Rosja brzydko pogrywa sobie z Unią Europejską. A Polska i Ukraina ostrzegały, że tak będzie
W trakcie organizowanego w Moskwie forum energetycznego prezydent Władimir Putin przekonywał, że Rosja zwiększa dostawy gazu o tyle, o ile proszą ją europejscy partnerzy. Nie ma żadnej odmowy, żadnej – bił się w pierś rosyjski przywódca. Ale jak zauważa Javier Blas, korespondent ds. energii w Bloomberg News, Gazprom robi tylko tyle ile do niego należy, nic ponad to.
Wypełnia zobowiązania kontraktowe, ale nie wysyła dodatkowego gazu spotowego, bo nie chce lub nie ma go w zapasie – uważa Blas.
Sugestie, że Gazprom cały czas bawi się z Europą w kotka i myszkę nazywa politycznie motywowanymi bzdurami. Namawia za to do długoterminowego mechanizmu stabilizacji rynku energetycznego.
Gazprom przykręca gazowy kurek
Javier Blas jest przekonany, że w najbliższych tygodniach nie ma co liczyć na zwiększone dostawy gazu z Rosji. Jego zdaniem idealnie ukazuje to wykres obrazujący napływ gazu przez tłocznię Mallnow przy granicy polsko-niemieckiej od początku roku.
Przepływu rosyjskiego gazu ziemnego do Europy Zachodniej przez Niemcy utrzymuje się na bardzo niskim poziomie – nie ma wątpliwości Blas.
Analityk Tom Marzec-Manser z Independent Commodity Intelligence Services (ICIS) zwraca jednak uwagę, że do pełnego obrazu potrzeba jeszcze zliczać dostawy realizowane przez Nord Stream i transfer przez Ukrainę i Słowację.
Przepływy netto trzema głównymi trasami do Europy Zachodniej spadły w październiku do średniego poziomu 261 mln metrów sześciennych dziennie, po tym jak we wrześniu wynosiły średnio 302 mln każdego dnia – czytamy w analizie ICIS.
ICIS wylicza też, że magazyny w UE należące do Gazpromu mieszczą obecnie 3,7 mld metrów sześciennych, podczas gdy średnia czteroletnia dla nich wynosi 12,6 mld. I nie ma co wypatrywać rychłej zmiany.
Na listopad Gazprom zarezerwował tylko 30 mln metrów sześciennych/dobę z możliwych 87 mln – zauważa Tom Marzec-Manser.
Recepta na kryzys: Nord Stream 2
W Rosji wypatrujemy teraz bardziej niedźwiedzi niż byków – tak kryzys energetyczny w Europie komentował w tym tygodniu Siergiej Riabkow, wiceminister spraw zagranicznych Rosji.
Z kolei Władimir Putin ma dla Europy gotową receptę. Prezydent Rosji jest w 100 procentach pewny, że uruchomienie gazociągu Nord Stream 2 złagodzi problemy energetyczne Europy. Przypomnijmy: nowy rurociąg Gazpromu jest już gotowy. Ale zanim zacznie dostarczać do Europy do 55 mld metrów sześciennych gazu ziemnego rocznie musi dostać zielone światło od niemieckich regulatorów. Na razie, po tym jak Wyższy Sąd Krajowy w Dusseldorfie potwierdził, że rosyjski gazociąg podlega regulacjom UE, sprawa przeciąga się na co najmniej kilka miesięcy. Taka zwłoka nie podoba się Putinowi. Dlatego Gazprom nie zamierza zwiększać dostaw gazu, a Moskwa będzie się dalej przyglądać jak kryzys energetyczny zgniata Europę.
Rosja uzależnia Europę od gazu
Od początku przeciwko Nord Stream 2 najostrzej wypowiada się Polska i Ukraina. Ale obecny kryzys energetyczny pokazał też innym europejskim przywódcom, że uzależnienie gazowe od Moskwy ma swoją cenę. Teraz coraz wyraźniej widzi to jeszcze więcej polityków z UE.
Chcemy uwolnić się od tej rosyjskiej zależności energetycznej – przyznaje Morten Petersen, duński europoseł.
Jak wskazuje Eurostat: w 2020 r. aż 43 proc. europejskiego gazu pochodziło z Rosji. Teraz europejscy parlamentarzyści wzywają Brukselę i Gazprom do przeprowadzenia dochodzenia w sprawie ograniczonych dostaw gazu.
Kadri Simson, europejska komisarz ds. energii, przyznaje że „rosnące ceny energii na świecie są poważnym problemem dla UE”.
Dlatego KE ma się przyjrzeć bliżej wspólnym zakupom gazu i sprawdzić, czy takie rozwiązanie pomogłoby stworzyć strategiczną rezerwę surowcową. Nie ma za to co liczyć na złagodzenie polityki klimatycznej przez Brukselę.
Ceny paliw kopalnych gwałtownie rosną. Musimy przyspieszyć zieloną transformację, a nie ją spowolnić – stawia sprawę jasno Simson.
