13.10.2019

Nie daj się skusić na supertanie wypożyczenie auta sportowego. Możesz nieźle „popłynąć”

Marzy ci się przejażdżka mocnym, sportowym samochodem? Ha, komu nie. Ale uważaj – jeśli źle wybierzesz wypożyczalnię, to może cię to kosztować znacznie więcej niż sądziłeś.

Na co dzień sprawdzamy i kontrolujemy mnóstwo rzeczy. A to skład kupowanego właśnie napoju, a to ceny różnych produktów, a to czy dotarła do nas wreszcie wypłata. Są jednak sytuacje, gdy emocje biorą górę i tracimy czujność, co może nas kosztować całkiem sporo. Z takim problemem miało do czynienia wielu klientów warszawskiej wypożyczalni aut sportowych, co zostało odnotowane na facebookowym profilu CarSwag.pl.

Tani wynajem okazuje się drogi.

Najwidoczniej nie chodzi jednak o nieczytanie umów i tym podobne rzeczy, które nasuwają się na myśl jako pierwsze. Nie, tutaj sprawa jest poważniejsza, bowiem jak możemy przeczytać pod powyższym linkiem, wypożyczalnia o której mowa posiłkuje się już nawet nie średnio czytelnym, trudno dostępnym i niepełnym regulaminem, a po prostu oszustwem.

Polega ono na tym, że po tym gdy klient zapozna się już z regulaminem, to proponowane jest mu obejrzenie samochodu w celu sprawdzenia, czy pojazd ma jakieś uszkodzenia. Samo to nie jest niczym dziwnym, klienci więc się na to zgadzają. Problem w tym, że idą oni oglądać auto jeszcze przed podpisaniem umowy.

A ta według relacji pokrzywdzonych jest w międzyczasie podmieniana.

Innymi słowy, gdy osoba chętna na przejażdżkę wraca do lokalu, to nie przegląda papierów ponownie, tylko je podpisuje – kręcąc tym samym na siebie bat. Ponoć sam przedstawiciel (czy w tym przypadku: właściciel) firmy usilnie zagaduje klienta, by jeszcze bardziej go skołować.

W podmienionym regulaminie pojawia się kilka dodatkowych zapisów, w tym taki, że kaucja – wynosząca w tej konkretnej wypożyczalni od 4 do 8,5 tys. zł (zależnie od auta) – przepada jeśli samochodem rozwinie się prędkość większą niż 140 km/h.

W taki sposób klient o którym mowa stracił 5 tys. zł za jazdę Audi RS3.

Oczywiście znajdą się i tacy, którzy zakrzykną: „hola hola, w Polsce i tak nigdzie nie można legalnie jechać szybciej niż 140 km/h” – i będą mieć rację. W żadnym stopniu nie zmniejsza to jednak faktu oszustwa polegającego na podmienianiu umów po kryjomu.

Dlaczego w ogóle klienci wybierają tę wypożyczalnię i jej podobne?

Wszystko rozbija się o ceny. Te są bowiem wyjątkowo niskie – wypożyczenie rzeczonego Audi RS3 na 6 godzin kosztuje tylko 189 zł, a na dobę – 569 zł. Marzy nam się Nissan GT-R? Proszę bardzo: 299 zł za 6 godzin lub 999 zł za dobę.

Kojarzycie skądinąd popularne karty prezentowe z różnymi usługami (od zwykłej kolacji w restauracji aż po lot paralotnią i jazdę czołgiem)? Tam przejażdżki podobnymi samochodami kosztują z grubsza tyle samo. Rzecz w tym, że np. jazda Fordem Mustangiem GT po mieście kosztuje 199 zł, a za kierownicą spędzamy… 6-8 minut. Nic więc dziwnego, że ludzie szukają alternatywy.

Kaucja za Mustanga jest taka sama jak za Audi RS3 – 4999 zł.

Ku przestrodze.

Wypożyczenie auta nie jest niczym karygodnym. Ale w przypadku gdy w grę wchodzą tysiące złotych – i to nasze – trzeba zachować ekstremalną czujność. W tym przypadku ekstremum czujności polega na przeczytaniu regulaminu przed podpisaniem.

Nie jestem natomiast pewien, czy na miejscu poszkodowanych patrzyłbym z tak dużą nadzieją w stronę policji czy prokuratury. Bez dowodów na podmiankę umowy może się okazać, że po prostu podpisaliśmy kwit i możemy pisać sobie na tzw. Berdyczów.