Felietony

Warszawa powinna uczyć się od Berlina, jak daje się odpór antysamochodowemu obłędowi

Felietony 22.02.2024 117 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 22.02.2024

Warszawa powinna uczyć się od Berlina, jak daje się odpór antysamochodowemu obłędowi

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski22.02.2024
117 interakcji Dołącz do dyskusji

Berlin nie planuje poddawać się antysamochodowemu szaleństwu ogarniającego Europę. Jego władze uznają, że należy zachować rozsądny poziom „przyjazności kierowcom”. Ale jak to?

Zapoznałem się niedawno z planami wielkiej przebudowy centrum Warszawy. W skrócie: mają zniknąć parkingi i pojawić się drzewa. Nawet tam, gdzie znajdują się wygodne, szerokie chodniki, planuje się radykalne zwężenie jezdni. Kolejne ulice staną się nieprzejezdne i stracą sens, co uzasadnia się tym, że przecież przy poprzednich przebudowach kilka ulic stało się już zamkniętych dla ruchu, więc zamknięcie kolejnych to jedyny logiczny krok. Innymi słowy, dążymy w stronę turystycznego ideału, do którego blisko jest już w Pradze czy Krakowie. Po co ktokolwiek miałby mieszkać w centrum miasta, skoro w ościennych dzielnicach czy miejscowościach jest po prostu znacznie przyjemniej? Proces rugowania mieszkańców ze Śródmieścia Warszawy trwa od lat. Jeszcze w 2008 r. mieszkało w tej dzielnicy 129 tys. osób, dziś jest to ok. 99 tys. – wskutek tego Śródmieście jest dziewiątą pod względem liczby ludności dzielnicą w Warszawie. Po zmianach mieszkańców jeszcze ubędzie, bo kto chce mieszkać w turystycznym skansenie? Chcielibyście mieszkać w grodzie w Biskupinie albo w zamku Książ?

Piszę o tym dlatego, że takie efekty daje tzw. oddawanie miasta ludziom

Tymi ludźmi są turyści. Dla miasta generują oni większe dochody niż mieszkańcy, więc infrastrukturę buduje się dla nich. Turyści nie potrzebują miejsc parkingowych, potrzebują za to skwerków i ławeczek, o których niespecjalnie marzą mieszkańcy, zainteresowani tym, żeby w okolicy był sklep spożywczy, jakieś usługi i miejsca parkingowe.

Zauważyły to obecne władze Berlina i powstrzymały antysamochodowy kurs

Byłem kilka razy w Berlinie. Nie jest to miasto, które mi się podoba, ale muszę docenić, jak dobrze jest zorganizowane. Wszędzie da się dojechać samochodem, komunikacją zbiorową typu S-Bahn albo rowerem. Występuje naprawdę dobra proporcja między różnymi środkami transportu. Nie jest też przesadnie zakorkowane. Jak na tak ogromną powierzchniowo metropolię wypada znakomicie.

To straszne, ale berlińczycy wybrali burmistrza z CDU, wolnego od antysamochodowego obłędu. To Kai Wegner z CDU. Okazuje się, że jest to problem. Problem polega na tym, że demokracja zadziałała i obywatele wyrazili swoje zdanie. Aktywistyczne serwisy nie kryją oburzenia: jak to tak, żeby ludzie sobie wybierali kogo chcą? I potem ten wybrany ktoś w dodatku realizuje to, co obiecał? Nie, to niedopuszczalne! A czym na ostrzał krytyki zasłużył sobie burmistrz Kai? Na czym polegają jego zbrodnie przeciwko roweryzmowi?

Postanowił on mianowicie wstrzymać projekt zmiany Friedrichstrasse w przestrzeń pieszą. Friedrichstrasse to taka główna ulica turystyczno-handlowa w Berlinie.

Jeden pas ruchu, szerokie chodniki. Nadal źle.

Jak to, przecież wszyscy tak robią! No a skoro wszyscy robią, to i Berlin powinien, prawda? To aż dziwne, że Niemcy, którzy znani są z podejścia „skoro wszyscy to robią, to znaczy że jest dobre” postanowili w ten sposób się wyłamać. Podobno właściciele biznesów przy Friedrichstrasse protestowali przeciwko tej zmianie. Jak oni śmią stawać na drodze Jedynej Słuszności?

Inne zbrodnie pana Kaia to między innymi wstrzymanie rozbudowy sieci rowerowej oraz plany przedłużenia autostrady A100 w celu domknięcia ringu obwodnic centrum. To ostatnie budzi szczególnie duży sprzeciw rowerzystów, tak jakby dobudowanie fragmentu A100 miało im w jakikolwiek sposób przeszkodzić w rowerowaniu. Oczywiście to nie są żadni „rowerzyści” tylko polityczni działacze, którzy wybrali rower jako narzędzie swojej walki ideologicznej. Dodajmy, że odcinek, o który rozgrywa się walka, to całe 3200 metrów drogi. Mój ulubiony argument przeciwko A100 jest taki, że wskutek rozbudowy trzeba będzie zburzyć 30 klubów nocnych. O nie! Obywatele Berlina bez tego nie przeżyją! XD

Na koniec wypada się zastanowić, dlaczego prorowerowe i prozielone SPD przegrało wybory

Stawiam, że to dlatego, że ich prorowerowość odeszła już daleko od problemów i potrzeb normalnych ludzi. Tę odklejkę widzimy też i w Warszawie, gdzie prędzej czy później nastąpi odbicie w drugą stronę, tak jak stało się to już w Berlinie. Pewnego dnia ktoś stwierdzi, że warto głosy umęczonych mieszkańców przekuć w poparcie – umęczonych tym, że bezustannie wpycha się ich w poczucie winy za to, że wybierają najwygodniejsze dla siebie rozwiązania, no i oczywiście za to, że nie są bogaci, więc nie mieszkają w śródmiejskim apartamencie, tylko w mieszkaniu lub segmencie na obrzeżach, co zmusza ich do poruszania się samochodem.

 

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać