Ciekawostki

Pojechałem na zlot Mitsubishi. Nie uwierzycie, ale było naprawdę fajnie

Ciekawostki 09.06.2019 180 interakcji
Adam Majcherek
Adam Majcherek 09.06.2019

Pojechałem na zlot Mitsubishi. Nie uwierzycie, ale było naprawdę fajnie

Adam Majcherek
Adam Majcherek09.06.2019
180 interakcji Dołącz do dyskusji

Spotkanie fanów Eclipse Crossa, ASX-a i Space Stara? To nie może być nic dobrego – powie wiele osób. I się pomyli.

Nigdy nie rozumiałem potrzeby spotykania się miłośników jakiejś marki czy produktu. Rozumiem targi samochodowe, festiwale książek, spotkania fanów komiksów, czy gier fabularnych. Miejsca, do których się idzie by poznać ciekawostki z interesującej mnie branży, czymś się zainspirować, a przy okazji być może coś kupić. Ale spotkać się z ludźmi, którzy wybrali dany produkt, czy markę, tylko po to żeby się spotkać? Nie po to, by posłuchać jakiegoś muzyka, czy obejrzeć film. Spotkać się z obcymi ludźmi tylko po to by spędzić razem czas? Przecież to bez sensu!

Z tego samego powodu nigdy nie ekscytowałem się spotkaniami typu zlot miłośników samochodów japońskich, VAG-ów, miłośników BMW czy otwarcie sezonu youngtimerów. 

Spotykasz się z obcymi ludźmi, cmokacie nawzajem nad projektami i co dalej? Przecież nie chodzi o to, by zrobić oborę jak podczas spotkania miłośników terenówek Go Topless w Stanach, które skończyło się pijaństwem i potrąceniami uczestników? A i chyba u nas nie jest najlepiej, skoro organizatorzy inicjatyw typu Hercules Tour ukrywają datę spotkania, by uniknąć problemów wywołanych przez ludzi, którzy nie potrafią się zachować w miejscu publicznym. 

Kierownik wiedział, że takie imprezy mi nie leżą, więc gdy dostaliśmy zaproszenie na IV zlot Mitsubishi, wiadomo było kto na niego pojedzie. 

Ot taki socjologiczny eksperyment. „Pojedź, zobacz co tam się dzieje, popytaj ludzi dlaczego tam przyjeżdżają, spróbuj wczuć się w ten klimat”. Ale jaki?!

No dobra, jak mawiają koledzy – „wszystko dla Czytelników”. 

Polski importer organizował takie spotkanie po raz czwarty. Każda edycja odbywała się w innej części Polski. I z tego co udało mi się dowiedzieć, z roku na rok przyjeżdża coraz więcej osób. W tym roku na spotkanie w Mrągowie, bo tam zorganizowano bazę zlotu, zapisało się 130 załóg.

Zlot Mitsubishi

Tak załóg, bo nie chodziło o spotkanie się na wielkim parkingu, czy trawniku i ekscytowanie się urodą ASX-ów i Eclipse Crossów przy grillu i muzyce biesiadnej. Plan był dużo bardziej ambitny. Uczestnicy zlotu Mitsubishi co roku biorą udział w rajdzie. I każdy ma szansę wygrać, niezależnie od tego, jakim modelem przyjedzie.

Zlot startował w piątkowy wieczór i kończył się w niedzielę przed południem. Główne atrakcje zaplanowano na sobotę. Przygotowano trzy trasy: turystyczną – asfaltową, dla posiadaczy modeli, które nijak nie nadawały się do jazdy w terenie, turystyczno-terenową – wiedzioną mazurskimi serpentynami i szutrami, na których dobrze radziły sobie SUV-y oraz terenową – z off-roadowymi próbami dla właścicieli maszyn typu Pajero, L200 i podłubanych Outlanderów. 

Zlot Mitsubishi

Event zaplanowano tak, by można było zabrać na niego całą rodzinę. Zapakowałem więc ciarachajdę do Outlandera i ruszyliśmy nad jezioro Czos. Tym razem nie na Mazurską noc kabaretową, ani Piknik Country. 

Czy da się być miłośnikiem Mitsubishi?

Ja rozumiem, że można kochać Lancera Evolution, albo uwielbiać taplanie w błocie z Pajero. Wyniki sprzedaży ASX-a i jego rodzeństwa sugerują, że nie brakuje ludzi, którzy polubili również współczesne modele marki  i swoje uczucie uzewnętrzniają wydając na nie swoje ciężko zarobione pieniądze. Szanuję to. 

Zlot Mitsubishi

Co robią miłośnicy Mitsubishi na zlocie?

W piątek po przybyciu do bazy zlotu, zorganizowanej na terenie jednego z mrągowskich hoteli, dostaliśmy identyfikatory, okolicznościowe koszulki i roadbooka. Moja ekipa startowała w klasie turystyczno-terenowej. Podczas odprawy poinstruowano nas jak korzystać z tego zeszytu z kwadracikami opisującymi kolejne manewry, jakie mieliśmy wykonać podczas 8 etapów. Na nic mapa, nawigacja w samochodzie, czy Yanosik. Wiedzieliśmy tylko gdzie jest start, a gdzie wylądujemy – tego mieliśmy się dowiedzieć dopiero pokonując kolejne etapy. Załogi startowały w sobotę od 8 rano, co minutę. Mieliśmy numer 29, więc mieliśmy ruszyć na trasę dokładnie o 8:29. 

Zlot Mitsubishi

W roadbooku mieliśmy zapisane informacje o kolejnych manewrach, które należało wykonać po przejechaniu ściśle określonych odległości. Ale to nie wszystko – do kompletu mieliśmy znaleźć lokalizację 10 elementów, których zdjęcia znalazły się na końcu roadbooka. To oznaczało, że trzeba było nie tylko pilnować trasy ale i bacznie rozglądać się dookoła, by nie przegapić charakterystycznego budynku, napisu na ścianie, konkretnej ambony myśliwskiej, czy drzewa. Jednego, konkretnego drzewa w krainie lasów i jezior! Łatwo nie było.

Na dodatek mieliśmy zestaw pytań, na które trzeba było odpowiedzieć zdobywając informacje w kolejnych miejscach na trasie. A do tego jeszcze zestaw punktowanych zadań specjalnych. Musieliśmy więc np. zdobyć konkretne informacje w odwiedzanych muzeach, albo uzyskać jak najlepszy wynik w przygotowanej przez strażaków konkurencji sprawnościowej. 

Zlot Mitsubishi

Zwiedzając okolice Mrągowa i Mikołajek mieliśmy też okazję zwiedzić lokalne atrakcje turystyczne. Poza muzealną mazurską chatą zwiedziliśmy też muzeum muzeum sprzętu wojskowego w Mrągowie, czy Wilczy Szaniec w Gierłoży – kompleks niemieckich bunkrów z drugiej wojny światowej. Pewnie sam z siebie bym tam nigdy nie trafił, ale to miejsce okazało się ciekawym zakończeniem przedostatniego etapu.

Za to po ostatnim etapie trafiliśmy na lotnisko w Wilamowie. A tam w piknikowym temacie mieliśmy jeszcze do wykonania szereg zadań, od sprawnościowych precyzyjnych przejazdów po wyznaczonym torze, przez przeciąganie L200, aż po konkurencje rodzinne typu drużynowe memory z modelami Mitsubishi, czy test refleksu na maszynie podobnej do tej, na której trenują kierowcy wyścigowi. A że wielu uczestników przyjeżdżało z całymi rodzinami, organizator przygotował również sporo dodatkowych atrakcji dla najmłodszych.

Zlot Mitsubishi

Przy okazji tej ostatniej części pogadałem z innymi uczestnikami. 

Starszymi i młodszymi, takimi, dla których był to pierwszy zlot i tymi, którzy są na tej imprezie po raz czwarty. Wszyscy chwalili event za organizację, różnorodność atrakcji i klimat. Jedni mówili, że to właściwie jedyna okazja by zjechać z asfaltu i zobaczyć jak ich auta radzą sobie poza nim. Inni zwracali uwagę, że podoba im się możliwość uczestniczenia w rajdzie, pokonywanie trasy z roadbookiem – mało komu chciałoby się samemu ruszać w podobny sposób w nieznane. Tu mają przygotowaną trasę, którą da się bezpiecznie pokonać i która jest odpowiednio zabezpieczona. A element rywalizacji i nagrody dla najlepszych, którzy zbiorą najwięcej punktów, dodatkowo motywują do koncentracji na zadaniach.

Zlot Mitsubishi

Zapytani zwracali też uwagę na piknikowy, rodzinny klimat tej imprezy i możliwość poznania innych, podobnie zakręconych ludzi. Nie bez znaczenia było też to, że tym razem podczas eventu można było poznać Hiroshiego Masuokę – człowieka, który za kierownicą Mitsubishi Pajero dwukrotnie wygrał Rajd Dakar, Kazuto Koide – instruktora bezpiecznej jazdy z centrali z Japonii, a także ambasadorów marki – aktorów Annę Cieślak i Bartłomieja Topę.

Zlot Mitsubishi

Kilka osób powiedziało mi też, że to po prostu świetny sposób na spędzenie rodzinnego weekendu. I ja też się pod tym podpisuję – moja ekipa bawiła się świetnie.

Zlot Mitsubishi – ile to kosztuje

Dorośli płacili po 150 zł, dzieci od 4 do 18 r. życia – 90 zł. W tej cenie mieli zapewniony udział w rajdzie wraz z wyżywieniem na trasie, zestaw gadżetów czy wejścia do zwiedzanych obiektów. Do tego pokój dwuosobowy ze śniadaniem w czterogwiazdkowym hotelu kosztował 230 zł za dobę, a dostawki dla dzieci – po 60 zł. W sumie więc czteroosobowa rodzina za taki świetnie zorganizowany, weekendowy wypad pełen atrakcji płaciła ok. 1000 zł. Dużo to czy mało? Patrząc na miejsce i zestaw atrakcji – bardzo sensownie.

Dobra, byłem sceptyczny, ale w końcu spędziłem świetny weekend. Miłośnikiem SUV-ów nie jestem, ale odkąd wróciłem, z większą sympatią zerkam na mijane na ulicach Lancery i stare Galanty. I nocami śni mi się Starion. Przejechać takim trasę turystyczną – to by było coś! Za to mój syn zaczął szukać Hot Wheelsów z trzema diamentami w logotypie. Ziarno zostało zasiane. 

Zlot Mitsubishi

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać