REKLAMA
  1. bizblog
  2. Praca /
  3. Pieniądze

Nauczyciele mają dość. Zamiast do szkoły pójdą strajkować

Na tydzień przez rozpoczęciem nowego roku szkolnego relacje między Ministerstwem Edukacji i Nauki a Związkiem Nauczycielstwa Polskiego są bardzo złe. Obie strony zarzucają sobie wzajemnie działanie na szkodę polskiej szkoły. Według resortu związkowcy są politycznie powiązani z totalną opozycją. ZNP zaś uważa, że resort wszystko na siłę upraszcza i nie przygotowuje się na coraz bardziej oczywiste zagrożenia. Dlatego nauczyciele już 1 września organizują akcję protestacyjną.

24.08.2022
13:18
ile-zarabia-nauczyciel-strajk
REKLAMA

Ministerstwo Edukacji i Nauki pod rządami Przemysława Czarnka nigdy nie pałało szczególnym uczuciem do ZNP. Z nieukrywaną wzajemnością. I teraz, raptem na kilka dni przez startem kolejnego roku szkolnego, poziom wzajemnej niechęci wydaje się rekordowy. Związek Nauczycielstwa Polskiego już na 1 września zapowiada akcję protestacyjną. Jej szczegóły mamy poznać w przyszłym tygodniu.

REKLAMA

Tym samym strajk nauczycieli znowu wisi na włosku. Chociaż wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski w Sygnałach Dnia radiowej Jedynki stwierdził jednoznacznie, że dzisiaj nie ma żadnych powodów do organizowania tego typu protestu. Nauczyciele mają jednak zgoła odmienne zdanie.

Inflacja jest prawie 16 proc. Nauczyciele odchodzą z zawodu, dyrektorzy mają ogromne problemy w znalezieniu chętnych do pracy, pogarszają się warunki nauki i pracy w szkołach i przedszkolach. Powodów jest dużo - stawia sprawę jasno Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka prasowa ZNP.

Ile zarabia nauczyciel? Różne dane resortu i związkowców

Nie jest tajemnicą, że główna oś sporu dotyczy pieniędzy. Nauczycielom zwiększono od 1 maja uposażenia o 4,4 proc. Dodatkowo nauczyciele kontraktowi i stażyści otrzymają 1 września podwyżkę w wysokości 8-10 proc. Zdaniem wiceministra Dariusza Piontkowskiego dzięki temu zaczynający pracę w szkole nauczyciel stażysta już na starcie będzie miał wyższe wynagrodzenie o 20 proc. 

To będzie nieco ponad 4000 zł netto. Nauczyciel dyplomowany zaś, z wszystkimi dodatkami i z wychowawstwem, zarobi nawet 6800 zł netto - wylicza na radiowej antenie wiceszef MEiN.

Nauczyciele jednak nie zostawiają na tych wyliczeniach suchej nikt. Ich zdaniem takie wynagrodzenia są możliwe, ale tylko w przypadku pracy co najmniej na dwóch etotatach. 

Wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela dyplomowanego wynosi dzisiaj 4224 zł brutto. To jego pensja gwarantowana brutto, do której należy doliczyć ok. 20 proc. różnych dodatków. I to wszystko. Nauczyciele są oburzeni i pytają, o których dyplomowanych chodzi, bo na swoich „paskach” takich kwot nie oglądają. Czy to celowe działanie, by pokazać, że nauczyciele dużo zarabiają i chcą jeszcze protestować? - zastanawia się Magdalena Kaszulanis.

Wyższe pensum to więcej wakatów

Dariusz Piontkowski przekonuje jeszcze, ze nauczyciel dyplomowany mógł zarabiać nawet 7500 zł na rękę, ale na przeszkodzie tych zwyżek stanęli sami nauczyciele, którzy nie zgodzili się na podwyższenie pensum z 18 do 22 godzin. Ten proces miał trwać nawet trzy lata, bo jak przyznaje resort edukacji: zmiany w pensum będą się wiązały z ruchami kadrowymi. Ale po stronie związkowców nie było zgody na takie rozwiązanie. Aprobaty nie wyraził nie tylko ZNP. Bardzo ostro też na takie propozycje zareagowali związkowcy z NSZZ Solidarność. Ich zdaniem podwyższenie pensum, spowoduje jeszcze większe odejścia z pracy nauczycieli niż teraz i w efekcie w całym kraju może być nawet 50 tys. wakatów. 

Obrona miejsc pracy jest priorytetem Związku, dlatego protestujemy przeciwko propozycji zwiększenia pensum! - czytamy w stanowisku Solidarności.

Już teraz w polskich szkołach ma brakować od 12 do nawet 17 tys. nauczycieli. ZNP szacuje, że może brakować w całym kraju nawet 20 tys. belfrów. Tymczasem nauczyciele mają zupełnie inny pomysł na swoje pensje. Już w lipcu ZNP wzywał rząd i resort edukacji do podjęcia konkretnych rozmów na ten temat. 

W związku z bardzo trudną sytuacją materialną nauczycieli i pracowników niebędących nauczycielami ZNP wystąpił do pana premiera Mateusza Morawieckiego o pilne, niezwłoczne podjęcie rozmów na temat wzrostu wynagrodzeń nauczycieli o co najmniej 20 proc. - czytamy w stanowisku ZNP.

MEiN na razie przedstawiło inną propozycję: podwyżka 9 proc. od 1 stycznia 2023 r. Zdaniem nauczycieli to jednak nijak nie wyrównuje obecnych wyzwań inflacyjnych. 

Strajk wisi na włosku

Czy w związku z tymi nieporozumieniami na linii ZNP - Ministerstwo Edukacji i Nauki można spodziewać się jakiś protestów w szkołach? Start roku szkolnego ma być spokojny, ale nie wiadomo, co potem. 

Przygotowanie protestu trwa co najmniej 2-2,5 miesiąca. Jeżeli nic się zmieni, jeżeli w dalszym ciągu będziemy mieć do czynienia z pauperyzacją tego środowiska, zawirowaniami organizacyjnymi, prawnymi czy podręcznikowymi, to trudno będzie powiedzieć, że protestu nie należy się spodziewać - stwierdził na antenie RMF FM Sławomir Broniarz, szef ZNP.

Być może uda się wypracować wspólne stanowisko w trakcie prac zespołu ds. statusu zawodowego pracowników oświaty. Ostatni raz zebrał się 7 grudnia 2021 r. i wtedy obrady zerwał minister Przemysław Czarnek. 

REKLAMA

I jeżeli to nie przyniesie rezultatu, jeżeli w dalszym ciągu prace nad budżetem roku 2023 pokażą, że środowisko nauczycielskie przegrywa w zderzeniu z inflacją - a musimy powiedzieć, że przegrana nauczyciela, to przede wszystkim przegrana edukacji, przegrana ucznia, który jest solą tej edukacji - to bez wątpienia wszystkie trzy związki zawodowe mówią wyraźnie: musimy się liczyć także z bardzo radykalną formą protestu, którą jest strajk - stawia sprawę jasno Broniarz.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA