Wiadomości

5 lat lub nawet mniej – za tyle czasu zrównają się ceny aut elektrycznych i spalinowych

Wiadomości 24.04.2019 340 interakcji
Piotr Szary
Piotr Szary 24.04.2019

5 lat lub nawet mniej – za tyle czasu zrównają się ceny aut elektrycznych i spalinowych

Piotr Szary
Piotr Szary24.04.2019
340 interakcji Dołącz do dyskusji

Ceny aut z napędem konwencjonalnym i tych zasilanych prądem w końcu muszą się zrównać. Niestety nie będzie to wynikało jedynie z obniżki cen elektryków.

Bloomberg regularnie porównuje ze sobą koszty zakupu pojazdów z obydwoma rodzajami napędu. I regularnie zmienia przewidywany termin zrównania cen – na wcześniejszy. W 2017 r. szacowano, że moment ten nastąpi dopiero (a może już?) w 2026 r. Rok później stwierdzono, że właściwą datą będzie jednak 2024 r. Mamy rok 2019 i co? Bloomberg poinformował, że jego zdaniem w przypadku dużych pojazdów ceny zrównają się już za 3 lata.

Wynika to w dużej mierze ze spadających kosztów produkcji akumulatorów. W 2015 r. stanowiły one 57 proc. ceny auta klasy średniej. W 2019 już tylko 33 proc., a Bloomberg przewiduje, że w 2025 r. będą stanowić tylko 20 proc. Do tego eksperci przewidują, że do 2030 r. znacznie tańsza będzie również produkcja samych silników elektrycznych, czy elektroniki montowanej w autach. Mówi się o oszczędnościach na poziomie 20-30 proc. w stosunku do dzisiejszych cen.

Można się ucieszyć, ale lepiej się z tym nieco wstrzymać.

Rzecz nie polega bowiem tylko i wyłącznie na spadku cen modeli zasilanych prądem. Oczywiście, ich rosnąca produkcja i coraz większy popyt z pewnością spowodują, że ceny będą coraz bardziej przystępne. Problem w tym, że jednocześnie… zdrożeją auta spalinowe.

Podwyżki mają się pojawić już w przyszłym roku.

Volkswagen twierdzi, że podwyżki będą konsekwencją rygorystycznych norm emisji CO2, które wprowadza Unia Europejska. Najbardziej ucierpią małe i oszczędne samochody, ponieważ – jak powszechnie wiadomo – wszystko co nas otacza jest bardziej ekologiczne od takiej Toyoty Aygo czy Hyundaia i10, wliczając w to hybrydowe SUV-y plug-in, a zapewne także czołgi i statki napędzane mazutem. Na marginesie, wiedzieliście, że 15 największych statków transportowych emituje rocznie więcej tlenków azotu i siarki niż wszystkie samochody świata?

Pytanie zasadnicze brzmi zatem, ile mają wynieść te podwyżki w przyszłym roku. 2 proc.? 3? 5?

Pudło. 20 procent – nawet o tyle droższe mogą być auta spalinowe już za rok.

Będzie to poniekąd również konsekwencja postępującej niechęci do silników Diesla. Z powodu znacznego zmniejszenia popytu na silniki wysokoprężne, rok 2018 był w wielu krajach (w tym w Niemczech) pierwszym, w którym emisja CO2 wzrosła. A to oczywiście absolutnie nieakceptowalne w oczach urzędników, którzy sami przyczynili się do takich zmian na rynku. I będą bezlitośnie karać za emisję CO2 ponad zatwierdzone limity. A koszt kar będzie trzeba na kogoś przerzucić. Efekt będzie więc taki jak opisany wyżej – zrównanie cen różnych rodzajów napędów, ale i zdecydowane podwyżki cen wielu zwykłych aut.

Czas pokaże, czy społeczeństwo jest gotowe na szybką przesiadkę na elektryki. A właściwie najpierw czy gotowa jest na to nasza infrastruktura. Bez tego przesiadka może być bardzo bolesna.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać