Samochody używane / Przegląd rynku

Przegląd rynku: samochód do 10 tys. zł. Haczyk? Ma możliwie jak najdłużej legalnie wjeżdżać do SCT

Samochody używane / Przegląd rynku 19.12.2023 146 interakcji
Piotr Szary
Piotr Szary 19.12.2023

Przegląd rynku: samochód do 10 tys. zł. Haczyk? Ma możliwie jak najdłużej legalnie wjeżdżać do SCT

Piotr Szary
Piotr Szary19.12.2023
146 interakcji Dołącz do dyskusji

Warszawscy radni w atmosferze skandalu uchwalili powstanie strefy czystego transportu, kwestią czasu jest to też w innych większych miastach w kraju. A to oznacza, że niektórzy faktycznie będą musieli rozejrzeć się za innym samochodem. Dziś na tapecie mamy samochód do 10 tys. zł – a konkretnie 5 aut z normą emisji spalin Euro 5.

Oczywiście wiele osób zastanawia się teraz, czy da się w takiej cenie kupić samochód, który da kilka lat względnego spokoju. Odpowiadam: da się, o ile nie będziecie oczekiwać cudów. Norma emisji spalin Euro 5 pojawiła się w 2009 r. i teoretycznie można poszperać wśród samochodów z tego rocznika, ale lepiej skupić się na nieco nowszych – i jeszcze dla pewności sprawdzić (choćby telefonicznie w ASO), czy dany egzemplarz auta ją spełnia.

Zobaczymy, jak sprawy będą wyglądać w innych strefach czystego transportu, ale w tej warszawskiej ma to wyglądać tak, że w przypadku silników benzynowych spełnianie normy Euro 6 będzie wymagane dopiero (ha, ha!) od 2032 r. – czyli jeśli wybierzemy odpowiedni samochód, będziemy mieć jakieś 7 lat, zanim ktoś zacznie się czepiać.

Poszukiwany: samochód do 10 tys. zł, benzynowy, rocznik od 2009 wzwyż

Oczywiście wliczają się też samochody z instalacją LPG, nie wykluczałem ich z poszukiwań. Sytuacja, mówiąc delikatnie, nie wygląda różowo: na Otomoto po wybraniu odpowiednich kryteriów (zaznaczyłem rocznik od 2010 r. i że samochód ma być nieuszkodzony) wypluwa zaledwie 375 ofert. Podobnie jest na OLX – ok. 330 ofert, przy czym oczywiście część pokrywa się z tymi z Otomoto – no i nie wszystkie spełniają normę Euro 5.

Większość samochodów, które mieszczą się w naszym budżecie, to modele niewielkie – tj. takie należące do segmentów A i B. Auta większe mogą się trafić przy odrobinie szczęścia, ale nie ma się co na to jakoś szczególnie nastawiać. To co, zaczynamy?

Na początek: Fiat Panda II

Rynek wtórny oferuje bardzo wiele Pand 2. generacji, ale uwaga: założone w tym przeglądzie kryteria spełniają Pandy 1.2 o mocy 69 KM. Wersje 1.1 i 1.2 60 KM oferują jedynie Euro 4, więc na tę chwilę też by mogły do SCT wjeżdżać, ale ich przydatność do użytku będzie w takich strefach o 2 lata krótsza niż w przypadku aut spełniających normę Euro 5.

Na OLX Pand 1.2 69 KM jest (w chwili pisania tego tekstu) 19, przy czym najtańsza kosztuje zaledwie 3400 zł, ale jest dwuosobowa i mocno zmęczona życiem w charakterze wozu dostarczającego pizzę. W ogóle z tych 19 sztuk prawie połowa to właśnie wersje Van, realna dostępność taniej Pandy z Euro 5 jest więc nawet gorsza. Ale dobra, cośtam da się znaleźć – przykładowo za 4000 zł można kupić auto z dużym przebiegiem i wymagające doinwestowania, ale w regularnej eksploatacji, więc być może jeszcze coś by z tego egzemplarza było.

samochód do 10 tys. zł
Zrzut ekranu pobrany z ogłoszenia zgodnie z prawem dopuszczalnego cytatu. / fot. Paweł

Czasem okolice 6500-7000 zł pozwalają na zakup całkiem ładnego egzemplarza (nawet z instalacją gazową), ale zwykle egzemplarze odpowiadające takiemu opisowi są droższe, jak np. ten za 8900 zł. Nagięcie budżetu do granic pozwala na znalezienie czegoś z (podobno sprawną) klimatyzacją – przykład 1, przykład 2.

Teoretycznie można by się też pokusić o poszukiwania Grande Punto

Jest to jednak propozycja dla BARDZO upartych i cierpliwych ludzi. Tutaj trzeba uważać jeszcze bardziej niż przy Pandzie. To zresztą delikatnie powiedziane – spojrzałem do internetowego archiwum, by poprzeglądać na stronie Fiata dane techniczne i cenniki tego modelu z lat 2009-2011 i jest to jeden wielki śmietnik. Mogę powiedzieć tyle: jeśli auto ma silnik 1.2 69 KM, to spełnia normę Euro 5. Jeśli ma 1.2 65 KM, to prawdopodobnie spełnia Euro 4, chyba że jest z początku 2011 roku (według cennika dało się wtedy kupić model 65-konny), to Euro 5. A największy bajzel jest z silnikami 1.4, których moc pozostała niezmieniona przez cały okres produkcji – trzeba wziąć VIN i zadzwonić do ASO popytać, chyba że auto jest nowsze niż z rocznika 2011 (tutaj prawdopodobnie będzie Euro 5, ale do sprawdzenia). W miarę rokujący egzemplarz prawdopodobnie spełniający nasze kryteria znalazłem… jeden.

Zamiast Grande Punto: Opel Corsa D

Choć to techniczny bliźniak Fiata (poza silnikami benzynowymi), to 10 tys. zł pozwala na zakup takiego auta z Euro 5. Trzeba jednak trochę uważać, bo benzynowe Ople są pewnym wyborem dopiero od listopada 2009 r. (wcześniej: Euro 4), a egzemplarze z fabryczną instalacją LPG – dopiero od połowy 2011 r. (jak oni to zrobili?). No ale da się: przykładowo tutaj mamy nawet rocznik… 2014, jeśli wierzyć opisowi. I fabryczną instalację. Jest też ubytek lakieru na masce, ale nie poczytywałbym tego za wielki problem – można to albo oczyścić i polakierować, albo po prostu wymienić maskę.

samochód do 10 tys. zł
Zrzut ekranu pobrany z ogłoszenia zgodnie z prawem dopuszczalnego cytatu. / fot. Łakoć

Idźmy dalej: Corsa D 1.2 z 2013 r. z podziurawioną z powodu głośników tylną półką i na felgach z Astry G, ale czy przy 9000 zł to duże problemy? Rzekłbym, że wręcz żadne – no, może odsadzenie tych felg trochę nie bardzo, ale zawsze można takie felgi sprzedać a kupić coś bardziej pasującego.

Chevrolet Spark też jest ciekawą opcją

W ogłoszeniach przewija się sporo starszych Chevroletów Matiz/Spark oraz Aveo, ale jeśli chcemy czegoś z normą Euro 5 (lub po prostu nie chcemy się bawić w wyszukiwanie i szperanie), to trzeba postawić na Sparka M300, którego produkcja ruszyła w 2010 r. Takie auta są raczej drogawe i wyglądają doprawdy koszmarnie na seryjnych stalowych felgach, ale obawiam się, że w takim limicie nie bardzo możemy wybrzydzać.

Większość Sparków jest poobijana, czasem w ogłoszeniach pojawiają się informacje, że auta są do poprawek blacharsko-lakierniczych. Niczego szczególnie dziwnego tu nie ma, ale jednak nie wydaje mi się, żeby korozja przeżerała już te modele na wylot – no chyba, że dzieje się to w miejscach niewidocznych na pierwszy rzut oka. Zwykle małe Chevrolety kosztują ok. 10 tys. zł i więcej, ale da się znaleźć coś taniej – np. tutaj. Sporo Sparków wyposażono w klimatyzację – przykład tutaj.

Zrzut ekranu pobrany z ogłoszenia zgodnie z prawem dopuszczalnego cytatu. / fot. Aleksy

Renault Twingo II nie ma magii poprzednika, ale jest udanym autem

O dziwo, jeśli poszukiwanym przez nas pojazdem jest samochód do 10 tys. zł, na liście pojawiają się też Twingo 2. generacji. Takimi autami można się interesować, o ile zostały wyprodukowane w czerwcu 2010 r. lub później (wcześniej spełniały normę Euro 4). Zerknijmy: np. za 8800 zł mamy samochód w niegłupiej specyfikacji, co prawda do rejestracji, ale przy takim poziomie poniżej limitu można rozważyć.

Zrzut ekranu pobrany z ogłoszenia zgodnie z prawem dopuszczalnego cytatu. / autor zdjęć (ogłoszenia) nie został podany

Zaledwie o 100 zł droższy jest egzemplarz już zarejestrowany w kraju i wyposażony w komplet nowych opon zimowych (żywię nadzieję, że nie bieżnikowanych). I cyk, jeszcze jeden egzemplarz za 8900 zł. Da się nawet znaleźć poliftowe Twingo, ale – w przeciwieństwie do wcześniej wspomnianych – chyba nie ma ono klimatyzacji. W chwili pisania tego przeglądu była też ciekawostka: bogato wyposażony egzemplarz m.in. z dachem panoramicznym, ale bez klimatyzacji i nieco zaniedbany wizualnie i mechanicznie – za to kosztował 5999 zł.

Do SCT z chęcią wjedzie też Citroen C1

Pisaliśmy o tym wielokrotnie, napiszemy raz jeszcze: C1 to konstrukcja identyczna technicznie z Toyotą Aygo i Peugeotem 107 (te auta różnią się tylko stylistyką), ale spośród tych Trojaczków realnie tylko Citroen występuje w ogłoszeniach, gdy założymy sobie limit 10 tys. zł. Jeśli trafi się jakaś Toyota lub Peugeot, to będą to raczej przypadki, natomiast Citroenów jest kilka, co zwiększa szansę na wybranie czegoś.

W ramach ciekawostki zacznę od egzemplarza sprawnego technicznie i kosztującego tylko 4900 zł. Za tak niską cenę odpowiada oczywiście mierny stan wizualny, ale – kto wie – może jakiś majsterkowicz będzie zainteresowany doprowadzeniem nadwozia do porządku. Nie jestem natomiast przekonany, czy opłacalne będzie oddawanie wozu do blacharza (zapewne nie). No i koszmarny jest ten podwójny wydech.

Chyba nieco lepiej wygląda sztuka za 8600 zł, a piszę „chyba”, bo zdjęcia są z gatunku słabych. Może nie koszmarnie złych, ale słabych. W limicie 10 tys. zł mamy też np. auto za 9900 zł, co prawda bez klimatyzacji, za to ze stosunkowo niskim przebiegiem i w żywym kolorze.

samochód do 10 tys. zł
Zrzut ekranu pobrany z ogłoszenia zgodnie z prawem dopuszczalnego cytatu. / fot. Marcin

To… właściwie tyle, nie tak łatwo kupić samochód do 10 tys. zł z normą Euro 5

Oczywiście zdarzają się pojedyncze oferty z innymi samochodami, które spełniałyby nasze kryteria, ale w większości przypadków te samochody mają przejechane więcej km niż wynosi odległość z Ziemi do Księżyca (tj. od 364,4 do 406,7 tys. km ze względu na eliptyczną orbitę), albo są po prostu zużyte lub w nieudanych wersjach silnikowych (np. Skoda Fabia 1.2 HTP). Jest trochę np. Fordów Ka czy Dacii Sandero, ale z tego co sprawdziłem (a wierzcie mi, że trochę czasu na tym spędziłem), to prawdopodobnie są to samochody spełniające tylko normę Euro 4 – dlatego do przeglądu nie trafiły.

Może trzeba rozważyć zakup czegoś z normą Euro 4, za to proporcjonalnie tańszego?…

Zastrzegamy, że tekst ma wiele linków do ogłoszeń, które mogą się przedawniać i być nieaktualne

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać