REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka

Szantaż gazowy Rosji nie działa. Nord Stream 2 na razie nie ruszy, a jeszcze szykują się nowe sankcje

Nord Stream 2 jest teraz okiem politycznego cyklonu. Rosyjskim gazociągiem Putin już szantażuje cały świat. Z kolei w Stanach Zjednoczonych do sankcji chcą wrócić Republikanie. Niemcy zaś stawiają sprawę jasno: w pierwszym półroczu 2022 r. szansę na uruchomienie nowego rurociągu są zerowe.

04.01.2022
11:30
dostawy-gazu-Czechy
REKLAMA

Władimir Putin rurociągiem Nord Stream 2 na całego gra co najmniej od ubiegłorocznych wakacji, kiedy Gazprom zaczął ćwiczyć Europę pomniejszonymi dostawami gazu. W efekcie zapasy w europejskich magazynach gazu zaczęły szybko topnieć a cena surowca gwałtownie rosnąć. I z wywołanym m.in. w ten sposób kryzysem energetycznym - widocznym niestety bardzo wyraźnie w rachunkach - mierzymy się na początku 2022 r.

REKLAMA

Tymczasem przekaz prezydenta Rosji jest bardzo prosty: wszystkie te kłopoty, wraz z astronomicznymi cenami gazu - znikną jak odjął ręką, jak tylko ze swoimi dostawami ruszy ukończony już Nord Stream 2. Ale ta presja Moskwy nie jest do końca skuteczna. O sankcjach na rosyjską rurę znowu bowiem mówi się głośno w Stanach Zjednoczonych. Z kolei Niemcy grają też w swoją gazową grę, ale życia Rosjanom ani myślą ułatwiać.

Nord Stream 2: wrócą amerykańskie sankcje?

Jak informuje Politico wraca temat ewentualnych sankcji ze strony USA wycelowanych w rosyjski gazociąg. Taką propozycję w Senacie zgłosił republikański Senator z Teksasu Ted Cruz. Proponowane regulacje zakładają nałożenia sankcji do 15 dni od przyjęcia tych przepisów. A w razie ich zawieszenia przez prezydenta Bidena (w zeszłym roku amerykański przywódca dogadał się w tej sprawie z kanclerz Angelą Merkel) - można będzie je przegłosować ponownie w Senacie większością 60 głosów. 

Alternatywną propozycję ma z kolei Robert Menedez, senator Demokratów z New Jersey. Chce surowych kary dla Moskwy, także wymierzone w Nord Stream 2, ale dopiero wtedy, jak Putin zrealizują powtarzaną od tygodni groźbę i rzeczywiście zdecyduje się na atak wojskowy na Ukrainę. Zdaniem Republikanów takie postawienie sprawy spowoduje jednak jeszcze większe manipulacje ze strony Rosji.

Czekanie, jak zaproponowała ta administracja i niektórzy z moich kolegów, poważnie grozi przekazaniem Putinowi kolejnej geopolitycznej broni do władania nad Ukrainą i naszymi europejskimi sojusznikami i partnerami - stawia sprawę jasno Michael McCaul, republikański kongresmen z Teksasu.

Niemiecka gra gazowa obija Moskwę

Zastanawiające jest zachowanie się Niemców względem Nord Stream 2. Z jednej strony projekt taksonomii UE, zakładający, że energia jądrowa i gaz ziemny są zielonym źródłem energii, nie spotkał się z wyraźnym sprzeciwem rządu w Berlinie. Swoją dezaprobatę zgłaszają jedynie członkowie gabinetu Olafa Schulza reprezentujący Zielonych: minister środowiska oraz minister gospodarki i klimatu. Warto jednak podkreślić, że Niemcom głównie zależy z wyrzuceniu z unijnej taksonomii energetyki jądrowej. Nasi zachodni sąsiedzi już zamknęli swoje trzy elektrownie atomowe, a do końca 2022 r. planują ostatnie trzy tego typu placówki. 

W sprawie gazu ziemnego, który przecież też jest paliwem kopalnym emitującym CO2, Berlin już tak bardzo zdecydowany nie jest (dziurę po atomie przecież trzeba czymś zasypać) i w tym zakresie projektu taksonomii UE nie krytykuje. Ale to też wcale nie znaczy, że Niemcy za chwilę otworzą szeroko drzwi dla Nord Stream 2.

REKLAMA

Raczej jest przesądzone, że przez kolejne miesiące będą ćwiczyć cierpliwość Rosji. Tak sugeruje stanowisko Federalnej Agencji ds. Sieci (Bundesnetzagentur), która pod koniec zeszłego roku stwierdziła, że decyzji w sprawie niezbędnej certyfikacji Nord Stream 2 nie ma co wypatrywać w pierwszym półroczu 2022 r. Tymczasem Rosjanie poinformowali, że zgodnie z wcześniejszymi wytycznymi rozpoczęli proces zakładania w Niemczech spółki zależnej.

I tak piłka cały czas jest po stronie Berlina i Brukseli. Już bowiem po zakończeniu niemieckiej certyfikacji, niezależnie od tego, kiedy ona ruszy - UE będzie miała dwa miesiące na jej rozpatrzenie. I jeżeli zajdzie taka potrzeba - okres ten może być wydłużony o kolejne dwa miesiące.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA