REKLAMA
  1. bizblog
  2. Samorządy

Piekło w ZUS-ie. Czy za miesiąc miliony Polaków nie dostaną 500+, emerytur i zasiłków?

Stało się. Pracownicy ZUS już chyba od roku ostrzegali, prosili, grozili, aż w końcu pękli i odpalają opcję atomową - zapowiedzieli strajk generalny na 27 czerwca. Ogólnopolski. Bezterminowy. Czy to oznacza, że Polacy nie dostaną swojego 500+ czy emerytur? To dopiero byłaby heca, która - kto wie - mogłaby wysadzić nawet rząd z siodła. Ale nie wysadzi. Chyba, że za jednym, małym związkiem w ślad pójdzie reszta pracowników ZUS, co nie jest wykluczone przy niemal 14-proc. inflacji i upałach w pomieszczeniach bez klimatyzacji w nadgodzinach.

01.06.2022
6:14
renty emerytury zus
REKLAMA

Związkowa Alternatywa spiera się z zarządem ZUS już od miesięcy. I od miesięcy mówi, że to na razie tylko sygnały ostrzegawcze. Ostatnim takim była akcja zachęcania pracowników ZUS, by 15 i 16 listopada ubiegłego roku wszyscy gremialnie poszli oddać krew, za co przysługuje dzień wolny. Żeby pokazać władzy, że gotowi są do strajku.

REKLAMA

Słabo to chyba wyszło, bo jakoś nie słyszeliśmy, żeby ZUS w listopadzie został rozłożony na łopatki i przestał funkcjonować. Ale złość rośnie. I wybuchała po tym, jak kilka dni temu ZUS zwolnił Ilonę Garczyńską – negocjatorkę Związkowej Alternatywy w tym sporze z władzami Zakładu. Umowa została rozwiązana z winy pracownika z powodu ciężkiego naruszenia przez niego podstawowych obowiązków pracowniczych – poinformowano.

Co to znaczy? Rzecznik ZUS twierdzi, że Garczyńska rozpowszechniała nieprawdziwe informacje, szkalowała pracodawcę, kierownictwo ZUS, inne związki zawodowe, a nawet pracowników. Garczyńska za to opowiadała publicznie o mobbingu w Zakładzie, zastraszaniu i zmuszaniu do nadgodzin.

Ostro. Kto ma rację, mogłaby stwierdzić pewnie jedynie Inspekcja Pracy.

Biedni ci pracownicy ZUS-u, oddajmy im swoje 500+

Ale konflikt jest faktem. A jego skutkiem ma być strajk generalny w ZUS zapowiedziany na 27 czerwca. I bezterminowy. Oczywiście ogólnopolski.

Piotr Szumlewicz, przewodniczący Związkowej Alternatywy straszy od kilku dni, że z tego powodu wstrzymane mają zostać wypłaty świadczeń, co oznacza, że Polacy mogą nie dostać na czas swoich rent, emerytur czy świadczeń 500+.

Czego właściwie domaga się Związkowa Alternatywa? Na początek przywrócenia do pracy członkini ZA Ilony Garczyńskiej. Potem zdymisjonowanie obecnej prezes ZUS prof. Gertrudy Uścińskiej. A na koniec pieniędzy - podwyżki wynagrodzeń o tysiąc złotych, podniesienia nagród kwartalnych min. do tysiąca złotych. I jeszcze trochę więcej wolnego – półrocznego, płatnego urlopu dla podratowania zdrowia dla pracowników z działów obsługi klienta i trzymiesięcznego dla pozostałych.

No i zatrudnienia większej liczby nowych pracowników, bo obecni są przeciążeni i narzekają na nadmiar pracy, szczególnie po pandemii, która nałożyła na nich mnóstwo nowych obowiązków, a do tego przerzucono na nich obsługę 300+ i 500+. Kilka miesięcy temu to 500+ przeniesione do ZUS chyba najbardziej rozwścieczyło pracowników i dlatego dziś Szumlewicz właśnie w tym świadczeniu upatruje pieniędzy dla pracowników ZUS.

No bo skąd wziąć kasę na podwyżki dla pracowników ZUS, jak jest ich ok. 43 tys., a dla każdego związkowcy chcieliby dodatkowe tysiąc złotych na głowę? Toż to 43 mln zł miesięcznie!

Zabrać 500+ na każde dziecko i wypłacać jedynie słabiej zarabiającym według kryterium dochodowego. I cyk! Według Szumlewicza można tak zaoszczędzić 15 mld zł rocznie i pieniądze te przekazać pracownikom ZUS i skarbówki, bo ci też bezskutecznie walczą o podwyżki i regularnie wygrażają protestami.

Jakoś nie wierzę, żeby rząd podchwycił jego pomysł, na pewno nie przed wyborami. Szczególnie, że presji społecznej stojącej za nim raczej nie będzie. O tym pomyślę na sfinansowanie podwyżek przewodniczący Szumlewicz mówił w „Fakcie” kilka dni temu. Już widzę, jak czytelnicy „Faktu” sobie myślą: biedni ci pracownicy ZUS, nie mają nawet kiedy kawy wypić, oddajmy im swoje 500+…

Nie wszyscy pracownicy ZUS-u zastrajkują

Piotr Szumlewicz i jego związek mają dużą umiejętność przebicia się ze swoim przekazem. Ale to mały związek, który sam nie sparaliżuje pracy ZUS. Ten ogólnopolski, bezterminowy strajk nie jest więc wcale opcją atomową. 

Podkreśla to zresztą rzecznik ZUS Paweł Żebrowski, który zapewnia, że niezależnie od działań ZA ZUS będzie realizować wszelkie zadania ustawowe związane z wypłatą emerytur i innych świadczeń, w tym pozostałych na rzecz rodziny, w szczególności 500+, bo Związkowa Alternatywa liczy niespełna 160 członków, a wszystkich pracowników ZUS jest ponad 40 tys.

No i bomba niby rozbrojona. ZUS pod koniec czerwca nie stanie, a zdaniem urzędu Związkowa Alternatywa tworzy jedynie „fałszywy stan zagrożenia, wywołuje negatywne emocje” i próbuje „manipulować opinią publiczną”. Chyba że…

Rzecznik ZUS podkreśla, że Zakład nie stanie dzięki zaangażowaniu pozostałych pracowników. Tylko że na nich Zakład przy odrobinie pecha też może przestać liczyć. Bo w ZUS wrze od dawna. I to nie tylko w tym jednym, najgłośniejszym związku.

Strajk pracowników ZUS-u. Pensje za niskie, a obowiązków za dużo

W ubiegłym roku krzyk podnosili również związkowcy ze Związku Zawodowego Pracowników ZUS. Po pierwsze o podwyżki. Monika Ditmar, sekretarz zarządu głównego owego związku z ubiegłym roku podkreślała, że układach zbiorowych mowa jest o podwyżce wynagrodzeń raz w roku, a zarząd ZUS jej na to: w tym roku pieniędzy nie ma.

Rozhulała się walka na statystykę. Ditmar podkreślała, że pracownicy z 5-letnim stażem otrzymują zasadniczą pensję ok. 1900-2000 zł netto. A co jeszcze bardziej bulwersuje starych, tyle samo otrzymują nowi pracownicy bez żadnego doświadczenia.

O ile w ogóle przychodzą. Pracownicy ZUS od miesięcy skarżą się, że starzy pracownicy odchodzą, a w ich miejsce nie przychodzą kolejni, tylko obowiązki rozdzielane są na tych, co zostali. I jest jeszcze więcej pracy za to samo wynagrodzenie.

Rzecznik ZUS odpowiada, że to nieprawda, bo w 2020 r. przeciętne wynagrodzenie w ZUS to 5844 zł i od 2015 r. wzrosło o ponad 45 proc. Na to znów związkowcy - to statystyka zaburzona dodatkami czy nagrodami, które nie wszyscy dostają.

No i tak się jedna i druga strona już chyba od roku przepychają. I właściwie trudno stwierdzić bez badań społecznych, komu bardziej kibicują Polacy. Albo raczej kogo bardziej nie znoszą - ZUS-u czy „tych pań, co tylko kawę piją i nic nie robią”, bo nadal tkwi w nas takie przekonanie.

Szalę mogłoby przechylić na korzyść pracowników, gdyby rzeczywiście Polacy nie dostali na czas swoich świadczeń. Strajk generalny 160 z 40 tys. pracowników nic nie zmieni.

Chyba, że poczekamy do lata, kiedy inflacja jeszcze skoczy, a już dziś jest bliska 14 proc. A do tego przyjdą upały. W lipcu ubiegłego roku pracownicy ZUS zorganizowali nieformalny konkurs w social mediach zatytułowany: „kto ma w biurze większe piekło?”. 

Jedna z faworytek konkursu napisała tak:

REKLAMA

Kiedy wychodziłam po 8 godzinach pracy w 32 st. C (na zewnątrz było 26 st. C), aż mi się przed oczami ciemno zrobiło. Parę osób musi chyba zemdleć lub nabawić się udaru cieplnego, żeby dotarło, że w takich warunkach nie da się pracować.

Jak tego lata znów będzie za ciepło, 500+ w końcu rzeczywiście może utknąć.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA