Wiadomości

Od jutra los kierowców samochodów elektrycznych stanie się nijakszy. Będą płacić, jakby rejestracji nie było

Wiadomości 12.04.2024 33 interakcje
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 12.04.2024

Od jutra los kierowców samochodów elektrycznych stanie się nijakszy. Będą płacić, jakby rejestracji nie było

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz12.04.2024
33 interakcje Dołącz do dyskusji

13 kwietnia w życie wchodzą przepisy, które mają ułatwić kierowcom samochodów elektrycznych płacenie za energię pobraną w trakcie ładowania. Płatność kartą to nie jest jedyna opcja.

Jutro wchodzi w życie tzw. AFIR. Za tą krótką nazwą kryje się dłuższa. Jest to Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2023/1804 z dnia 13 września 2023 r. w sprawie rozwoju infrastruktury paliw alternatywnych i uchylenia dyrektywy 2014/94/UE. Przynosi wiele zobowiązań państwom członkowskim, ale dość głośno jest o jednej z nich. Będzie można ładować samochody elektryczne bez konieczności wcześniejszej rejestracji u operatora. W tej chwili wygląda to tak, jakbyśmy tankując samochód spalinowy, musieli się rejestrować na stronie Orlenu, czy Shella. Będzie lepiej, ale nie idealnie.

AFIR — zmiany dla kierowców samochodów elektrycznych

Wśród zmian, które przynosi AFIR można wymienić:

  • podniesienie łącznej mocy punktów ładowania (powiązane z liczbą rejestrowanych samochodów elektrycznych i hybrydowych typu plug-in)
  • stacje ładowania dla samochodów ciężarowych wzdłuż sieci TEN-T
  • zagęszczenie stacji ładowania o dużych mocach wzdłuż sieci TEN-T (nie rzadziej niż 60 km)
  • zapewnienie możliwości płacenia za ładowanie typu ad hoc.

To ostatnie zobowiązanie jest popularnie określane jako możliwość dokonania płatności kartą płatniczą. Dotyczy to również tankowania paliw alternatywnych. W rozporządzeniu sformułowane jest to tak:

„ładowanie na zasadzie ad hoc” oznacza usługę ładowania nabytą przez użytkownika końcowego bez konieczności zarejestrowania się u operatora danego punktu ładowania, zawarcia z nim pisemnej umowy lub nawiązania z nim stosunków handlowych wykraczających poza zwykły zakup usługi ładowania;

Dlatego na operatorów punktów ładowania nakładane są następujące obowiązki, które zapewniają klientom (ładnie nazywanych użytkownikami końcowymi) możliwość ładowania ad hoc:

W ogólnodostępnych punktach ładowania oddanych do użytku od dnia 13 kwietnia 2024 r., ładowanie na zasadzie ad hoc należy umożliwić przy użyciu instrumentu płatniczego powszechnie stosowanego w Unii. W tym celu operatorzy punktów ładowania akceptują w tych punktach ładowania płatności elektroniczne za pośrednictwem terminali i urządzeń wykorzystywanych na potrzeby usług płatniczych, w tym co najmniej jednego z poniższych:

a) czytnika kart płatniczych;

b) urządzeń posiadających funkcję płatności bezdotykowych, umożliwiających odczyt co najmniej kart płatniczych;

c) w przypadku ogólnodostępnych punktów ładowania o mocy wyjściowej poniżej 50 kW – urządzeń korzystających z połączenia internetowego i umożliwiających bezpieczne transakcje płatnicze, takich jak urządzenia generujące specjalny kod szybkiej reakcji.

Jeśli ktoś przeoczył, to wytłuszczę: W ogólnodostępnych punktach ładowania oddanych do użytku od dnia 13 kwietnia 2024 r. A możliwości zapewnienia płatności są trzy. Muszę jeszcze raz wkleić cytat z rozporządzenia, przykro mi.

Od dnia 1 stycznia 2027 r. operatorzy punktów ładowania zapewniają, aby wszystkie obsługiwane przez nich ogólnodostępne punkty ładowania o mocy wyjściowej wynoszącej co najmniej 50 kW oddane do użytku wzdłuż sieci drogowej TEN-T lub na bezpiecznych i chronionych parkingach, w tym punkty ładowania oddane do użytku przed dniem 13 kwietnia 2024 r., spełniały wymogi określone w lit. a) lub b).

Pełne szczęście zapanuje więc dopiero od 2027 roku, ale czy faktycznie jest to takie szczęście?

Jak się płaci za ładowanie samochodu elektrycznego?

Może nie wszyscy wiedzą, jak przebiega proces ładowania samochodu elektrycznego i płatności – to ja powiem. Oczywiście poza domem, w domu to łatwo, grubą wtyczkę podłączamy do auta, chudą do zwykłego gniazdka. Oczywiście, jeśli nie mamy naściennej stacji ładowania, ale nie zaciemniajmy obrazu.

ładowanie na greenwayu

Poza domem najczęściej wygląda to tak, że podjeżdżamy na stację ładowania. Jeśli chcemy korzystać z szybkiego ładowania prądem stałym, to nie potrzebujemy już własnego kabla, jest on (zwykle) stałym elementem stacji. Podłączamy go naszego auta i… ładowanie nie rusza. Żeby ruszyło, musimy się uwierzytelnić. Proces ładowania uruchomimy wydaną przez operatora kartą RFID (są karty obsługujące wiele sieci) lub za pomocą jego aplikacji, a czasami skanując kod QR. Zdarza się, że najpierw trzeba się „przedstawić” urządzenia, a dopiero potem podłączyć wtyczkę. Niezależnie od formy, najpierw trzeba się zarejestrować. Już teraz są urządzenia i sieci, gdzie rejestrować się nie trzeba. Wystarczy posłużyć się kartą płatniczą i terminalem. Tylko że teraz jest to zdarzająca się opcja, a od 13 kwietnia stanie się wymogiem.

Komu to ułatwi życie?

Chwilowo mało komu, na przykład moje będzie łatwiejsze, ale nie jestem reprezentatywnym przykładem. W dalszej perspektywie czasowej ma przybywać użytkowników pojazdów elektrycznych i wzrosnąć ma liczba elektrycznych podróży. Wtedy zmiany nabiorą większego znaczenia.

Jeśli jakiś właściciel pojazdu elektrycznego często przemierza nim Polskę, albo po prosto ładuje auto poza domem, to najprawdopodobniej ma już wybranego jednego operatora i wykupiony pakiet obniżający koszty ładowania. A jak ma wykupiony, to możliwość zapłacenia kartą u innego operatora jest raczej możliwością awaryjną. Po co ma to robić, skoro zapłaci drożej, ale będzie mógł skorzystać z innej sieci, bez konieczności rejestrowania się. Miło, ale jego życie od tego się nie zmieni.

To bardziej ułatwienie dla klientów z przyszłości, którzy będą traktować samochód elektryczny jako ten normalny, bo innego nie znają, a nie jak gadżet, przy korzystaniu, z którego niezwykle chętnie zgłębią cenniki wszystkich operatorów. Jedziesz i ładujesz się gdzie chcesz, płacąc kartą, oczywiście. Dyrektywa nie nakłada obowiązku zapewnienia płatności gotówką. Znam ludzi, którzy nakaz płatności elektronicznej uznają za formę zniewolenia.

Jednej wady to nie zlikwiduje

Trudno oczekiwać, żeby płatność ad hoc była preferowana przez operatorów i z tego tytułu dawali najczęściej przypadkowym klientom zniżki. Zapewne wciąż niższe ceny za 1 kWh będą obowiązywać w abonamencie, a dla użytkowników ładujących się jednorazowo, ceny energii będą mało atrakcyjne. Są one na tyle nieatrakcyjne, że koszt przejazdu 100 km autem elektrycznym może się równać kosztowi użytkowania samochodu ze sporym silnikiem benzynowym. Nie po to ludzie mają auta elektryczne, żeby dużo płacić za możliwość jeżdżenia (pomijając koszt zakupu). Jeśli ktoś rzadko tankuje benzynę, czy olej napędowy, płaci zawsze tyle samo. W przypadku samochodów elektrycznych jeszcze tak nie jest. Ale przynajmniej rejestrować się nie trzeba, juhu.

Mój los się nieco zmieni, bo czasami podróżuję autami elektrycznymi i będę mógł łatwo zapłacić tam, gdzie nie mam założonego konta. Ładując się jednorazowo i tak dużo płacę. Los właścicieli aut elektrycznych też się zmieni, niby na lepsze, ale bardziej na „nijakie”. Jeśli ktoś dużo jeździ i tak będzie trzymał się „swojej karty”.

Elektromobilność w trasie:

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać