Ciekawostki

W uchu macie szum stacji ładowania, a tu nam milion kilometrów u aut wodorowych przeleciał

Ciekawostki 21.03.2024 4 interakcje
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 21.03.2024

W uchu macie szum stacji ładowania, a tu nam milion kilometrów u aut wodorowych przeleciał

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz21.03.2024
4 interakcje Dołącz do dyskusji

Jeden milion kilometrów po Polsce przejechały już samochody na wodór. Przypadkiem wszystkie należą do jednej firmy.

Są takie memy, gdzie jakieś zwierzę udaje inne zwierzę i twierdzi, że mija już kolejny dzień, gdy nowe stado się nie zorientowało. Kaczka wśród łabędzi, czy coś podobnego. Wiem, bez obrazka to w ogóle nie jest śmieszne. Musiałem to napisać, bo właśnie samochody na wodór dały znać, że wiodą taki los wśród aut elektrycznych. Jeden milion kilometrów przejechały samochody zasilane wodorem należące do Grupy Polsat Plus.

Samochody na wodór w Polsce

Mamy ponad 50 tys. samochodów elektrycznych zarejestrowanych w Polsce. Wszyscy o nich mówią, najchętniej, gdy da się wzbudzić, choć lekki dyskomfort odwagi, czyli strach. O samochodach na wodór mówi się niewiele, a wodór jest na liście paliw alternatywnych. Będą mogły wjeżdżać do stref czystego transportu, o ile jakaś w końcu powstanie, co ostatnio nie wydaje się takie oczywiste. Ile mamy aut na wodór w Polsce? Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych podaje, że na koniec 2023 roku było ich 201. Polski Instytut Ekonomiczny podał, że w lipcu zeszłego roku mogliśmy naliczyć 206 osobowych aut zasilanych wodorem.

toyota mirai test

Wychodzi na to, że większość samochodów na wodór jeżdżących w Polsce należy do Grupy Polsat Plus, która posiada wodorową flotę liczącą 150 sztuk. Tworzą ją dwa modele — Toyota Mirai i Hyundai Nexo. Czyni to tę flotę dość wyjątkową, bo są to samochody osobowe, a rozwój zasilania wodorem w naszym kraju jest raczej upatrywany w transporcie zbiorowym. Raport PIE o polskim sektorze wodorowym wskazuje, że do 2028 roku 17 proc. z niskoemisyjnych autobusów kupowanych przez samorządy będzie zasilanych wodorem. Powstają też pierwsze stacje zasilania wodorem, które na razie pełnią rolę lokalnej atrakcji. Hegemonem w sprzedaży wodoru w regionie chciał stać się Orlen, zapowiadając budowę 100 stacji, w tym 54 w Polsce.

Na razie nie można cieszyć się luksusem wyboru, trzeba pobierać wodór tam, gdzie jest to możliwe, czyli w Warszawie lub Rybniku. Podobnie jest w przypadku modeli aut, Grupa Polsat Plus nie mogła przebierać w niezliczonych katalogach z samochodami na wodór. Wybrali Toyotę Mirai i Hyundaia Nexo, bo innych modeli na wodór nie ma.

Toyota Mira a Hyundai Nexo — auta na wodór

Oba modele są zasilane wodorem, co nie znaczy, że ich silniki są na wodór. W zasadzie bliższe prawdy jest stwierdzenie, że są to samochody elektryczne. Istnieją silniki tłokowe, w których spala się wodór, pracuje nad nimi na przykład słynny Cummins, ale Toyota Mirai i Hyundai Nexo to samochody z ogniwami paliwowymi.

Toyota Mirai posiada silnik elektryczny, który pobiera prąd z ogniw paliwowych. Wodór umieszczony jest w trzech zbiornikach i w ogniwach paliwowych łączony jest z tlenem pobieranym z powietrza. Jony wodoru w anodzie łączą się z tlenem w katodzie. Przepływ elektronów wytwarza energię elektryczną, która napędza silnik elektryczny. Nie ma spalin, jest woda.

Na tej samej zasadzie działa Hyundai Nexo. Również ma trzy zbiorniki, tylko inaczej ułożone niż w Toyocie. Producent twierdzi, że zasięg jego samochodu to nawet 666 km. Oba pojazdy przyspieszają do setki w czasie poniżej 10 sekund. Nie są więc demonami prędkości, przynajmniej w zestawieniu z większością aut elektrycznych, choć prędkość maksymalną mają trochę wyższą. Producenci chwalą się za to czymś innym, oczyszczaniem powietrza.

Walka o czyste powietrze

Grupa Polsat Plus podała, iż jeden milion przejechanych kilometrów sprawił, że samochody zapewniły 470 milionów litrów oczyszczonego powietrza, a do atmosfery nie wydostało się 127 ton dwutlenku węgla. Obaj producenci aut chwalą się takim efektem stosowania napędu opartego o wodór. Dostarczane do ogniw powietrze jest oczyszczane, wychwytane są cząstki stałe i tlenki azotu. Umiarkowanie ten przekaz przebija się do powszechnej świadomości, ale raczej nie to jest powodem mniejszej popularności samochodów na wodór.

Wodór wzbudza zainteresowanie u osób, które obawiają się elektrycznych samochodów. Szybkie uzupełnianie wodoru ma być atutem w porównaniu z długotrwałym ładowaniem elektrycznych samochodów. Całość koncepcji wydaje się bardziej przyjazna, a przynajmniej bardziej przypominać tankowanie spalinowego samochodu. Dyskusja, czy stawiać na samochody elektryczne, czy na te na wodór przypomina walkę ideologiczną. Wśród wad wodoru wymieniane jest kłopotliwe magazynowanie i transport oraz to, że praktycznie nie wstępuje naturalnie w przyrodzie — trzeba go wytworzyć, wykorzystując procesy energetyczne. Dopiero gdy energia pochodzi ze źródeł odnawialnych, można nazywać go zielonym wodorem.

Niezależnie od wyniku tej batalii, jeden milion kilometrów na wodorze, to już jest słuszny wynik. Nawet jeśli każde z aut przejechało tylko kilka tysięcy kilometrów. Problem w tym, że liczba stacji tankowania wodoru nijak nie przystaje do liczby stacji ładowania samochodów elektrycznych, która i tak nie jest wystarczająca. Wodór na razie przegrywa wyścig, ale milion kilometrów na pewno rozbudza apetyt na więcej u osób, które w napędzie wodorowym widzą alternatywę dla elektrycznych samochodów.

Samochody na wodór:

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać