17.04.2020

Pomysł Volvo: klienci dostaną pieniądze za ładowanie hybrydy plug-in

Kiedy Toyota przekonuje, że zaletą jej hybryd jest to, że nie trzeba ich ładować bo robią to same, Volvo mówi, że ładowanie hybrydy plug-in się opłaca. 

I żeby pokazać ile można zaoszczędzić, obiecuje zwrócić koszty prądu za rok ładowania hybrydy plug-in.

Polski importer potwierdził, że program rusza w maju tego roku.

Żeby być precyzyjnym: informacja o programie pojawiła się juz w ubiegłym roku i cała akcja obejmie samochody kupione od 16 października 2019. W maju natomiast zacznie się naliczanie 12-miesięcznego okresu, po którym Volvo zwraca koszt zużytej energii. Dla tych, którzy odbiorą auta później niż w maju, rozpoczęcie tego okresu zostanie przesunięte na kolejne miesiące.

Volvo hybrydy plug-in: ładujesz z gniazdka – odbierasz pieniądze. Jak to działa?

Nie chodzi o to, żeby na każde ładowanie podjeżdżać do ASO Volvo, ani korzystać z ładowarek konkretnych sieci. Wystarczy regularnie ładować auto z przydomowego gniazdka. W zasadzie to wystarczy zrobić to kiedykolwiek, ale im częściej się to robi, tym więcej można zaoszczędzić.

Podstawowym warunkiem oprócz zakupu hybrydowego Volvo, jest skorzystanie z aplikacji Volvo On Call.

Poza wieloma ułatwieniami w korzystaniu z auta, to oprogramowanie pozwala m.in. na naliczanie ilości energii elektrycznej, którą użytkownik pobierze z sieci elektrycznej do ładowania swojego samochodu. Istotny jest jeden detal: Volvo zwraca kwotę, na którą składa się „cena kWh w danym kraju” pomnożona przez liczbę kWh zużytą przez klienta. U nas ta kwota to 0,57 zł za kWh. Szczegóły można znaleźć na stronie importera.

Dla tych, którzy korzystają z komercyjnych ładowarek to wada, bo oznacza zwrot znacznie niższy, niż poniesione koszty. Albo tak czy inaczej korzyść, bo to ładowanie będzie kosztowało ich mniej. Ci, którzy mają możliwość korzystania z prywatnego gniazdka, w uproszczeniu wyjdą na zero – otrzymają zwrot zapłaconej kwoty. Natomiast ci, którzy sami produkują prąd np. korzystając z paneli fotowoltaicznych, będą na całym procesie jeszcze zarabiać. 

Tu nie da się zarobić wielkich pieniędzy.

Biorąc pod uwagę, że akumulator np. w S90 ma pojemność 11,6 kWh, mówimy o kwocie ok. 6 zł per ładowanie. Chodzi bardziej o edukowanie klientów i zachęcanie ich do tego, by jak najczęściej wpinali wtyczkę do gniazdka oraz zaczęli jeździć tak, by efektywnie korzystać z silnika elektrycznego. To trochę jak z liczeniem kroków w aplikacji smartfona. Jak się wciągniesz, po prostu chcesz to robić. 

Skrupulatnie podłączając auto do ładowania po każdym powrocie do domu można zapewnić sobie codziennie ok. 50 km jazdy za darmo. A to liczone w stosunku rocznym może tworzyć zauważalne kwoty. W uproszczeniu – 50 km przez 250 dni pracy w roku to 12,5 tys. km przejechane bez kosztów paliwa. Dziś w Europie średnia przebiegu bezemisyjnego (z wyłączonym silnikiem spalinowym) wśród kierowców jeżdżących plug-inami Volvo to 41 proc. W Polsce wynosi ona 35 proc. 

Które modele Volvo są objęte programem zwrotu kosztów ładowania?

Wszystkie hybrydy plug-in. Czyli w zasadzie wszystkie modele, bo Volvo zhybrydyzowało całą gamę – od XC40, po XC90. 

Najnowszą konstrukcją w tym zestawieniu będzie właśnie miejski SUV.

XC40 T5 Recharge zbudowano na platformie CMA, co oznacza, że do przednie koła mogą być napędzane zarówno przez jednostkę spalinową, jak i przez silnik elektryczny. Plug-in potrafi przejechać na prądzie do 50 km. Ale nawet po maksymalnym rozładowaniu wciąż jeździ jak hybryda – korzysta z energii odzyskiwanej np. podczas hamowania, co pozwala na obniżanie zużycia paliwa. Jak bardzo – przekonamy się, gdy takie auto pojawi się u nas w teście.

Takie same umiejętności posiadają też pozostałe plug-iny Volvo.

Zbieramy je w jeden akapit, bo od S60 (i V60), przez S90 (i V90) oraz XC60 aż po XC90 wszystkie zbudowano w oparciu o platformę SPA. A to oznacza, że koła przedniej osi napędza dwulitrowy silnik benzynowy, a jednostka elektryczna ma za zadanie kręcić kołami osi tylnej. W zależności od modelu i tego, którego plug-ina wybierzemy, bo występują w różnych wersjach mocowych, zasięg w trybie elektrycznym wynosi między 33 a 59 km.

Hybryda plug-in ma jedną dużą zaletę: na co dzień jeździsz nią jak elektrykiem, a w dalszej trasie korzystasz jak ze zwykłego auta z silnikiem spalinowym. W dobie coraz ostrzejszych ograniczeń emisji CO2 takie rozwiązanie pewnie będzie się stawało coraz powszechniejsze. I chyba nie ma co z tego powodu narzekać.