Jednoślady

Te przepisy bym łamał na motocyklu. Jeden przynajmniej z troski o bezpieczeństwo

Jednoślady 08.03.2023 91 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 08.03.2023

Te przepisy bym łamał na motocyklu. Jeden przynajmniej z troski o bezpieczeństwo

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz08.03.2023
91 interakcji Dołącz do dyskusji

Będzie to nieładny wpis, osoby wrażliwe proszę zamknięcie przeglądarki. Żeby przeżyć w wielkomiejskiej dżungli na motocyklu czy skuterze, łamie się przepisy.

Chwilowo nie posiadam żadnego spalinowego jednośladu, wiec mogę śmiało pisać, że łamałbym te przepisy jak szalony, bo nieładnie jest pisać, że się obecnie je łamie. Nieładnie jest też dać się rozjechać, więc powiem wam, czego nauczyła mnie prawie dekada jeżdżenia spalinowym jednośladem po stolicy. Tego, że niektóre przepisy lepiej jest traktować jak ogólną wskazówkę, dla własnego bezpieczeństwa. I nie chodzi mi o te, o których myślicie.

Jazda na długich światłach motocyklem

Nie, tego nie robiłem i robił nie będę. Jeżdżenie na długich światłach faktycznie sprawia, że motocykl jest widoczny z daleka. Problem jest taki, że oślepia innych uczestników ruchu i wywołuje ich irytację. Irytowanie osób w dwutonowych puszkach to nie jest szczególnie potrzebna rzecz na drogach. Oślepianiu innych mówię stanowcze nie, ten pomysł to kompletny nonsens.

Podobne nie mówię głośnym wydechom, które to podobno mają ratować życie. Może i faktycznie jest kilku motocyklistów, którym hałas uratował zdrowie i życie, bo dało się go usłyszeć szybciej niż zobaczyć. Nie zmienia to faktu, że to nie układ wydechowy ratuje życie, tylko postawa motocyklisty na drodze. Jeśli jedzie tak, żeby dało się go zobaczyć, to nie potrzebuje akcesoryjnego tłumika. Zupełnym przypadkiem w głośne wydechy wierzą i stosują je ci, którzy jednocześnie muszą być na drodze najszybsi.

Nie zmienia to jednak małego problemu, że zyskujące popularność elektryczne jednoślady nie robią się bardziej bezpieczne przez to, że ich nie słychać.

Jakie przepisy bym więc łamał, jeśli te dwie popularne postawy nie są mi miłe?

Obowiązek jazdy przy prawej krawędzi jezdni

Taki obowiązek wynika z artykułu 16 ustawy Prawo o ruchu drogowym. Kłopot w tym, że świat nie jest idealny, a konkretnie nieidealni są inni kierowcy. Im bliżej prawej krawędzi będziemy jechać, tym więcej kierowców samochodów będzie próbowało się zmieścić z nami w jednym pasie ruchu.

Istnieje też zagrożenie, gdy inni kierowcy zmieniają pasy ruchu lub wyprzedzają. Łatwiej zza innego auta zauważyć motocyklistę, gdy jedzie bliżej środka swojego pasa ruchu, niż gdy przytulony jest do prawej krawędzi. Gdy dołożymy do tego, że samochód jadący za nami nie zachowuje bezpiecznej odległości, to trzymanie się krawężnika nie jest bezpieczną opcją.

Niestety, ale kierowcy motocykli, a motorowerów w szczególności, są narażeni na ciągle próby mieszczenia się z nimi na jednym pasie ruchu. Nikt mi nie wmówi, że ścisłe stosowanie się do tego przepisu przyczynia się do utrzymywania wysokiego poziomu porządku i bezpieczeństwa na drogach. Kwestię jakości prawej części pasa ruchu, obecnych w nim dziur i studzienek, łaskawie pomijam. Jechać blisko prawej to mogę, jak nikogo innego na drodze nie ma.

Dozwolone przepisami jest poruszanie się środkiem pasa, ale tylko na skrzyżowaniu lub bezpośrednio przed nim, jeśli ten pas umożliwia opuszczenie skrzyżowania w więcej niż jednym kierunku. Doradzam tak ustawiać się na pasie ruchu, żeby być dobrze widocznym i nie zachęcać nikogo do prób przytulenia się.

Wyprzedzanie i omijanie pojazdów w korku

Oto esencja jeżdżenia jednośladem po mieście. Dwa rzędy samochodów stoją, ty jedziesz środkiem. Teoretycznie jest to dozwolone, w praktyce trudne do realizacji w całości zgodnie z przepisami. Niektóre samochody jadą, inne stoją, więc ciągle zmienia się to, czy je wyprzedzasz, czy omijasz.

Kontrowersyjną kwestią jest też, czy zachowujemy bezpieczną odległość, bo samo znajdowanie się z samochodem na jednym pasie ruchu jest dozwolone. Ale co, jeśli nasze lusterko wystaje na drugi pas? Czasami też znajdujemy się na lewym pasie, a czasami na prawym, umiejętnie tym żonglując, zależnie od tego, jak ustawiły się auta. Wypadałoby, co chwila włączać kierunkowskaz, bo nieustannie zmieniamy pas ruchu. Mało kto jednak się do tego stosuje, nikogo i tak ten kierunkowskaz nie obchodzi.

Gdy kierujący jednośladem uzna, że najbardziej bezpieczna ścieżka wiedzie linią przerywaną, to złamie przepisy, bo należy zdecydować się na jeden pas ruchu. I jeszcze na koniec naszej podróży między autami czeka nas najczęściej linia ciągła. Jej już przekraczać nie można. To jest nie do ogarnięcia w trakcie jazdy, trzeba przede wszystkim myśleć i jechać powoli, żeby mieć szansę na reakcję. Tymczasem wielokrotnie byłem poganiany przez innych motocyklistów, bo za wolno przemieszczałem się między dwoma sznurami aut.

Jestem zdania, że w trakcie takiego przejazdu łamanie któregoś z przepisów jest nie do uniknięcia. Najczęściej nie mamy nawet pojęcia, który akurat łamiemy. Do niczego tu nie zachęcam, po prostu jazda między autami sprawi, że na pewno złamiemy jakiś przepis, choćbyśmy wszystkie mieli w małym paluszku.

Stawanie przed samochodem na światłach

Jak już dojedziemy na początek korka, to chcemy też być pierwsi na starcie. Pojawiają się rozterki, gdzie stanąć? Możemy pozostać między autami. Tylko wypadałoby zdecydować się na jeden z pasów ruchu, a jak na złość najwięcej miejsca może być na samym środku, dokładnie na linii i będzie to niedozwolone. Oprócz tego, że niedozwolone, to też nierozsądne. Jeden na dziesięciu kierowców (dane IzD) zechce się z nami ścigać. To dość niebezpieczne, a najgorzej, gdy zechcą to zrobić obaj, ci z obu stron. Warto też pamiętać, że jeśli skrzyżowanie nie ma sygnalizacji świetlnej, to wyprzedzać nie wolno, więc każdy zwycięzca takiego mini wyścigu łamie przepisy.

Pozostaje więc wjechać brutalnie przed stojący na pierwszym miejscu pojazd. Jeśli zrobimy to czymkolwiek szybszym niż motorower, to nie powinno być problemu praktycznego. Nawet moc skutera o pojemności 125 ccm powinna pozwolić ruszyć dużo szybciej od przeciętnego auta i spotkać się z nim dopiero na następnych światłach. Oczywiście, pojawia się kolejny problem, bo miejsca z przodu już nie ma. Stawanie poza linią zatrzymania też nie jest zgodne z przepisami i mandat się należy.

Łamię, bo chcę być pierwszy

Nie ma więc dobrego wyjścia, jeśli chcemy zachować najważniejszą funkcję jednośladu. Zawsze wtedy złamiemy przepisy, najczęściej nieświadomie. Nikogo nie namawiam do łamania przepisów, namawiam do jeżdżenia powoli, przewidywalnie i rozważnie. Ja tylko stwierdzam fakt, że większość motocyklistów je łamie. Ten jeden, o nieprzytulaniu się do prawej krawędzi jezdni, łamie się przynajmniej dla własnego bezpieczeństwa. Resztę z chęci bycia pierwszym.

Czytaj również:

Morał jest krótki, lecz nie wszystkim znany: jak nie mamy miejsca, motocyklem nie wjeżdżamy

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać