REKLAMA
  1. bizblog
  2. Felieton

Coś niebywałego! Bankowcy chcą wrobić Skarb Państwa w w aferę frankową

„…bo w sumie na boomie mieszkaniowym, jaki był napędzany kredytem bankowym, również zyskał. Choćby na podatkach dochodowych od stworzonych w jego wyniku miejsc pracy czy podatku VAT” – twierdzi prezes Związku Banków Polskich. Czytam i nie wierzę.

11.12.2020
8:54
wyrok tsue
REKLAMA

Kwestia rozwiązania problemu kredytów frankowych znowu nabiera tempa. Po przedstawieniu proporcji KNF, by banki masowo i dobrowolnie zawierały ugody z kredytobiorcami na podstawie których kredyty frankowe przeliczane byłby tak, jakby od początku były złotowymi, głos zabrali bankowcy, a wśród nich Związek Banków Polskich, reprezentujący interesy środowiska bankowego.

REKLAMA

I wygląda na to, że o ile prezesi banków z portfelami frankowymi wypowiadają się na temat propozycji KNF w wyważony sposób, o tyle prezes ZBP najwyraźniej wziął na siebie rolę zderzaka. To on od wczoraj na łamach różnych mediów próbuje odwracać kota ogonem i na temat problemu frankowego opowiada takie rzeczy, że włos się na głowie jeży.

Niezawiniona katastrofa”? Naprawdę?!

Jeśli dochodzi do niezawinionej katastrofy gospodarczej, a tak się wydarzyło w sprawie frankowej, należy poszukiwać dróg wyjścia, które będą budować zaufanie, a nie mury, więc oceniam inicjatywę KNF jako ważną

– powiedział na łamach czwartkowej „Rzeczpospolitej” Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich.

Muszę przyznać, że to mistrzostwo manipulacji. Prezes Pietraszkiewicz tylko „przy okazji” wspomina, że problem frankowy jest niezawiniony, bo główna teza tego zdania jest inna: pomysł KNF jest ważny. Ale ziarno zostało zasiane, a w gruncie rzeczy najważniejszy przekaz jest taki: banki nie są winne temu, co się stało. To się po prostu stało. Samo się stało.

Szkoda, że sądy, które masowo orzekają w sprawach kredytów frankowych na rzecz kredytobiorców, mają inne zdanie. Komu tu teraz wierzyć. Sądom czy prezesowi organizacji broniącej jednej grupy interesu? Hmmmm…

A więc banki są niewinne, a w dodatku strasznie cierpią, bo państwo nakłada na nie duże ciężary i właściwie tylko z powodu tych ciężarów dotąd nie proponowały masowo ugód klientom – twierdzi prezes ZBP.

Inaczej na pewno by to dobrowolnie zrobiły.

No ale przecież płacą podatek bankowy, składają się na Bankowy Fundusz Gwarancyjny, ratują SKOK-i, a na dodatek przez pandemię muszą sobie radzić w świecie bardzo niskich stóp procentowych. To wszystko negatywnie odbija się na ich wyniku finansowym. 

Żeby była jasność: negatywnie nie oznacza, że banki notują straty, po prostu notują o połowę mniejsze zyski niż rok temu. Najświeższe dane KNF pokazują, że zysk sektora bankowego w okresie od stycznia do października 2020 r. spadł o 49 proc. i wyniósł 6,71 mld zł.

Zdaniem prezesa Pietraszkiewicza KNF powinien zatem w swojej propozycji zadbać również o to, by zdjąć z banków część tych strasznych obciążeń, żeby zyski tak nie spadały. A wtedy banki może pomyślą nad ugodami.

Ale to jeszcze nic. Najlepsze zaczyna się dalej.

Niech Skarb Państwa się dorzuci

Prezes Pietraszkiewicz na łamach wspomnianej „Rzeczpospolitej” sugeruje, że poza ulżeniem sektorowi bankowemu w tych licznych opłatach, które musi ponosić, w kosztach przewalutowania   powinien partycypować również Skarb Państwa, bo państwo przyczyniło się do udzielania frankowych hipotek i było tego beneficjentem.

I tę tezę, że przecież państwo samo korzystało na hipotekach frankowych lansuje w różnych mediach.

Wielce powinno być wskazane włączenie się do tego procesu także Skarbu Państwa, ważnego beneficjenta wybudowania tych kilkuset tysięcy mieszkań

– powtórzył Pietraszkiewicz PAP Biznes.

A na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” nawet wdaje się w szczegóły, wyjaśniając, że Skarb Państwa zyskał, bo kredyty napędzały boom budowlany, a boom stworzył nowe miejsca pracy, a więc więcej ludzi płaciło wyższy podatek dochodowy, który wpływał przecież do budżetu. No i jeszcze budżet notował z tego powodu również wyższe wpływy z tytułu podatku VAT.

Brakuje mi w tym ciągu logicznym już tylko propozycji, że dorzucić do kosztów rozwiązania problemu frankowego powinni się w zasadzie wszyscy, którzy kupili mieszkanie lub dom w czasie boomu lub później. Nieważne, czy na kredyt, czy za gotówkę. No bo gdyby nie boom, nie powstałoby by tyle mieszkań, a więc deficyt na rynku mieszkaniowym byłby znacznie większy niż dziś. A im mniej mieszkań na rynku, tym są one droższe. Dzięki frankowiczom (i bankom ostatecznie przecież) ludzie mogli zatem kupować mieszkania taniej. Czyż nie? Niech się więc dorzucą do przewalutowania w podzięce.

ZBP: To wasza wina, bo nam nie zabroniliście

I jeszcze jeden argument ZBP: koszty masowych ugód powinny być rozłożone między banki, frankowiczów i Skarb Państwa.

Także dlatego, że to instytucje państwa sprzeciwiały się zakazowi udzielania kredytów walutowych w połowie poprzedniej dekady

– powiedział prezes ZBP na łamach „DGP”.
REKLAMA

To prawda, że w 2005 roku Związek Banków Polskich apelował, by nadzór bankowy w ogóle zakazał udzielania kredytów w obcych walutach.

Ok. W takim razie ZBP może mieć czyste sumienie i nie musi się dorzucać do kosztów przewalutowania. Niech będzie. Ale banki? To, że ktoś nie zakazał im wejścia do sklepu z cukierkami nie znaczy, że dał pozwolenie, by wejść i te cukierki kraść! Można było wejść i je po prostu legalnie kupić. Albo w ogóle do sklepu nie wchodzić.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA