Ciekawostki

Samodzielnie zbudował supersamochód. Jako bazę wykorzystał oryginalne Ferrari

Ciekawostki 06.02.2024 23 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 06.02.2024

Samodzielnie zbudował supersamochód. Jako bazę wykorzystał oryginalne Ferrari

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski06.02.2024
23 interakcje Dołącz do dyskusji

Budujących supersamochody amatorów nie brakuje, ale niewielu z nich robi to faktycznie na bazie innych supersamochodów. Trzeba więc docenić twórcę, który swoją wizję zrealizował na podwoziu i z układem napędowym Ferrari Mondial

Przez lata było tak, że brało się Pontiaca Fiero, a w najlepszym razie Toyotę MR2 i robiło się z nich wizualne Ferrari bez dotykania układu napędowego, uznając że wygląd jest wszystkim, a replika będzie mniej awaryjna i tańsza od oryginału. Gdybym zobaczył dziś takie auto w ogłoszeniach, powiedziałbym „meh” i poszedł dalej. Ale zobaczyłem coś całkiem innego, niemal odwrotną wersję – z tą różnicą, że na bazie Ferrari nie powstała replika Fiero, tylko coś z zupełnie innej beczki.

Trudno mi dokładnie zgadnąć, jaki samochód miało to przypominać w założeniu, uznajmy że jest to własna fantazja twórcy i tyle. Chociaż jeśli dokładniej się przyjrzeć, to może są tu jakieś skojarzenia z równie jednostkowymi produkcjami typu Noble. Ale chyba za bardzo naciągane.

Z tyłu jest jeszcze ciekawiej:

Tu przynajmniej nie ma wątpliwości, że tył miał przypominać Pagani Zondę. Proporcje może trochę nie te, ale ta centralna część zdecydowanie nawiązuje do hipersamochodu z Włoch. Tylko te lampy od Żuka średnio tu pasują. No i ta rura, i te zastrzały, i ten spoiler za mały, to wszystko jest trochę styl batmobilu z lat 80. Nie mogę powiedzieć, żeby mi się podobało, ale jak słusznie napisał sprzedający w opisie: komu się nie podoba, niech klika dalej.

Wygląda na to, że sprzedający zrobił to wszystko samodzielnie we własnym garażu

Przynajmniej tyle można stwierdzić z dołączonych zdjęć. A co najlepsze, to zewnętrzne poszycie jest chyba blaszane. Ten gość mógłby mnie uczyć blacharstwa.

Przejdźmy teraz do wyrazów oburzenia nad zniszczeniem Ferrari Mondial

Nie mam żadnych. To jest jego Ferrari i może je sobie przerabiać jak chce. Model Mondial nie należy do rzadkich samochodów. W ogłoszeniach stale przewija się nawet kilkadziesiąt egzemplarzy, a łącznie powstało ich 6149, co jak na Ferrari jest produkcją wielkoseryjną. Małe rozmiary, brak silnika V12 i w sumie dosyć przeciętne osiągi sprawiły, że Ferrari Mondial trochę nie załapało się na rakietę, zabierającą ceny klasycznych Ferrari w kosmos. Znalazłem idealnego, wczesnego Mondiala coupe w kolorze szarym za 42 tys. euro. Nie to, żebym jakoś marzył o Ferrari, ale gdybym chciał kupować sobie auto marki z Maranello, to wybrałbym właśnie takie.

Cena 12 500 euro nie wydaje się zła

To groszowa kwota jak za to, że można pojeździć sobie Ferrari z prawdziwym silnikiem Ferrari i całym podwoziem stworzonym przez inżynierów tej firmy. Wygląda trochę inaczej, ale czy jeździ się wyglądem? Bo dochodzimy do miejsca, gdzie wypada zadać sobie pytanie: dla kogo kupujemy Ferrari? Dla siebie, żeby poczuć jak wspaniale to jeździ, brzmi, skręca, hamuje i się psuje, czy dla innych, żeby wypadły im z wrażenia oczy, jacy jesteśmy bogaci. Wiem, że wszyscy powiedzą „to pierwsze”, a prawda brzmi „to drugie” i nic tego nie zmieni. I dlatego Mondial z samodzielnie zbudowanym nadwoziem kosztuje 1/4 ceny normalnego Mondiala, choć pewnie oferuje te same wrażenia z jazdy. Jak powiedział nieżyjący już designer Janusz Kaniewski, większość doświadczenia z posiadania Ferrari polega na randomowym rzuceniu kluczyków na stół i obserwowaniu, jak inni kisną z zazdrości.

Czytaj również:

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać