REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka

Energetycy czekają na rozmowy z rządem. Chcą dostać to samo, co górnicy

Chociaż wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Bruksela nie zgodzi się na umowę społeczną z górnikami w przedstawionej formie, to rząd konsekwentnie realizuje swój plan transformacji energetycznej i znowu na nikogo się nie ogląda. A że energetykom obiecano też takie same negocjacje? Bez przesady, kto by się takimi głupotami przejmował.

24.06.2021
11:02
energetycy-umowa-społeczna
REKLAMA

Rząd dopina właśnie ostatni guzik do tego, żeby powołać do życia Narodową Agencję Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE), która ma posprzątać po państwowych spółkach aktywa węglowe i tym samym uwolnić ich zdolności inwestycyjne.

REKLAMA

Jeszcze tylko kilka dni, do 28 czerwca trwają konsultacje społeczne przygotowanego przez Ministerstwo Aktywów Państwowych projektu „Transformacja sektora elektroenergetycznego w Polsce. Wydzielenie wytwórczych aktywów węglowych ze spółek z udziałem Skarbu Państwa”. Ostateczne kreślenie tych przepisów miało być też okazją do tego, żeby wreszcie na poważnie rozmawiać nie tylko z górnikami, ale też z energetykami i ciepłownikami, którzy od miesięcy starają się przekonać władzę, że oni też są częścią przyszłej transformacji energetycznej. 

My też chcemy mieć gwarancje zatrudnienia. Też mamy swoje rodziny na utrzymaniu, kredyty i inne zobowiązania

– przekonuje Bogdan Tkocz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Tauron Serwis.

Transformacja energetyczna w Polsce to nie tylko górnicy

Na razie rząd zrobił wszystko, co możliwe, żeby z jednej strony górnicy mogli poczuć się docenieni i zabezpieczeni, a z drugiej energetycy i ciepłownicy utrzymywali, że władza ich ignoruje i udaje, że ich nie ma. Przecież porozumienie z górnikami - wyznaczające datę zamknięcia ostatniej kopalni na rok 2049 - podpisano już 25 września minionego roku. Przez następne miesiące zaś dopieszczano umowę społeczną, której to porozumienie ze swoim harmonogramem jest fundamentem.

Ostatecznie zawarto w niej gwarancje zatrudnienia dla górników, indeksację ich wynagrodzenia w kolejnych latach, a także jednorazowe odprawy w wysokości 120 tys. zł. Energetycy i ciepłownicy byli w tych ustaleniach całkowicie pomijani. Bo rząd chciał szybko uspokoić górników i oddalić jak najdalej widmo ich ewentualnej demonstracji w Warszawie.

Energetycy i ciepłownicy nie mają takiej siły rażenia

Najwyraźniej manifestacja górników z palącymi oponami w tle ma zdecydowanie większą siłę rażenia niż potencjalne pikiety energetyków i ciepłowników. Przecież wcale nie jest tak, że ci pierwsi w trudzie i znoju negocjowali z władzą treść umowy społecznej, a drudzy mieli wszystko w nosie i woleli iść na piwo. Wszak Komitet Protestacyjno-Strajkowy w Grupie Kapitałowej Tauron zawiązano jeszcze zanim podpisano porozumienie wrześniowe.

Już wtedy energetycy żądali od rządu konkretnych deklaracji. Ale doczekali się jedynie zapewnień na piśmie ze strony wiceministra aktywów państwowych Artura Sobonia, że „żadne rozstrzygnięcia w przedmiocie transformacji ie zostaną podjęte bez konsultacji ze stroną społeczna z sektora elektroenergetycznego”.

Mijały kolejne miesiące i nic się nie zmieniało. W końcu zawiązano Ogólnopolski Komitet Protestacyjni-Strajkowy Spółek Energetyczno-Górniczych, Okołoenergetycznych i Ciepłowniczych, który w swoim pierwszym liście do wicepremiera i szefa aktywów państwowych Jacka Sasina jednoznacznie zaznaczył, że bez gwaranacji odbioru węgla dla energetyki cała ta transformacja nie ma sensu. 9 czerwca zorganizowano nawet w tej sprawie manifestację w Warszawie. Ale chyba na nikim pikieta nie zrobiła wrażenia, bo negocjacji z energetykami i ciepłownikami jak nie było - tak dalej nie ma.

Związkowcy: bez takich gwarancji jak górnicy - nie odpuścimy

Jeżeli w rządzie panuje przekonanie, że takie ignorowanie zdaje na dłuższą metę egzamin - to trzeba będzie szybko zmodyfikować ten pogląd. Bo energetycy i ciepłownicy może i mają wrażenie, że rząd - w przeciwieństwie do górników - nie traktuje ich poważnie. Ale z pewnością nie mają zamiaru odpuścić. 

Bez takich gwarancji, jakie dostali górnicy i podobnej umowy społecznej nie pójdziemy nawet o krok dalej. Inna sprawia, że bez ustaleń z nami umowa społeczna z górnikami nie ma żadnego sensu

– przekonuje Bogdan Tkocz.

O tym, że takie rozmowy prędzej czy później muszą się rozpocząć, przekonany jest też Artur Wilk ze Związku Zawodowego „Kontra”. Uważa, że dobrym pretekstem do ich rozpoczęcia byłoby zakończenie konsultacji społecznych w sprawie NABE.

Oczekuję, że wtedy wróci temat umowy społecznej dla nas

– mówi w rozmowie z Bizblog.pl.
REKLAMA

Energetyków i ciepłowników bardzo też interesuje kto w przyszłości będzie rządzić NABE? Kto zasiądzie w zarządzie tej spółki, a kto w jej radzie nadzorczej.

„To muszą być osoby związane z branżą energetyczną. Nie może być takiej stacji, tak jak w jednej z małopolskich spółek energetycznych, w której do rady nadzorczej trafił niedawno lekarz” - nie ma wątpliwości Tkocz.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA