Technologie

Znana marka na F patentuje samochód sterowany joystickiem. Kierownica to przeżytek

Technologie 21.11.2023 47 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 21.11.2023

Znana marka na F patentuje samochód sterowany joystickiem. Kierownica to przeżytek

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski21.11.2023
47 interakcji Dołącz do dyskusji

Jeśli wózek widłowy można sterować joystickiem, to czemu nie samochód?

Zadajmy sobie pytanie: dlaczego to akurat kierownica stała się standardem, jeśli chodzi o sterowanie pojazdem? Istnieje przecież wiele sposobów i wiele możliwości. Pomijam już, że kierownica może być wolantem, bo z tym rozwiązaniem eksperymentowała Tesla (bez sukcesów), a obecnie swoich sił próbuje Lexus. Właściwie to wciąż kierownica, tyle że o bardzo dziwnym kształcie.

Lexus RZ kierownica

Ale przecież mógłby to być joystick

Mógłby czy nie? Zdania są podzielone. Podobno dwuręczny chwyt kierownicy po pierwsze ułatwia szybki manewr w razie niebezpieczeństwa, po drugie zaś pomaga w precyzyjnym sterowaniu pojazdem. W przypadku joysticka istnieją realne obawy co do tego, że jego wychył zbyt mocno przenosiłby się na zmianę kierunku i trudno byłoby taką dźwignią operować tylko jedną ręką. Poza tym joystick musiałby być sterownikiem w pełni elektronicznym, bez fizycznego połączenia z kołami, podczas gdy obecnie nadal wszystkie pojazdy mają kolumnę kierowniczą, jako rozwiązanie najprostsze i najpewniejsze.

Jeśli jeszcze nie zostaliście zniechęceni do joysticka, to dodam, że swoich sił z takim rozwiązaniem spróbował kiedyś Saab w prototypowym modelu 9000 w ramach projektu Prometeus. Zachowały się nawet wspomnienia kierowcy testowego, który przyznał, że po początkowych, zbyt silnych ruchach joystickiem, szybko przyzwyczaił się do takiego sterowania i czuł, że było ono naturalne. Cóż z tego, skoro zmiana przyzwyczajeń klientów już w latach 80. była nierealna i inwestowanie w to skończyłoby się porażką.

A jednak pomysł joysticka powrócił i to w wykonaniu Ferrari

Kilka dni temu amerykański urząd patentowy pokazał projekty patentów na podwójny system joysticków, który miałby służyć do sterowania przyszłymi modelami Ferrari. W dodatku o ile tradycyjny gaz i hamulec pozostałyby w podłodze, o tyle ich funkcję można byłoby też przypisać przyciskom na joysticku. Trochę tego nie rozumiem, bo zarówno gaz, jak i hamulec nie działają w trybie 0-1, ale tu od razu przyznam, że nigdy nie prowadziłem innego Ferrari niż Testarossa. Może w nowych modelach to wszystko jest zerojedynkowe.

A po co dwa joysticki?

Jeden do kontroli kierunku, a drugi do kontroli trakcji, czyli służyłby do pójścia boczurem. To kolejny zagadkowy temat, bo przecież wymuszenie kontrolowanego driftu odbywa się przez umiejętne sterowanie gazem i kierownicą, jak miałby to włączać joystick? Ferrari nie udziela bliższych informacji na ten temat, poza dosyć tajemniczo wyglądającymi rysunkami.

Joysticki miałyby się znajdować po dwóch stronach fotela, tyle wiemy.

Moja ekspercka opinia

Ferrari kupują ludzie bardzo zamożni. Ludzie bardzo zamożni są też przeważnie ekstremalnie znudzeni i są gotowi zrobić wszystko, żeby od tej nudy się uwolnić. Czasem podpalą Rzym, czasem każą obić sobie kanapę ludzką skórą, a czasem kupią samochód z joystickiem, ale bez kierownicy. On pozwoli im po pierwsze poczuć jakieś nowe doznanie (o co w świecie jest coraz trudniej, bo wszystko już było), a po drugie wykazać wyższość nad plebsem, który musi kręcić jakimś kółkiem jak zwierzęta. Ogólnie im supersamochody są dziwniejsze, tym lepiej. Kłopot polega tylko na tym, że ci bogaci ludzie takie auta faktycznie kupują, ale potem nimi nie jeżdżą. Te wozy kisną latami w garażach z przebiegami po kilkaset kilometrów i tyle.

Zatem wszelkie supernowoczesne, przemyślane i wyjątkowe rozwiązania Ferrari istnieją tylko po to, żeby przyciągnąć nabywcę, a później albo zostaną wykorzystane raz czy dwa, albo w ogóle. Dlatego uważam, że joysticki powinny oczywiście być, ale niepodłączone, bo szkoda wysiłku. Jak mówił Janusz Kaniewski, Ferrari kupujesz po to, żeby móc pokazać kluczyk do Ferrari.

Oczywiście to na razie tylko patent. Mogą tego nigdy nie użyć, ale stawiam, że jednak to zrobią i jeszcze uda im się na tym zarobić.

Czytaj również:

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać