Nie 500+, a 1000+. I nie na dzieci, a dla każdego Polaka. Czy nasz kraj jest na to gotowy?
Pieniądze dla wszystkich za darmo? To mogłoby być takie 500+, ale dla wszystkich, nie tylko dla tych, którzy się rozmnażają, i nie 500, ale trochę więcej, żeby można było za to przeżyć miesiąc. Kuszące? Polska właściwie zrobiła już pierwszy krok, ale czy jesteśmy gotowi na kolejny? Czy świat jest na to gotowy?
Na początku tego roku jeden z najbogatszych Japończyków Yusaku Maezawa ogłosił, że rozda swoim followersom na Twitterze 1 miliard jenów, czyli ok 9 mln dol. Kto je dostanie? Ten, kto do 7 stycznia podał dalej wpis miliardera na Twitterze. Na głowę wyjdzie po ok 9 tys. dol. na jednego obserwującego.
Po co to wszystko? Zabawa bogatego człowieka? Yusaku Maezawa bawić się umie, to on będzie pierwszym człowiekiem, który poleci w kosmos ze SpaceX. Ale tym razem to eksperyment społeczny. Miliarder chce bowiem sprawdzić, czy pieniądze uszczęśliwią ludzi. Badać będzie to zespół naukowców.
To dalej brzmi jak kaprys. Jednak prawdziwy cel jest znacznie poważniejszy. Yusaku Maezawa chce w ten sposób zainicjować w Japonii poważną debatę na temat tzw. dochodu podstawowego, a więc świadczenia, które miałby otrzymywać każdy obywatel, bez wyjątków, bez kryterium dochodowego, bezterminowo. Dochód podstawowy, bez osiągania dochodów z pracy miałby pozwolić każdemu człowiekowi na minimum egzystencji.
- Mamy zrównoważony budżet z… gigantyczną dziurą
- Chrzanię takie oferty pracy. Więcej wyciągnę na kasie w Lidlu
- Urlop od korporacji, czyli jak wkurzyć przedsiębiorców
Yusaku Maezawa nie jest wariatem. Ani komunistą. A może i jest, ale takimi jak on są w takim razie również Elon Musk, Mark Zuckerberg, Richard Branson, a przed nimi był również Martin Luter King. Oni wszyscy są zwolennikami dochodu podstawowego.
Po co? I właściwie dlaczego?
To nie jest mrzonka bogatych chłopców o komunistycznych zapędach
Pierwszy o czymś na kształt powszechnego dochodu podstawowego pisał angielski myśliciel i polityk Thomas More już w XVI wieku. Widział w tym szansę na niwelowanie różnic społecznych, co było jego zdaniem jedynym sposobem na pokojowy rozwój społeczeństw. Jest jeden szkopuł: More zakładał, że nie ma czegoś takiego jak własność prywatna.
Wieki później laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii z 1977 r. James Meade stwierdził, że bogaci mają ogromny zasób dóbr nie tylko dzięki własnym zdolnościom, ale również dlatego, że są częścią społeczeństwa, w którym funkcjonują. Kapitalizm nie przewiduje wynagradzania kobiet wychowujących dzieci, bez których społeczeństwo by się nie rozwijało. Dlatego noblista również głosił idee powszechnego dochodu podstawowego.
W ostatnich latach dyskusje na jego temat znów się ożywiły, ale tym razem z innego powodu. Robotyzacja i automatyzacja zabierają ludziom pracę. Owszem, w miejsce zanikających zawodów powstają nowe, lecz bilans pozostanie ujemny. Według firmy doradczej McKinsey do 2050 r. w wyniku robotyzacji gospodarki pracę straci na świecie 250 mln ludzi. Światowej sławy futurolog Ray Kurzweil uważa nawet, że do 2050 roku aż 90 proc. prac fizycznych będą wykonywały maszyny, a nie człowiek, a 9 mld (!) ludzi nie będzie miało zajęcia. I to jest problem, z którym próbują się już dziś mierzyć wizjonerzy. I niektóre kraje świata.
Porażka w Berlinie?
Zacznijmy od końca. W połowie ubiegłego roku w Berlinie rozpoczęto trzyletni eksperyment pod nazwą: solidarny dochód podstawowy. 1000 osób przez trzy lata ma otrzymywać świadczenie bezwarunkowe w wysokości 424 euro. Po co? No właśnie. Władze chciały w ten sposób zapewnić ludziom poczucie bezpieczeństwa, które miało ich aktywizować i wyciągnąć z długotrwałego bezrobocia.
Na początku stycznia niemiecka prasa zaczęła pisać o fiasku eksperymentu, bo przez pierwsze pół roku zaledwie 48 osób z 1000 znalazło pracę. Władze są jednak dobrej myśli i liczą, że eksperyment się jeszcze rozkręci, jest na to jeszcze 2,5 roku.
Czy to rzeczywiście nie za szybko, by odtrąbić klęskę idei dochodu podstawowego? Pamiętajmy, że to nie ma być program aktywizacji bezrobotnych. To świadczenie, które miałoby należeć każdemu i zawsze. Owszem, ma dać czas na próbę przebranżowienia, ale sam pomysł wynika z tezy, że w przyszłości pracy nie wystarczy dla wszystkich, a społeczeństwo nie powinno pozwolić umierać ludziom z głodu. Eksperyment powinien raczej wykazać, czy ludzie z powodu darmowych pieniędzy nie rzucą pracy. To byłoby destrukcyjne.
Alaska jako pierwowzór
1982 rok. Bogata z powodu wydobycia ropy i gazu Alaska uznaje, że jej dobra naturalne należą do wszystkich mieszkańców, więc i zyskiem z ich wydobycia trzeba podzielić się ze społeczeństwem. Alaska jest właściwie nie tylko pierwszym, ale w pełni realizującym ideę dochodu podstawowego regionem.
Świadczenie wypłacane jest nieprzerwanie do dziś. Jaka płynie z tego lekcja? Nie, ludzie nie rozleniwili się, rzucając masowo pracę. Wskaźnik stałego zatrudnienia nie zmniejszył się, natomiast liczba osób podejmujących pracę na część etatu nawet wzrosła.
Lekcja pierwsza: darmowe pieniądze nie muszą rozleniwiać.
Namibia też chciała dobrze
W latach 2008-2009 eksperymentu podjęła się mała miejscowość w Namibii – Omitara. Tam dochód podstawowy miał być receptą na biedę – najubożsi otrzymywali 10 euro miesięcznie. Efekt? Ludzie przestali się wstydzić biedy i zaczęli być bardziej aktywni społecznie, bezrobocie spadło o 50 proc., wzrosła natomiast o 30 proc. aktywność gospodarcza, bo kwitnąć zaczęły mikroprzedsiębiorstwa. Spadła również o 40 proc. przestępczość, a odsetek zagrożonych ubóstwem zmniejszył się z 76 proc. do 37 proc.
Warto jednak dostrzec, że eksperyment Namibii to tak naprawdę rodzaj świadczenia socjalnego, a nie powszechny dochód podstawowy, bo ograniczono go tylko do najbiedniejszych. Dla wszystkich zabrakło pieniędzy. Dla tych wybranych ostatecznie też pieniądze się skończyły i w 2009 roku program przerwano.
Żebyśmy jednak nie stracili z oczu celu: gospodarka Namibii, a już tym bardziej Omitara ze społecznością liczącą 1200 osób, z całą pewnością nie jest zautomatyzowana. Nie ma robotów, które zabierają ludziom pracę, ale generują wartość w gospodarce, która potem można rozdystrybuować. Nic dziwnego, że zabrakło pieniędzy.
Finlandia się poddała
Zabrakło ich również w bogatejj Finlandii, która zaczęła eksperymentować z dochodem podstawowym w 2017 r. Tam świadczenie było bezwarunkowe. Grupie wybranych bezrobotnych wypłacano 560 euro miesięcznie, nawet po znalezieniu przez nich zatrudnienia. Eksperyment zakończył się w 2019 rok. Jakie przyniósł skutki?
Biorący udział w eksperymencie deklarowali, że poprawił się ich stan zdrowia, spadł poziom stresu, wzrósł natomiast poziom zadowolenia z życia. Ale nie wzrosła ich aktywność na rynku pracy.
Wracam do pytania: czy taki jest cel dochodu podstawowego?
Nie jesteśmy jeszcze na to gotowi
O dochodzie podstawowym w ostatnich latach najgłośniej było chyba w 2016 r. z powodu referendum, jakie przeprowadziła Szwajcaria. W tym celu zebrano 100 tys. podpisów, jednak w głosowaniu 77 proc. Szwajcarów opowiedziało się przeciw temu, by państwo wypłacało bezwarunkowo każdemu dorosłemu obywatelowi 2,5 tys. franków szwajcarskich miesięcznie (to jakieś 9,5 ty.s zł). Tylko 23 proc. głosujących było „za”.
Z Europejskiego Sondażu Społecznego, na który powołuje się Biuro Analiz, Dokumentacji i Korespondencji Kancelarii Senatu wynika, że bogatsze społeczeństwa zasadniczo są przeciw wprowadzaniu dochodu podstawowego, biedniejsze – za.
W Norwegii takie rozwiązanie popiera jedynie 33,7 proc. mieszkańców, ale już w Rosji 73,2 proc., na Słowenii 65 proc., w Polsce 58,5 proc., a w Czechach 52,2 proc.
Skąd wziąć na to pieniądze?
Takim naszym polskim doświadczeniem przypominającym dochód podstawowy jest 500+, ale tylko kiedy patrzy się z daleka i bez okularów. W 2020 r. świadczenie będzie kosztować budżet 41 mld zł.
Gdyby wypłacać, choćby te 500 zł każdemu z dorosłych Polaków, a jest ich w zaokrągleniu 30 mln, daje to koszt 180 mld zł rocznie. Za 500 zł nie da się przeżyć. 1000 zł dla każdego to już 360 mld zł.
To tylko zabawa. Nie próbuję udowadniać, że nie jesteśmy gotowi na dochód podstawowy, bo nas na niego nie stać. Nie jesteśmy na niego gotowi, bo nasza gospodarka nie jest jeszcze na etapie takiej automatyzacji, żeby to niskokosztowe roboty generowały w gospodarce dochód, który można następnie rozdystrybuować.
Jeszcze chyba żaden kraj nie jest na tym etapie.
Ale z pewnością jesteśmy na etapie, żeby myśleć, jak w globalnym układzie gospodarczym stać się właścicielami tych robotów generujących wartość, zamiast ich serwisantami.
I z pewnością jesteśmy na etapie, w którym powinniśmy prowadzić dyskusję, w jaki sposób sprawić, by wartość generowana przez maszyny, które przecież będą należały do garstki najbogatszych, służyła całym społeczeństwom.
Inaczej najbogatsi ludzie na świecie będą jeszcze bogatsi, a cała reszta umrze z nudów. I z głodu.
Powoływanie się na Raya Kurzweilla jest trochę zabawne, zważywszy na to że w zasadzie żadna z jego prognoz póki co się nie sprawdziła.
Póki co, to bezrobocie w Polsce wynosi 3%; co jest wartością bliską lub bardzo bliską naturalnej. Po drugie, żeby wprowadzić jakikolwiek „dochód podstawowy” trzeba by porządnie przywalić podatkami „kapitalistów” (właścicieli robotów); inaczej to zupełnie nie będzie miało sensu…
Póki co, to bezrobocie w Polsce wynosi 3%; co jest wartością bliską lub bardzo bliską naturalnej. Po drugie, żeby wprowadzić jakikolwiek „dochód podstawowy” trzeba by porządnie przywalić podatkami „kapitalistów” (właścicieli robotów); inaczej to zupełnie nie będzie miało sensu…
Ale podatki zawsze płacą konsumenci, a nie kapitaliści 😉
Pieniądze nie muszą pochodzić od tych” złych kapitalistów ” pieniądze mają pochodzić z likwidacji niepotrzebnych i nie efektywnych instytucji. Czy urząd pracy i ilość osób które tam pracują jest potrzebny i efektywny nie, a ile kosztuje.Czy ta część pomocy społecznej która rozdaje pieniądze i urzędnicy którzy decydują o tym komu i ile przyznać nie kosztują?. Ile kosztuje sejm senat rząd ile tam jest niepotrzebnych ludzi tu dieta tam dodatek za paliwo, tu zwrot kosztów za to i za tamto. Pieniądze znajdźmy w ten sposób myśląc i likwidując ta część państwa która nie jest potrzebna a nie z dodatkowych podatków pewnie to jest łatwe rypnąć podatek a nie pomyśleć gdzie zaoszczędzić.
nawet gdy usuniesz _wszystkie_ urzędy i zwolnisz ostatniego urzednika, to nie wygenerujesz ani grosza na dochód postawowy. Najpierw trzeba zebrać podatki. W wypadku dochodu podstawowego – dużo podatków.
Dobra jak zwał tak zwał zamiast dochodu podstawowego każdemu obywatelowi obniżamy obciążenia finansowe jaki ponosi na rzecz państwa o określoną kwotę która zastąpi dochód podstawowy ok? Nie dla Pana będzie dobrze jak zostanie tak jak jest wysokie podatki drogie państwo i żadnych zmian. No i oczywiście wysokie podatki żeby można ponarzekać.
Ale w koncepcji dochodu podstawowego nie chodzi o podatki. To jest rozwiązanie (?) ewentualnego przyszłego problemu pt. „a co zrobimy, jak roboty nam zabiorą pracę”.
Problem, jak dla mnie, wydumany, choć oczywiście robotyzacja zmieni społeczeństwo. Ale jeśli pomysłodawcy mają rację, to ktoś za ten dochód podstawowy musi realnie zapłacić, tzn musi zapłacić rzeczywiste podatki. Skoro całą pracę wykonują roboty, to podatki muszą płacić ich właściciele (nikt inny nie wytwarza wartości dodanej, którą można by opodatkować)
A czy ktoś przeprowadził obliczenia, jak taki dochód wpłynąłby na ceny w sklepach?
Dochód podstawowy tak. A pieniądze można wziąć z likwidacji wtedy niepotrzebnych instytucji takich jak niczego nie wart urząd pracy i pieniądze które wypłaca, minimalizacja pomocy społecznej i likwidacja dodatków finansowych z tej instytucji, likwidacja 500+ itp. Jednym słowem likwidacja wszelkie innej pomocy finansowej że strony Państwa.
Zabrać jednym i dać drugim 🙂 przyznaj się co miałeś z makroekonomii.
Jak to mówił Milton Friedman – nie ma darmowych obiadów. Ktoś (czy może w przyszłości coś) musi wypracować ten dochód. Na razie chyba lepiej jest jak państwo mniej zabiera w podatkach, mniej ingeruje, pomaga faktycznie potrzebującym (na przykład niepełnosprawnym), a w rękach obywateli zostaje więcej. Tak powinno być, a czy jest? Niekoniecznie 🙂.
Komuniści nigdy tego nie pojmą. Dlatego będą probować wprowadzać komunizm aż do skutku.
Tylko że akurat Milton Friedman wspierał ideę dochodu gwarantowanego. W raporcie senackim Ewy Nawrockiej czytamy: „Milton Friedman podawał pięć argumentów za wprowadzeniem
dochodu gwarantowanego, zwanego przez niego także negatywnym
podatkiem dochodowym:
• ograniczenie biurokracji związanej z rozmaitymi programami
przeciw ubóstwu,
• umożliwienie pełnego działania wolnego rynku (ludzie muszą
mieć do dyspozycji przynajmniej minimum finansowe
i mieć wolność co do wydatków, aby móc na rynku „głosować”
pieniądzem),
• likwidacja pułapki pomocy społecznej poprzez usunięcie czynnika
zniechęcającego do pracy czyli groźby utraty zasiłku czy
innych socjalnych korzyści w przypadku podjęcia pracy – podjęcie
pracy się opłaca,
• zachęcenie w większym stopniu do pracy, która w gospodarce
rynkowej nie jest płatna – wolontariat i prace charytatywne,
• jednakowe traktowanie wszystkich obywateli przez państwo.” ha, ha…I co? żaden marksista tylko ojciec wolnego rynku i neoliberalizmu !
Jestem za a nawet bardzo aby w Polsce było płacone tak jak w DE czy FR najnizsza a nie alpejskie kombinacje aby trolle PO i innych komuchów mieli dalej po staremu dla swoich a innym neo feudalizm
Więcej ja bym tym komuchom z PO zabrał i dał tym partaczom z PiS
Zaskakujące 😉 W Polsce obowiązuje prawo zakazujące promowania ustrojów totalitarnych, a pani Agata Kołodziej bez żadnego zażenowania reklamuje komunizm 😉 Co prawda boleje, że Polacy jeszcze nie dorośli do komunizmu, więc trzeba jeszcze zaczekać na jego wprowadzenie – ale to tylko kwestia czasu. Co ten PIS robi z ludzi!?
To ma oczywisty sens – zbierzmy grupę ludzi, dajmy im po 1000zł i wyślijmy na opustoszał wyspę na środku oceanu. Będą szczęśliwi z tymi pieniędzmi że hej.
Dla tego co rozdaje pieniądze w ramach „eksperymentu” mam lepszy pomysł – postaw gracza przed komputerem z nową grą w którą się wciągnie – po 2h godzinach gra ma przejść na tryb „auto grania” i sam się dokończy – jaką ma satysfakcje gracz? Taką samą będzie miał ten co dostanie za darmo kasę. Mizerną.
Kogoś tu porąbało. Marks sie śmieje w grobie jego idee wiecznie żywe.
Utopia to mało. To zbrodnicze pomysły niby maszyny będą pracować za nas a my będziemy sie obijać.
Ja nigdzie nie napisałem że ktoś ma nie pracować. Praca jest potrzebna nie tylko dla pieniędzy ale dla zdrowia psychicznego i fizycznego (gdy się nie przesadza).