REKLAMA
  1. bizblog
  2. Pieniądze

Napiwek dla kasy samoobsługowej? Ten szantaż to wymysł sknerowatych szefów

Dej napiwek kasie samoobsługowej. Zaraz, zaraz, a kto właściwie ten napiwek dostanie? Oczywiście pracownicy - odpowiadają szefowie, udając, że tak o nich dbają. Ale tak naprawdę robią konsumentów w balona, żeby ich pracownicy zarabiali więcej, ale nie ich kosztem. Mieści wam się to w głowie? Amerykanom już się mieści, bo tam to już naprawdę się dzieje.

14.05.2023
7:18
Napiwek dla kasy samoobsługowej? Ten szantaż to wymysł sknerowatych szefów
REKLAMA

Idea napiwków, które tradycyjnie zostawiamy w usługach, najczęściej w restauracjach, właśnie na naszych oczach błyskawicznie ewoluuje. Zaledwie kilka dni temu przeczytałam ze zdumieniem, że wkrótce napiwki mogą być sugerowane w sklepach Apple. Nie wszędzie - to narazie pomysł w Apple Store w Towson w stanie Maryland i w dodatku wpadli na niego sami pracownicy, którzy założyli związek zawodowy.

REKLAMA

Napiwek ma być oczywiście dobrowolny, ale pomysł jest jednak kontrowersyjny, o czym związkowcy doskonale wiedzą. Tym bardziej, że polityka Apple obecnie jest taka, że jak pracownik przyjmie napiwek od klienta, zostanie zwolniony.

I w sumie po chwili sama się zdziwiłam, dlaczego się dziwę temu pomysłowi. Bo czym różni się sprzedawca w sklepie od kelnera w restauracji? Jeśli jesteśmy zadowoleni z jego obsługi, chcemy go docenić, szczególnie że wiadomo, że nie zarabia kokosów, to uznajemy to za normę w restauracji.

A drugiej strony można zadać sobie pytanie, czy to jednak nie szef powinien dbać o wynagrodzenie pracowników? To on prowadzi biznes, on podejmuje ryzyko, ale również on zgarnia premię za ryzyko. Powinien skalkulować sobie ten biznes tak, żeby klienci nie musieli dorzucać się do pensji zatrudnianych przez niego ludzi, aby ci przeżyli do pierwszego. Klient przecież płaci już określoną cenę, w której skalkulowane są pensje personelu.

I nagle na te dylematy kulturowo-moralno-kapitalistyczne, których nie da się rozwiązać, wjeżdża nagle jeden cwaniak z drugim i mówi: dej napiwek kasie samoobsługowej!

Dej, inaczej poczujesz się jak „kutwa”

To się naprawdę dzieje. Na razie w USA, o czym pisze "The Wall Street Journal”. Jeszcze nie w marketach, na razie ponoć na lotniskach, stadionach czy kawiarniach, ale to już trend, a nie jakieś pojedyncze przypadki. Płacisz w kasie samoobsługowej, a na koniec transakcji maszyna pyta cię, czy może doliczyć 10, a nawet 20 proc. napiwku.

Można kliknąć „nie” i po problemie. Nie do końca. Klienci mówią "The Wall Street Journal”, że czują się szantażowani. Amerykańskie badania pokazują, że ponad połowa ludzi daje się na to nabrać. Twierdzą, że normalnie napiwku by nie zostawili, ale skoro zostali poproszeni przez system zakończenia transakcji, nawet nie przez człowieka, ulegli presji.

Kliknięcie w opcję „bez napiwku” sprawia, że czujesz się jak kutwa – uważa cytowany przez "Rzeczpospolitą" przy okazji sprawy z Apple amerykański ekspert od etykiety Thomas Farley, który mówi wprost o istniej inwazji napiwków w USA.

I dodaje, że nieuchronnie zmierzamy w stronę kultury, w której oczekuje się od nas dawania napiwków za absolutnie wszystko.

Wróćmy jednak do idei napiwków dla maszyn. Firmy, które to rozwiązanie wprowadziły, wyjaśniają, że spoko, spoko, te pieniądze nie trafią do nich jako właścicieli automatów, ale zgodnie z ideą napiwku do pracowników.

Ale czy to znaczy, że jest ok?

Zauważacie, kiedy to się dzieje? Kiedy inflacja zżera pensje - tak, te amerykańskie też. A jednocześnie o pracownika wcale nie jest łatwo. Pracodawcy zatem wymyślili, że zamiast dawać pracownikom podwyżki, sfinansują wyższe zarobki z kieszeni klientów, których zaszantażują emocjonalnie.

Czy to jest ok? I tu wracamy do wcześniejszego dylematu: kto jest odpowiedzialny za godne zarobki pracownika: klient, czy jednak pracodawca? Tym razem odpowiedź staje się nieco prostsza.

REKLAMA

A co nam szkodzi? Jak kogoś stać, by zostawić kilka złotych napiwku, żeby zarabiającym pensję minimalną pracownikom żyło się łatwiej, to ok. A jak nie, to nie ma przecież obowiązku, czyż nie?

Otóż moim zdaniem ta tendencja to jednak problem, bo to kolejny krok do tego, że pracodawca wyzbywa się odpowiedzialności za pracownika. Nakłada na niego obowiązki, ale sam część własnych obowiązków wobec niego zrzuca na trzecią stronę.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA