidualnych odbiorców dodatkowo nie wydobędziemy ani nigdzie nie kupimy. Niech pani minister Anna Moskwa przestanie opowiadać bzdury - twierdzi Bogusław Ziętek.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA