13.03.2023

Elektryczny motocykl crossowy – może to jest kompromis? Nim da się polatać po cichu

Motocykle crossowe nie są przesadnie lubiane, jeśli poruszają się poza torem wyścigowym, co zdarza im się stanowczo za często. Jedną z przyczyn jest hałas. Surron Ultra Bee to nowa propozycja, taka, żeby polatać po cichu.

W powietrzu czuć już wiosnę, z nor wychodzą ludzie, którzy nie mają prawa jazdy kategorii A, a chcieliby pojeździć motocyklem. Wielu polskich motocyklistów nie przejmuje się uprawnieniami na motocykl, bo oni przecież tylko w sekundkę przez wieś przejadą i od razu zjeżdżają w pole. A z tego pola przepędzają ich widłami, bo hałasują. To jakby ktoś wymyślił specjalnie dla nich motocykl, na który nie muszą mieć dodatkowych uprawnień (innych niż kategoria prawa jazdy B posiadana od 3 lat) i jeszcze taki, który nie hałasuje, to może to by było coś dla nich? Ostatnio zadebiutował motocykl crossowy, który pozbawiony jest najgorszej rzeczy w tego typu pojazdach – irytującego i głośnego dźwięku. Jezu jak się z tego cieszę, bo nie cierpię tego wycia.

Surron Ultra Bee występuje w dwóch wersjach

Marka Surron do tej pory miał w ofercie dwa skrajne produkty – Light Bee, który był elektrycznym motorowerem i Surron Storm Bee, który z kolei był pełnoprawnym motocyklem elektrycznym i wymagał posiadania kategorii A. Klientom brakowało czegoś pomiędzy i się doczekali. Surron Ultra Bee występuje w dwóch wersjach: offroadowej bez homologacji, którą poznamy po literce X w nazwie oraz drogowej, która oznaczona jest literką T.

Surron Ultra Bee to ten pośrodku.

Każda z nich ma silnik elektryczny o znamionowej mocy 6 kW i szczytowej 12,5 kW, moment obrotowy wynosi aż 440 Nm. Rozpędzenie się do 50 km/h zajmuje 2,3 s, do 80 km/h 5,2 s. Prędkość maksymalna wynosi 90 km/h, ale nie oszukujmy się – ten parametr nie ma aż takiego znaczenia w przypadku motocykla crossowego.

Surron Ultra Bee to rozsądna propozycja w teren

Waga motocykla to 85 kg w wersji offroadowej, natomiast w wersji drogowej jest trochę cięższy ze względu na konieczność montażu lusterek, tablicy rejestracyjnej itd. Skok zawieszenia z przodu i z tyłu wynosi 270 mm. Prześwit wynosi 320 mm, koła mają rozmiar 19 cali, co powszechnie uważane jest za dobry kompromis pomiędzy jazdą na drodze i jazdą terenową. Rozstaw osi wynosi (samo się zrymowało) 1380 mm. Wymiary to 2060 mm długości, 880 mm wysokości i 1178 mm szerokości. Wersja bez homologacji jest krótsza o 50 mm. Niezależnie, czy z homo, czy bez, to może być fajny pojazd dla osób nawet do 185 cm wzrostu.

Jeżeli chodzi o właściwości typowe elektryczne, to akumulator ma pojemność 4 kWh, do pełna naładuje się w 4,5 godziny za pomocą dołączonej do motocykla ładowarki, którą ukryto pod siedziskiem. To zaleta, bo dzięki temu można naładować motocykl wszędzie tam, gdzie jest dostęp do prądu. Akumulator można wyjąć i np. naładować w domu. Zasięg wynosi do 140 km przy prędkości 50 km/h, więc w codziennej jeździe może znikać szybciej, ale i tak jedno ładowanie pozwoli na kilka godzin zabawy.

Motocykl ma trzy tryby jazdy do wyboru – ekonomiczny, zwykły oraz sportowy. W terenie na pewno przyda się wsteczny bieg i on tu jest. Do tego dochodzi kontrola trakcji oraz rekuperacja, której siłę można regulować.

Cena wydaje się wysoka, ale rzeczywistość pokazała zupełnie coś innego

Surron Ultra Bee X (bez homologacji) kosztuje 32 450 zł, a Surron Ultra Bee T 33 950 zł. Wydawało mi się, że to dużo, ale dowiedziałem się, że pierwsza partia została wykupiona zanim dotarła do Polski i trzeba się zapisywać na następną. Może to dopłata w wysokości 4 tys. zł z programu Mój elektryk okazała się dodatkową pokusą? Najwidoczniej ludzi, którym przeszkadza warkot typowego motocykla offroadowego jest więcej. I bardzo dobrze, bo można się bawić tak samo dobrze po cichu. Zwłaszcza gdy polskie prawo nie nadąża za rzeczywistością.

Czytaj również:

Te przepisy bym łamał na motocyklu. Jeden przynajmniej z troski o bezpieczeństwo