Felietony

6000 zamiast 200 zł. Tyle może kosztować sportowy samochód na godziny, jeśli nie przeczytasz umowy

Felietony 29.05.2019 251 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 29.05.2019

6000 zamiast 200 zł. Tyle może kosztować sportowy samochód na godziny, jeśli nie przeczytasz umowy

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz29.05.2019
251 interakcji Dołącz do dyskusji

Sportowy samochód na wynajem może kosztować kilkadziesiąt razy więcej, niż planowałeś. Nasz czytelnik nieuważnie przeczytał umowę i stracił 6 tys. zł kaucji. Trochę w tym jego własnej winy. Jak do tego doszło?

Spełnienie marzeń jest bliżej, niż myślisz. Może nigdy nie będziesz miał na własność Nissana GT-R czy BMW M4, ale możesz nimi pojeździć płacąc dużo mniej, niż ci się wydaje. Wynajem sportowych i luksusowych samochodów jest łatwo dostępny, ale równie łatwo się na nim przejechać.

Sportowy samochód na pół dnia za stosunkowo niewielkie pieniądze brzmi jak dobry plan. Kilka godzin w samochodzie osobowym, którego moc przekracza 500 KM, jest dostępne już za niewiele ponad 200 zł i to z podatkiem VAT. Wystarczy chwilę poszukać w internecie, by znaleźć przystępne cenowo oferty i zarezerwować pojazd w takiej cenie.

Dociekliwi zaczną się jednak zastanawiać, jak taki biznes wypożyczalniom się opłaca.

Nawet gdy taki samochód byłby wynajmowany codziennie, to wciąż może nie uzbierać się na ratę leasingu. A ubezpieczenie sportowego samochodu na wynajem też nie jest tanie. Dochodzą jeszcze koszty serwisu, proporcjonalne swą wysokością do ceny samochodu i jego mocy. Jak taki biznes ma się spinać?

Otóż tak, że zarobek tkwi tam, gdzie najmniej się tego spodziewamy. Nie jest wielką tajemnicą, że wypożyczalnie zwykłych samochodów, te z bardzo niskimi cenami za dobowy najem, na tych stawkach nie zarabiają wiele. Zysk czerpią dopiero, gdy pojawi się jakakolwiek szkoda – wystarczy niewielka parkingowa.

Przepada wtedy wpłacona kaucja, a często towarzyszy temu jednoczesne wystąpienie o wypłatę z polisy ubezpieczeniowej. Pieniądze są wyciągane z jak największej liczby źródeł. W przypadku sportowych samochodów sposób może być inny.

Boleśnie poznał go jeden z naszych czytelników.

Zapragnął spędzić kilka upojnych godzin w mocnym sportowym samochodzie i za tą przyjemność musiał zapłacić trzydziestokrotnie więcej, niż mu się początkowo wydawało. Cena kilkugodzinnego najmu była niska, nieznacznie przekraczała 200 zł. By móc odjechać wypożyczonym samochodem, należało też wpłacić kilka tysięcy złotych kaucji.

Wysoka kaucja wydaje się dobrym pomysłem przy wypożyczaniu samochodów o wartości kilkuset tysięcy złotych. Problem w tym, że po zakończeniu najmu nie została zwrócona. I to nie z powodu szkód na lakierze, tylko z powodu osiągniętej prędkości.

Łatwo się domyślić, że mając sportowy samochód na kilka godzin – swoje motoryzacyjne marzenie – nasz czytelnik dość frywolnie potraktował przepisy ruchu drogowego obowiązujące w Polsce. Na pewno zignorował te o dopuszczalnej maksymalnej prędkości, nawet te określone dla samochodów osobowych poruszających się po autostradzie. 140 km/h zostało przekroczone o ponad 20 km. I tyle wystarczyło, by przepadła wpłacona kaucja.

Z podpisanych przy najmie dokumentów wynikało, że kaucja nie podlega zwrotowi, jeśli prędkość osiągnięta przez najemcę przekroczy określoną w nich wartość. W tym wypadku wystarczyło 160 km/h, by stracić kilka tysięcy złotych.

Trzeba było uważnie czytać umowę i nie łamać przepisów.

Na pewno zaraz zakrzyknie tak wielu komentujących. Oczywiście, że tak i z pewnością przepisowo jeździliby wszyscy oburzeni. Ja postanowiłem sprawdzić, czy informacje o możliwości przepadnięcia kaucji są łatwo dostępne. Rozpocząłem korespondencję mailową z jedną z wypożyczalni oferujących bardzo szybkie samochody w naprawdę niskich cenach.

Zacząłem od lektury ich strony internetowej, poszukując jasno opisanych warunków najmu. Nie znalazłem – jest tam tylko treść oznaczona jako Regulamin. I nie jest w nim wyjaśnione, w jakich sytuacjach może przepaść kaucja. Wysłałem więc maila z pytaniem, czy zapisy Regulaminu są jedynymi obowiązującymi najemcę, czy podpisywana jest jeszcze jakaś inna umowa.

Po dwudniowym oczekiwaniu dostałem krótką odpowiedź.

Na stronie jest regulamin strony a nie wynajmu.

To mnie trochę zaskoczyło, bo rzeczony Regulamin określający zasady korzystania ze strony mówi tak naprawdę o warunkach najmu. Określa na przykład, ile osób może prowadzić pojazd, kiedy wnosi się kaucję i ilu minutowe opóźnienie w zwrocie pojazdu powoduje naliczenie opłat. Ale skoro jest to tylko regulamin strony internetowej, niezwłocznie poprosiłem o przesłanie wzoru podpisywanej umowy, wyjaśniając iż chciałbym zapoznać się z warunkami najmu.

I się nie doczekałem.

Minęło osiem dni i wzór nie nadchodził. Prośbę więc ponowiłem i w końcu otrzymałem wzór, o który prosiłem. A w nim… nic. Nic na temat warunków najmu. Trzystronicowy dokument zawiera głównie pola do wypełnienia dotyczące danych najemcy i danych ewentualnych dodatkowych kierowców. Jeszcze datę i godzinę początku i końca najmu oraz numer konta do zwrotu kaucji. Warunków najmu brak.

W ślad za wzorem nadszedł kolejny mail informujący, iż w uwagach znajdzie się adnotacja, że nie będzie obowiązywał limit kilometrów. To świetnie, ale bardziej zainteresowany byłem limitem prędkości. Postanowiłem wypożyczalni wyjaśnić, czego tak zawzięcie w tej umowie szukam i napisałem.

Widzę, że w umowie nie ma informacji, że kaucja przepada w przypadku przekroczenia określonej prędkości. A słyszałem, że niektóre firmy stosują takie zapisy i odmawiają zwrotu kaucji po weryfikacji odczytu z GPS. Rozumiem, że takiego ograniczenia u Państwa nie ma?

Swój mail wysłałem kilka dni temu, odpowiedzi nie dostałem. Jeśli się pojawi, zaktualizuję artykuł. Obawiam się jednak, że nie nadejdzie. Jeśli regulamin strony nie określa wszystkich warunków najmu, a wzór umowy też ich nie zawiera, to gdzie mogą być opisane? To chyba jakaś tajemnica, skoro tak trudno je zobaczyć.

Wszystkich warunków najmu nie udało mi się poznać nie bez powodu.

Może na wypożyczalni nie sprawiłem wrażenia klienta realnie zainteresowanego skorzystaniem z ich usług i dlatego nie chciało im się ze mną korespondować. Patrzę jednak na cennik, z którego wynika, że za mniej niż 200 zł można wypożyczyć na kilka godzin czterystukonny samochód i wydaje mi się, że pytanie, na które nie uzyskałem odpowiedzi, dotyczy sedna ich biznesu.

Wieść gminna niesie, że wypożyczalnia sportowych samochodów to trudny interes. Obarczony jest wysokim ryzykiem kradzieży, a firmy ubezpieczeniowe wyliczają wysokie stawki dla tego typu działalności, mimo że dla sportowych samochodów i tak już nie są niskie. W polisach mogą więc znaleźć się zapisy narzucające użytkownikom pojazdów limity prędkości, by dodatkowo ubezpieczyciela zabezpieczyć.

Najwidoczniej niektórzy z właścicieli wypożyczalni wzięli sobie je zbyt głęboko do serca, przenieśli je do umów, a kaucję wpłacaną przez klientów zbyt głęboko schowali do portfeli.

Niech przypadek naszego czytelnika nie kładzie się cieniem na wszystkie firmy oferujące najem, bo trudno będzie spełniać motoryzacyjne marzenia. Wypożyczając sportowy samochód, lepiej czytać, co się podpisuje, a jeździć zgodnie z przepisami warto zawsze. Niektóre zapisy zobaczyć można dopiero, gdy ręka będzie już ściskać kluczyki do wymarzonego samochodu. A taki stan podniecenia nie sprzyja uważnemu czytaniu zawieranych umów.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać