Bezpieczeństwo ruchu drogowego

Ekipie Top Gear nie udało się rozwalić Toyoty Hilux, a dla polskiej policji była to bułka z masłem

Bezpieczeństwo ruchu drogowego 26.09.2023 72 interakcje

Ekipie Top Gear nie udało się rozwalić Toyoty Hilux, a dla polskiej policji była to bułka z masłem

Paweł Grabowski
Paweł Grabowski26.09.2023
72 interakcje Dołącz do dyskusji

Wypadek nieoznakowanego radiowozu w Policach udowadnia, że dla polskiej policji nawet rozwalenie Toyoty Hilux to bułka z masłem. 

Toyota Hilux ma status legendarnego pojazdu. Nieważne czy to misja humanitarna, czy przewrót w afrykańskim państwie – Hilux jest maszyną, która spełnia swoje zadanie. Możesz na pakę wsadzić kilkaset kilogramów pomocy materialnej, możesz zamontować działko przeciwlotnicze, a Toyota dowiezie cię do celu bez żadnych przeszkód. Niezniszczalna, bezawaryjna. Mam teorię, zgodnie z którą, gdy nadejdzie koniec świata, to jedyną pozostałością po naszej cywilizacji będą właśnie Hiluksy. Status legendy podkreślił legendarny materiał najlepszej ekipy Top Gear w historii, czyli Clarksona, Maya i Hammonda, którzy postanowili zniszczyć Hiluksa. Materiał ma trzy części, każda z nich jest wspaniała.

Umówmy się – dużo w tym fantastyki, ale w życiu chodzi o emocje, więc doskonale się to ogląda. Gdy panowie tworzyli swój materiał kilkanaście lat temu (dałbym sobie rękę uciąć, że to był dosłownie przed chwilą) ominęli jeden punkt, który zakończyłby żywot Hiluksa w pierwszym podejściu. Wystarczyło go oddać równie legendarnej formacji, która nie ma przed sobą rzecz niemożliwych, której szef tak słuchał elektro, że bas głośnika rozwalił sufit. Przed państwem 40 sekund nagrania o nazwie: polska policja i Toyota Hilux – kres legendy.

Więcej o Toyocie pisaliśmy w:

Wypadek nieoznakowanego radiowozu w Policach rozprawia się z legendą Toyoty Hilux

W pewien sposób mnie to urzeka, bo pokazuje, że policja potrafi dokonać nawet niemożliwego. Zobaczmy to wspaniałe nagranie:

Oglądam to nagranie i do końca nie wiem, co tu się wydarzyło. Nieoznakowany radiowóz przejechał przez skrzyżowanie, zderzył się z niebieskim BMW i wylądował na pasie zieleni. Z opisu filmu wynika, że policjanci transportowali zatrzymanego do sądu, ale nie bardzo rozumiem, w jakim celu używali sygnałów? Przecież to nie była akcja policyjna, ani interwencja, w jakim celu więc jechać do sądu na sygnale? Bo można? Prawo o ruchu drogowym wskazuje wprost, kiedy można nie stosować się do przepisów.

Kierujący pojazdem uprzywilejowanym może, pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności, nie stosować się do przepisów o ruchu pojazdów, zatrzymaniu i postoju oraz do znaków i sygnałów drogowych tylko w razie, gdy:
1) uczestniczy:
a) w akcji związanej z ratowaniem życia, zdrowia ludzkiego lub mienia albo koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa lub porządku publicznego albo
b) w przejeździe kolumny pojazdów uprzywilejowanych,
c) w wykonywaniu zadań związanych bezpośrednio z zapewnieniem bezpieczeństwa osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, którym na mocy odrębnych przepisów przysługuje ochrona;
2) pojazd wysyła jednocześnie sygnały świetlny i dźwiękowy; po zatrzymaniu pojazdu nie wymaga się używania sygnału dźwiękowego;
3) w pojeździe włączone są światła drogowe lub mijania.

Nijak nie umiem do tego podciągnąć transportu zatrzymanego do sądu. A jeżeli im się spieszyło, to może trzeba było wyjechać trochę wcześniej? Najwidoczniej karma dopadła policjantów i pokarała ich za nadużywanie sygnałów świetlnych i dźwiękowych. Dobrze, że wybrali Hiluksa, bo jakby jechali zwykłym radiowozem, to mogło być gorzej.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać