Bezpieczeństwo ruchu drogowego

Trójkąty i kwadraty, czyli czas odebrać rowerzystom jeden przywilej. Zacznijmy ich traktować jak dorosłych

Bezpieczeństwo ruchu drogowego 17.05.2023 1588 interakcji

Trójkąty i kwadraty, czyli czas odebrać rowerzystom jeden przywilej. Zacznijmy ich traktować jak dorosłych

Piotr Barycki
Piotr Barycki17.05.2023
1588 interakcji Dołącz do dyskusji

Kiedy rowerzysta ma pierwszeństwo przy przekraczaniu jezdni? Większość osób odpowie pewnie, że wtedy, kiedy znajdzie się na przejeździe. I będzie to doskonały dowód na to, że czas przemyśleć, czy na pewno nasze przepisy są tak dobre, jak niektórym się wydaje. 

W rzeczywistości bowiem, owszem, jest tak, że rowerzysta – w przeciwieństwie do pieszego – nie ma domyślnie pierwszeństwa przed swoim „przejściem” (w tym przypadku – przejazdem). Zyskuje je dopiero w momencie, kiedy znajdzie się na przejeździe i w sumie trudno uznać to za pierwszeństwo – ot, po prostu taki zabieg, żeby kierujący samochodem go nie przejechał.

Koniec? Otóż nie. Sprawa jest bardziej skomplikowana i to jest niestety problem – przepisy w zakresie tak podstawowej rzeczy, jak bezpieczeństwo na skrzyżowaniu kierunków ruchu powinny być proste, oczywiste i nie podlegać interpretacji. Oraz, co może nawet jeszcze ważniejsze, powinny być powszechnie znane.

A tak niekoniecznie jest.

Kiedy rowerzysta ma pierwszeństwo? Nie tylko po wjechaniu na przejazd.

W tym miejscu cały na biało wpada jeden z dłuższych zapisów z ustawy Prawo o Ruchu Drogowym, numerek 27 1a:

Kierujący pojazdem, który skręca w drogę poprzeczną, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa kierującemu rowerem, hulajnogą elektryczną lub urządzeniem transportu osobistego oraz osobie poruszającej się przy użyciu urządzenia wspomagającego ruch, jadącym na wprost po jezdni, pasie ruchu dla rowerów, drodze dla pieszych i rowerów, drodze dla rowerów lub innej części drogi, którą zamierza opuścić.

Który można jeszcze uzupełnić o numerek 27 3:

Kierujący pojazdem, przejeżdżając przez drogę dla pieszych i rowerów lub drogę dla rowerów, jest obowiązany ustąpić pierwszeństwa kierującemu rowerem, hulajnogą elektryczną lub urządzeniem transportu osobistego oraz osobie poruszającej się przy użyciu urządzenia wspomagającego ruch.

Co – w streszczeniu – oznacza, że właściwie w każdej sytuacji (o ile nie występuje dodatkowa sygnalizacja czy oznakowanie), kiedy rowerzysta jedzie prosto po drodze dla rowerów lub zbliża się do przejazdu dla rowerów, natomiast samochód skręca w drogę, która tę drogę dla rowerów lub przejazd rowerowy przecina, będzie miał pierwszeństwo jeszcze zanim dotknie choć jednym kołem przejazdu dla rowerów.

W zasadzie to czytam po raz trzeci powyższe zdanie i nadal nie jestem pewien, czy jest zapisane dobrze. I to jest problem.

Posługujemy się tutaj przepisem dla… pieszych.

Tak, ten pierwszy przepis jest tak naprawdę trochę rozbudowaną kopią zapisu z artykułu 26 tej samej ustawy, który brzmi tak:

Kierujący pojazdem, który skręca w drogę poprzeczną, jest obowiązany ustąpić pierwszeństwa pieszemu przechodzącemu na skrzyżowaniu przez jezdnię drogi, na którą wjeżdża.

I w którym regulujemy ewentualne kolizje pojazdów i pieszych, gdzie ci drudzy poruszają się ze zdecydowanie mniejszymi prędkościami. Natomiast w artykule 27 zrobiliśmy kopiuj-wklej w punkcie ewentualnej kolizji dwóch typów pojazdów, poruszających się z prędkościami przeważnie zdecydowanie wyższymi, niż ma to miejsce w przypadku pieszych, zamiast potraktować kierujących rowerami i samochodami jako mniej więcej równych.

Dodatkowo operujemy tutaj na naprawdę długim i zakopanym w PoRD przepisie, o którym prawdopodobnie mała liczba osób ma w ogóle pojęcie. Jak to się zazwyczaj mówi – przepis nie przyjął się. I może i dobrze (choć nie do końca), bo to jest dobra okazja na refleksję nad tym, że to chyba nie jest tak, jak powinno być.

Kiedy rowerzysta ma pierwszeństwo – to samo, ale w wersji lepszej.

Sytuacja w Polsce: żeby wiedzieć, że rowerzysta ma pierwszeństwo w takiej sytuacji, musimy:

a) trafić przypadkiem na informacje o art. 27 PoRD w internecie

lub

b) dla zabawy czytać sobie PoRD i rozrysować to, co jest tam w ogóle napisane w 5 tłustych akapitach.

A potem jeszcze pamiętać o tym za każdym razem podczas jazdy, ustawiając sobie ten przepis ponad albo przed popularnym „pierwszeństwo to jest na przejeździe”.

Tymczasem sytuacja w takiej Holandii wygląda tak:

a) rowerzysta ma pierwszeństwo przed samochodami na przejeździe

b) rowerzysta nie ma pierwszeństwa przed samochodami na przejeździe – ba, traci je nawet dwukrotnie:

I b), ale z bonusem – tutaj nawet traci je w sytuacji, gdzie w Polsce miałby pierwszeństwo przed samochodami jadącymi z dołu obrazka (pomińmy może obecność sygnalizacji – znak to znak):

Po prostu w ramach projektowania tego przejazdu, biorąc pod uwagę rozmiar drogi poniżej, potencjalne prędkości samochodów i natężenie ruchu, ktoś rozsądnie uznał, że – jeśli np. sygnalizacja by nie działała – nie ma żadnego powodu, żeby generować tam niebezpieczne sytuacje poprzez oferowanie pierwszeństwa rowerzystom.

W rezultacie całość na dalekim zachodzie sprowadza się nie do czytania ustawy i interpretowania, co jest czym, a do prostego patrzenia przed siebie. Są „te śmieszne trójkąty” (w formie poziomej i pionowej) – nie ma pierwszeństwa, czekamy i puszczamy. Nie ma śmiesznych trójkątów – dzida. I w zasadzie ta prosta logika dotyczy w takim samym stopniu kierujących rowerami, co kierujących samochodami, przecięcie drogi rowerowej z jezdnią staje się skrzyżowaniem, każdy ma zestaw niezbędnych znaków do określenia pierwszeństwa w ułamku sekundy i prawidłowej reakcji.

Proste, wygodne i czytelne dla wszystkich, jednoznaczne i bez żadnych „jeśli X, to Y, ale jeśli Z to Ą”, elastyczne w zależności od potrzeb danej organizacji ruchu i okolicznych warunków. Czy dałoby się to wdrożyć w Polsce? Jasne, niektórzy próbują w pewnym stopniu, ale jeśli oznakujemy tak 5 na 5000 przejazdów i jeszcze nikomu o tym nic nie powiemy, to równie dobrze możemy sobie takie zabawy darować.

I zachęcić ludzi do tego, żeby kolejny wieczór po pracy spędzili nad ustawą Prawo o Ruchu Drogowym. Kto wie, może znajdą tam jeszcze kilkadziesiąt przepisów, o których w sumie to nikt im nigdy nie powiedział, a które… mogłyby być znakiem.

Czytaj również:

Przeklęte skrzyżowanie. Jest tak skomplikowane, że regularnie giną tu ludzie

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać