08.06.2020

Toyota RAV4 PHEV ma przejechać bez wizyty na stacji nawet 1300 km

Toyota RAV4 PHEV wjeżdża do salonów. Po Stanach póki co – w Japonii.

O tym, że Japończycy szykują taki model wiedzieliśmy już w ubiegłym roku. Auto zadebiutowało jesienią podczas salonu samochodowego w Los Angeles. W końcu rozpoczęto jego sprzedaż.

95, a nie 60 km na prądzie.

Według danych z listopada ubiegłego roku, RAV4 miał przejeżdżać na jednym ładowaniu do 60 km. Model w japońskiej specyfikacji ma ich robić aż 95, korzystając z akumulatorów o pojemności 18,1 kWh. Liczymy, że w europejskiej wersji będzie podobnie.

Toyota chwali się, że auto przejedzie bez wizyty na stacji do 1300 km.

Jeśli na akumulatorach jest w stanie zrobić 95 km, to Japończycy liczą, że na jednym, 55-litrowym zbiorniku paliwa, dołoży jeszcze 1200. To dawałoby średnią pok. 4,5 l/100 km. W dużym, ciężkim SUV-ie, z benzynowym silnikiem 2.5? Nie brzmi specjalnie realistycznie, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę korzyści wynikające z rekuperacji. Ale widocznie według kalkulacji zgodnej z normą WLTP się da.

Toyota RAV4 PHEV będzie jednym z najmocniejszych modeli w ofercie.

306 KM, sprint 0-100 km/h w 6 sekund – szybsza jest tylko Supra i GR Yaris. Moc pochodzi z 2,5-litrowego silnika benzynowego zestawionego z 182-konnym silnikiem elektrycznym przy przedniej i 54-konnym przy tylnej osi.

Pełne ładowanie w 5,5 godziny.

Nie przewidziano możliwości ładowania z gniazda trójfazowego. Zwykłe gniazdko 220V będzie w stanie naładować akumulatory w 5 godzin i 30 minut. Prąd będzie mógł też biec w drugą stronę – RAV4 PHEV obsługuje rozwiązania V2G i może posłużyć jako źródło zasilania, co elegancko ilustruje poniższe zdjęcie:

Auto od dziś można zamawiać w japońskich salonach.

Cena startuje od kwoty 4 690 000 jenów, czyli równowartości ok. 170 tys. zł. Dla porównania, bazowy RAV4 nie-hybrid kosztuje tam 2 656 000 jenów, czyli ok. 92 tys. zł, a hybryda-nie-plug-in – 3 888 500 jenów, czyli ok. 140 tys. zł.

Swoją drogą, ciekawe jak Toyota będzie reklamować plug-ina w Europie. Przecież w hybrydach Toyoty chodzi o to, że ładują się same w czasie jazdy i nie trzeba ich ładować.