Klasyki

Wreszcie Polonez w uczciwej cenie. Kosztuje zero dinarów, ale na szczęście do negocjacji

Klasyki 30.01.2024 744 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 30.01.2024

Wreszcie Polonez w uczciwej cenie. Kosztuje zero dinarów, ale na szczęście do negocjacji

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski30.01.2024
744 interakcje Dołącz do dyskusji

Dałbym radę znegocjować go na minus pięćset dinarów algierskich, gdybym tylko szukał Poloneza w Algierii i znał francuski. Na szczęście nie znam, ale też nie szukam. 

Wiele jest krajów, gdzie w czasach świetności FSO można było spotkać Polonezy. We Włoszech i w Grecji do dziś trafiają się Trucki, w Egipcie nadal jeżdżą Borewicze, zwane też częściej kundlewiczami z powodu miksu części, jakie do nich zamontowano. Co najmniej kilkanaście Polonezów udokumentowano zdjęciami w Chinach, choć według oficjalnych statystyk wysłano ich tam aż 41 tys. sztuk. Polonezy można nawet spotkać (choć już jako klasyki) w Kolumbii, niemało także pojechało do Stanów Zjednoczonych do tamtejszych zbieraczy polskich zabytków, zwłaszcza z okolic Chicago. Całkiem niezłego Poloneza spotkałem też na zlocie w Wielkiej Brytanii. Jednak jeśli już jakiś jest na sprzedaż, to sprzedający przeważnie wie co ma i tanio skóry nie sprzeda. Dlatego ucieszyłem się, trafiając na ogłoszenie z Polonezem w Algierii w cenie zero dinarów, do negocjacji.

Czy FSO eksportowało auta do Algierii?

Jeśli wierzyć źródłom z Wikipedii, to do Algierii trafiło 9 sztuk Polonezów. Zapewne z uwagi na frankofoński charakter tego kraju, wszystkie były napędzane dieslem Citroena o pojemności 1,9 litra i bez doładowania. Jeśli ktoś nie jechał nigdy takim autem, to powinien się cieszyć. Niedostosowane do wibrującego diesla mocowania silnika sprawiały, że Polonez na wolnych obrotach niemal podskakiwał, a nadwozie rozchodziło się po paru latach od wstrząsów. Algierski egzemplarz za zero dinarów chyba uległ podobnej usterce.

Fascynuje mnie lewa lampa – wydaje się jakby jej klosz zrobiono samodzielnie, Caro miało inne lampy. Ewentualnie jest to mocno zniszczony plastik z Caro Plusa. Prawy już się przydał do innego z dziewięciu algierskich Polonezów. Nie ma też napisu POLONEZ, ale zostało 1.9 GLD.

Z wyjątkiem tej lampy i brakującego kierunkowskazu z przodu auto jest dosyć kompletne, choć nadal to po prostu Caro z dieslem, czyli wartość zabytkowa oscyluje faktycznie wokół zera dinarów (do negocjacji). Biorąc pod uwagę, że auto kiśnie w ogłoszeniach od września, to nawet i ta niewygórowana cena wydaje się za wysoka.

Trudno ocenić jak z eksportem pojazdów z Algierii, ale pewnie jest to możliwe

Gdyby to był wczesny Borewicz, stawiam że wróciłby do Polski, tak jak wróciło wiele aut z Węgier czy krajów byłej Jugosławii, a nawet z Cypru. Przy udręczonym Caro z dieslem taka ewentualność raczej nie nastąpi, ale posiadanie jednego z dziewięciu egzemplarzy Poloneza w specyfikacji algierskiej byłoby faktycznie zaczątkiem ciekawej kolekcji.  Ciekawe czy Polonezy eksportowane do Afryki podlegały jakimś zmianom na etapie produkcji, czy wysyłano je z taką samą chłodnicą i taką samą – zbyteczną – nagrzewnicą, jak np. do Danii. Porównałem zdjęcie silnika algierskiego diesla z innymi Polonezami, ale sprzedanymi w Polsce i żadnych różnic nie widzę – wentylator chłodnicy jest taki sam. Wątpię, żeby FSO przykładało się aż tak, by zmieniać coś w dziewięciu samochodach.

Polonez z Algierii pozostanie ciekawostką i pewnie trafi na złom

Nie da się uratować wszystkiego i nie wszystko warto uratować. Mam nadzieję jednak, że będzie w tym miejscu gnił jak najdłużej, aż do momentu jak jacyś turyści z Polski zrobią mu zdjęcia i wyślą do nas. Może to pomysł na atrakcję turystyczną do przyciągania Polaków?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać