Wiadomości

Produkcja akumulatorów jest rekordowo tania. Nie liczcie na spadek cen aut elektrycznych

Wiadomości 28.11.2023 50 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 28.11.2023

Produkcja akumulatorów jest rekordowo tania. Nie liczcie na spadek cen aut elektrycznych

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski28.11.2023
50 interakcji Dołącz do dyskusji

W końcu przecież chodzi tu o jak najwyższą zyskowność, a koncerny motoryzacyjne znajdą tysiąc uzasadnień, dla których to wszystko im się właściwie nie opłaca i robią te auta z dobrego serca. 

Firma Bloomberg NEF zajmująca się statystykami rynku „gospodarki niskoemisyjnej” podała, że średni koszt produkcji akumulatora o pojemności 1 kilowatogodzin spadł w roku 2023 do rekordowo niskiego poziomu 139 dolarów, czyli 555 zł przy obecnym kursie. Dzięki temu wiemy, że jeśli nowe auto elektryczne ma akumulator o pojemności 45 kWh, to sam koszt jego wytworzenia dla producenta wynosi 25 tys. zł. Jednak taki samochód w sprzedaży detalicznej kosztuje przeważnie 180-200 tys. zł. Oczywiście trudno oszacować jaki jest dokładny koszt wytworzenia pozostałej części samochodu. Jednak jak spojrzy się na ceny pojazdów elektrycznych w Chinach, to można dojść do wniosku, że producenci ze starej gwardii konstruują swoje cenniki z założeniem gigantycznego wręcz zysku na każdym egzemplarzu.

Trzeba jeszcze wspomnieć, że w ciągu 10 lat koszt wytworzenia akumulatora o pojemności 1 kWh spadł nie o 10 czy 15 procent, ale sześciokrotnie. W 2013 r. za taki akumulator płaciło się 780 dolarów/kWh, więc spadek wynikający z efektu skali jest szokujący. To właśnie ten spadek, o którym pisano 10 lat temu: w ciągu 10 lat koszt wytwarzania akumulatorów znacząco się obniży, i wtedy samochody elektryczne zauważalnie potanieją. Te 10 lat właśnie minęło. Potaniały?

No ale przecież my nie możemy

Czytałem ostatnio wypowiedź jakieś psycholożki, która powiedziała, że najgłośniej na drożyznę narzekają ludzie, którzy nie wiedzą co robić z pieniędzmi. Miliony na kontach i ciągły płacz, że drogo, że na to nie ma, a na tamto nie starcza – tak ich podsumowała psycholożka, a mnie od razu skojarzyło się to z producentami samochodów. Regularnie twierdzą oni, że zyski, choć rekordowe, są niewystarczające. Podobnie jest i w tym przypadku. Zebrałem dla Was pięć superistotnych powodów, dla których producenci nie mogą obniżyć cen.

  • po pierwsze, prognozy wzrostu sprzedaży aut elektrycznych były nieco zbyt ambitne i obecnie fabryki przeznaczone wyłącznie pod EV nie pracują na pełnych obrotach, a wymagają utrzymania, za co trzeba płacić, a nic z tego nie ma.
  • po drugie, niższa niż przewidywana skala produkcji nie jest w stanie skompensować ogromnych nakładów, jakie poniesiono na rozwój pojazdów elektrycznych
  • po trzecie, w rozbudowanych gamach producentów wciąż nie brakuje przypadków, gdy jakiś samochód elektryczny jest nie tylko nieopłacalny, ale wręcz generuje istotne straty i inne pojazdy muszą zarobić „za niego”
  • po czwarte, trzeba akumulować kapitał na wypadek kryzysu, więc dopóki ludzie kupują pojazdy w tej cenie, to oznacza że nie są za drogie (są – patrz punkt pierwszy, ale nie oczekujmy logiki od korporacji)
  • a po piąte, to Tesla psuje nam rynek, bo produkuje za dużo, a ci Chińczycy, to już w ogóle daj pan spokój
Mały Jeep Avenger „w prądzie” kosztuje ok. 180 tys. zł.

Jako ciekawostkę dodam, że z powodu spadku produkcji w 2022 r. akumulatory na chwilę podrożały ze 150 na 161 dolarów za 1 kWh, ale potem znowu ich cena powróciła do trendu zjazdowego. To ciekawa sytuacja, w której im popyt jest niższy, tym cena danej rzeczy wyższa, ponieważ opłaca się ją produkować tylko w ogromnych ilościach.

Ostatecznie mamy więc sytuację, gdzie my jako Europejczycy, płacimy za auta 2-3 razy więcej niż reszta świata

I to za elektryczne, czyli te, które musimy kupować, żeby uratować świat, czego pozostałe kontynenty nie mają zamiaru robić, uznając że nasz wysiłek w pełni wystarczy. Nadal trudno mi uwierzyć, że Volkswagen ID.3 kosztuje w Europie 2,5 raza tyle co w Chinach i nikt zupełnie nie zauważa, jak absurdalna jest to sytuacja.

Podsumowując: jesteśmy dokładnie w momencie, który zapowiadano wiele lat temu i pisano, że samochody elektryczne „drastycznie stanieją”. Nie staniały, ale wiecie, wciąż jest nadzieja, że stanie się tak w tym momencie, w którym producenci samochodów uznają „OK, zarobiliśmy już wystarczająco dużo pieniędzy, można trochę odpuścić”.

Czyli jak się dwie niedziele do kupy zejdą.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać