REKLAMA
  1. bizblog
  2. Biznes

Gig economy jako pomoc w rekrutacji. Polak chce pomóc wielkim korporacjom oraz studentom

Przepracowanie, wypalenie zawodowe i presja na zwiększenie wydajności – właśnie te problemy konsultingu stara się rozwiązać Daniel Robaczewski, założyciel Vaqatu. To platforma łącząca menedżerów ze studentami, którym zlecane są pojedyncze zadania i projekty.

23.01.2023
7:43
Gig economy jako pomoc w rekrutacji. Polak chce pomóc wielkim korporacjom oraz studentom
REKLAMA

Vaqat weryfikuje użytkowników, którzy mogą się logować tylko studenckim mailem, a następnie sprawdza ich umiejętności, np. w Excelu, SQL-u czy Pythonie. Następnie pozostaje im oczekiwanie na projekt. Z drugiej strony są managerowie w korporacjach, którzy chcą oszczędzić czas pracowników. Mogą oni outsource’ować prostsze zadania do studentów, np. takie, które nie wymagają wykorzystania poufnych danych.

REKLAMA

Zdarzały się dni, w których każda godzina była na wagę złota, bo decydowała o tym, czy pójdę spać lub czy wezmę prysznic, więc czasochłonne, proste i niepoufne zadania, takie jak porządkowanie bazy w excelu z tysiącem miast, które trzeba było odnaleźć na Google Maps i przypisać do regionów, zlecałem siostrze - mówi Daniel Robaczewski o swoim doświadczeniu zawodowym.

Przez Vaqat przepłynęło już ponad 100 tys. złotych – od firm do studentów. Firma pobiera 20-proc. prowizję

Platforma ma na koncie ponad 100 pilotażowych projektów w 15 państwach z największymi korporacjami, takimi jak Bain & Company, OC&C, Altman Solon, Artefact, ale także ze startupami, funduszami inwestycyjnymi czy siecią restauracji. Z Vaqat korzysta obecnie ponad 1600 studentów z 250 uniwersytetów na całym świecie. Start-up w styczniu zamknął preseedową rundę finansowania z wynikiem ponad 1,8 mln złotych pozyskanych od Untapped Capital, amerykańskiego funduszu Venture Capital, a także prywatnych inwestorów w Stanach, Polsce, Wielkiej Brytanii, Francji i Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

O szczegółach projektu rozmawiam z samym jego pomysłodawcą – Danielem Robaczewskim.

Karol Kopańko, Bizblog.pl: Pracowałeś w konsultingu. Realizowałeś projekt w Pakistanie i z przepracowania trafiłeś do szpitala. Tyle wiem z Internetu. Zacznijmy więc od tej historii.

Daniel Robaczewski, CEO Vaqat: Projekt w Pakistanie wśród moich kilkunastu projektów w konsultingu był zdecydowanie najgorszy. Niestety, nie odkryję Ameryki, mówiąc, że cała branża doradztwa strategicznego nie słynie z tzw. 9-5 (unormowanych godzin pracy - przyp. red.).

Nie uważam, że jest to złe - nie chcę demonizować tej ścieżki kariery, bo oferuje ona ogrom benefitów.

Przy sprzedaży projektu za kilka milionów dolarów klient oczekuje, że zespół doradczy rzeczywiście dostarczy realnej wartości w szybkim czasie i będzie bardzo responsywny.

Jak wyglądają takie projekty?

W momencie, kiedy przyjeżdżam na nowy projekt, mam 2-3 miesiące na zapoznanie się z problemem, znalezienie rozwiązania, łącznie z analizą liczbową czy jakościową, a następnie muszę przedstawić to w zrozumiały i akceptowalny sposób klientowi.

I 8 godzin dziennie nie wystarczy?

Niestety nie. Firmy konsultingowe, banki inwestycyjne czy duże kancelarie w pewien sposób starają się rekompensować długie godziny pracy - wysokie pensje, jasna ścieżka rozwoju, często bardzo ciekawe projekty, duża odpowiedzialność od samego początku, drogie kolacje, ekskluzywne hotele czy nawet usługi concierge’a. Po kilku latach w branży niektórzy odchodzą na bardzo wysokie pozycje w innych firmach, często u klientów czy w funduszach inwestycyjnych. Sheryl Sandberg (była wiceprezes Google i obecny szef operacyjny Meta) zaczęła karierę w McKinsey’u, Indra Nooyi (CEO Pepsi) pracowała w BCG, a Meg Whitman (CEO Hewlett Packard’a) w Bainie.

I dlatego – znając branżę od środka – postanowiłeś rozwiązać jej problem?

Zauważyłem, że spora część zadań, które mogą zająć mi czasem kilka godzin dziennie, nie jest wcale tak skomplikowana i nie zawiera poufnych danych. W 2021 roku, tuż przed założeniem Vaqatu, siedziałem wraz z partnerem do szóstej rano (z piątku na sobotę) i szukaliśmy benchmarków cenowych dla klienta, który potrzebował tego na rano, bo miał spotkanie z ministrem. Brzmi skomplikowanie, ale polegało to na researchu informacji w artykułach online. Spokojnie mogłem poprosić o pomoc dziesięciu studentów, którzy znaleźliby dokładnie to samo, a ja i partner skończylibyśmy dzień o ósmej wieczorem, już po sprawdzeniu dostarczonych wyników. To jeden z powodów, dlaczego postanowiłem odejść i rozwiązać ten problem.

Jakie zadania chcesz outsource’ować do studentów w Vaqat?

Pracujemy z firmami z różnych branż i państw, zadania są bardzo zróżnicowane. Student z Uniwersytetu Stanforda robił tzw. store checki, czyli zbierał informacje na temat fizycznego produktu w sklepie w San Francisco - polegało to na pójściu do sklepu i opisaniu, jak wybrany produkt jest ułożony na półce, jakie ma opakowanie, jak wygląda proces zakupu. Brzmi może trywialnie, ale jest to realne i nierzadkie zadanie w konsultingu. W 2018 roku jako już doświadczony konsultant, spędziłem trzy weekendy w Nowym Jorku, robiąc wyłącznie store checki na mój projekt.

Przykładem z drugiego końca spektrum, może być firma biotechnologiczna, która wzięła studentkę w Londynie do zbudowania dashboardu w Power BI albo startup w San Francisco, który połączył się ze studentem informatyki w Niemczech w celu zbudowania krótkiego algorytmu. Mieliśmy również jednorożca technologicznego w Dubaju, który zatrudnił studentkę inżynierii w Londynie, aby przetłumaczyła ich aplikację mobilną na japoński oraz studentów, którzy wspierali zespół konsultingowy poprzez zdobywanie informacji rynkowych po norwesku, duńsku i szwedzku.

Brzmi jak zadanie dla freelancera.

W wielu przypadkach firma wręcz powinna zatrudnić freelancera zamiast studenta przez Vaqat. Jeśli potrzebuję pomocy przy projekcie, który wymaga specjalistycznej wiedzy, to student, niezależnie od ilości staży i wybitnej edukacji, po prostu nie jest w stanie sprostać zadaniu ze względu na brak doświadczenia. Będzie się to wiązać z wyższymi kosztami, ale wtedy firma płaci za ekspertyzę.

Gdzie jest więc nisza dla Twojej platformy?

Vaqat może zastąpić freelancera w zadaniach, które normalnie firma zleciłaby stażyście czy też „świeżemu” analitykowi. Wielu naszych klientów, wśród których są topowe firmy doradcze i start-upy na całym świecie, robi to z trzech powodów. Po pierwsze, jest to dużo tańsze rozwiązanie niż freelancer. Po drugie, dobrzy freelancerzy szukają zadań na poziomie ich doświadczenia, a googlowanie informacji w Internecie niekoniecznie czymś takim jest. Na koniec zostawiłem najważniejsze - studenci, a przynajmniej większość z nich, aktywnie szuka pracy.

Poprzez wykonywanie krótkich zadań, które pomogą pracownikowi, firma może też weryfikować potencjalnych kandydatów do pracy, niezależnie czy studiują na najbliższej uczelni, czy za granicą. Mieliśmy, na przykład, projekt dla jednej z największych firm konsultingowych w Warszawie, który wykonał Polak studiujący na Stanfordzie. Poprzez zlecenie takiego zadania, firma zidentyfikowała dobrego kandydata, który być może kiedyś dołączy do nich na pełen etat i za tę część HR-ową nie zapłaciła nawet złotówki (zapłaciła tylko za samo zadanie).

A propos płatności - widzę, że stawka godzinowa to 10 dol. - czy to podobne pieniądze, jakie firma musiałaby zapłacić na stażu?

Nasze stawki są powiązane z poziomem weryfikacji studenta. $10 za godzinę kosztuje student, który wypełnił swój profil na platformie, ale nie przeszedł dalszej weryfikacji. Mogą oni podnieść swoją stawkę poprzez zdawanie naszych wbudowanych testów, np. z Excela, a także poprzez wykonywanie zadań i otrzymywanie dobrych ocen projektowych. Aktualnie, nasza najbardziej zweryfikowana studentka kosztuje $25.5 za godzinę, ale firmy już wiedzą, że kandydatka jest sprawdzona - zdała wszystkie nasze testy i otrzymała wysokie noty z 6 projektów dla różnych firm w Londynie, Singapurze, Seattle i San Francisco.

Jeśli chodzi o porównanie ze stawką na stażu - wszystko zależy od branży i kraju. Stażysta w londyńskim banku inwestycyjnym zarobi kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie, a student w startupie może nie dostać nawet laptopa do pracy.

Ile w takim razie zarabiają u was?

Średnio studenci zarabiają od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych za projekt.

Jak testujecie ich umiejętności?

Przed wybraniem studenta, firma ma trzy wbudowane narzędzia do weryfikacji kandydata. Po pierwsze, mamy wbudowany czat, gdzie można przeprowadzić szybką rozmowę rekrutacyjną. Po drugie, po każdym projekcie student otrzymuje feedback od przełożonego, który jest częściowo widoczny dla innych firm, więc mogą sprawdzić na przykład, jak zostały ocenione umiejętności komunikacyjne danej osoby. Finalnie, mamy wbudowane “centrum umiejętności” (“Skills Center”), w którym są różnego rodzaju testy, np. z Excela, PowerPointa, SQL czy Pythona. Firmy mogą też tworzyć swoje własne zadania do weryfikacji kandydatów.

REKLAMA

Na koniec: widzisz, że budowa startupu pomoże ci w osiągnieciu odpowiedniego balansu pomiędzy pracą, a życiem osobistym?

Uważam, że tworzenie startupu na wczesnym etapie, jeśli chcemy, żeby firma dynamicznie się rozwijała, niestety nie wiąże się z krótszymi godzinami pracy, niż w konsultingu. Myślę, że średnio od 8 do 23 jestem w pracy, ale mam nadzieję, że po kolejnej rundzie finansowania, zatrudnieniu większego zespołu, moja dodatkowa godzina będzie przynosić już małą korzyść marginalną, więc pozwolę sobie na krótsze dni, a może nawet wolne weekendy.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA