Górnicy o krok od podpisania umowy społecznej, a związki z PGG i Taurona wystawiają Sasina
Z jednej strony Ministerstwo Aktywów Państwowych zaprasza związkowców do podpisania umowy społecznej, a z drugiej przedstawiciele Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Spółek Energetyczno-Górniczych, Okołoenergetycznych i Ciepłowniczych w sprawie zaplanowanej transformacji energetycznej zawiadamiają NIK.
Trudno już się w tym połapać. Jeżeli chodzi o transformację energetyczną, to rządowi na razie udała się jedna rzecz: postawił po przeciwległych stronach barykady górników oraz energetyków i ciepłowników. Z tymi pierwszymi rozmawia od wielu miesięcy. Zgodnie z górniczymi postulatami obiecuje ustawowe gwarancje zatrudnienia, jednorazowe odprawy i indeksację wynagrodzeń. Drugich traktuje, jakby nie istnieli i transformacja energetyczna ich nie dotyczyła..
Być może ten swoisty dualizm miał na początku charakter taktyczny. Górnicy są kłopotem nie dla pierwszego rządu Polski. Na początku rozmów o transformacji energetycznej w pierwszej kolejności trzeba było się nimi zająć i dusić w zarodku wszelkie niezadowolenie. Dlatego już we wrześniu 2020 r. usłyszeliśmy o zamykaniu ostatniej kopalni dopiero w 2049 r.
Transformacja energetyczna pod okiem NIK
Przygotowany projekt NABE (Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego – przyp. red.) nie służy suwerenności i niezależności energetycznej, a wręcz stoi w sprzeczności i godzi w interes Państwa Polskiego
– tak kończy się pismo Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Spółek Energetyczno-Górniczych, Okołoenergetycznych i Ciepłowniczych do NIK,
Związkowcy uważają, że plan powołania do życia NABE jest pełen dziur.
Czy jest ustalone i zagwarantowane w budżecie Państwa funkcjonowanie NABE w przypadku braku zgody organów decyzyjnych Unii Europejskiej, a co za tym idzie przeniesienie wszystkich kosztów na Skarb Państwa?
– pytają w piśmie do NIK.
W zawiadomieniu zwracają uwagę też na „brak gwarancji stabilności ceny emisji”. Boją się, że bez tego drastycznie wzrośnie import energii i tym samym Polska przestanie być niezależna energetycznie. Autorzy pisma do NIK akcentują jeszcze jeden problem. Ich zdaniem brak wsparcia finansowego po 2025 r. wraz z zapaścią inwestycyjną w nowe technologie - przy tym jak zgodnie z PEP 2040 pierwszy reaktor jądrowy ma zacząć działać w 2033 r. - oznacza niebezpieczną dziurę energetyczną przez parę lat.
Przedstawiona sprawa jest analizowana i konsultowana z właściwą jednostką kontrolną
– taką odpowiedź z NIK otrzymali związkowcy.
TSUE przyspieszy podpisanie umowy społecznej
W momencie, kiedy inspektorzy NIK będą bliżej przyglądać się najważniejszym założeniom polskiej transformacji energetycznej, najprawdopodobniej reprezentanci najważniejszych górniczych central związkowych złożą podpisy pod umową społeczną z rządem. Z Ministerstwa Aktywów Państwowych wyszedł już sygnał, że powinno dojść do tego jeszcze w tym tygodniu.
Czy centrale związkowe w parę dni zdążą te zagadnienia we własnym gronie omówić? Nie powinno być z tym problemu. A wszystko przez znamienną dla całej branży energetycznej decyzję Trybunału Sprawiedliwości UE ws. kopalni Turów. Szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz bardzo żałuje, że dopiero wielki pożar wymusił konkretne działania w tej sprawie. Jednocześnie przekonuje, że Turów wskazał możliwe w przyszłości kłopoty w Polskiej Grupie Górniczej, która zatrudnia dziesięć razy więcej pracowników niż kompleks energetyczno-górniczy PGE.
Mam nadzieję, że sprawa Turowa uświadomi opinii publicznej skalę wyzwań i zagrożeń, przed jakimi stoją pracownicy PGG i innych spółek specjalizujących się wydobyciu węgla kamiennego na potrzeby energetyki
– uważa Dominik Kolorz.
Zamknięcie Turowa przez TSUE musiało podziałać na górników jak zimny prysznic. Nawet najbardziej sceptyczni przekonali się, że Bruksela w sprawie Zielonego Ładu nie żartuje. A w takich okolicznościach trudno spodziewać się, że górnicy będą przeciągać podpisanie umowy społecznej w nieskończoność. Raczej stanie się to w miarę szybko, na dniach.
Turów obnaża polską transformację energetyczną
Przy okazji wychodzi na jaw, że Polsce przekonywać innych do swojej wizji transformacji energetycznej będzie coraz trudniej. W rządzie już wiedzą, że z Czechami trzeba rozmawiać poważnie. Dalsze ich bagatelizowanie może okazać się tragiczne w skutkach. Nasi południowi sąsiedzi projekt umowy z Polską dotyczącej Turowa mają przedstawić w ciągu kilka tygodni. Nasz kraj nie będzie miał innego wyjścia i na zaproponowane ustępstwa pewnie się zgodzi. Ale czy dzięki temu w resorcie aktywów państwowych zaczną inaczej patrzeć na transformację energetyczną?
Wątpliwe. Tak przynajmniej wynika z wypowiedzi Jacka Sasina, wicepremiera i ministra aktywów państwowych, który zdaje się nie pamiętać, że kroplą która u Czechów przelała czarę goryczy nie było nawet ignorowanie ich postulatów przez Polaków, a bardziej przedłużenie koncesji dla Turowa do 2044 r. Tymczasem Sasin odkrywa karty i mówi wprost, że węgiel w Turowie będzie fedrowany nawet po tej dacie.
Intencją rządu i państwa polskiego jako właściciela PGE jest, by zespół kopalni i elektrowni Turów funkcjonował co najmniej do końca wydanej koncesji, czyli do 2044 roku
– informuje Jacek Sasin.