Relacje

Płatne parkowanie wkracza na peerelowskie osiedla. Pojechałem szukać parkometrów na jednym z nich

Relacje 10.11.2023 96 interakcji
Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz 10.11.2023

Płatne parkowanie wkracza na peerelowskie osiedla. Pojechałem szukać parkometrów na jednym z nich

Grzegorz Karczmarz
Grzegorz Karczmarz10.11.2023
96 interakcji Dołącz do dyskusji

Musiałem sprawdzić, co takiego się dzieje na jednym z lubelskich, starych osiedli, skoro chcą tam wprowadzić parkometry i opłaty za parkowanie. Parkomatów nie było, ale i tak było… wesoło.

Parkowanie to nie jest problem centrów miast i nowych osiedli od deweloperów, którzy chcą wyzyskać każdy metr kwadratowy przestrzeni. To problem powszechny, bo miasta, w których żyjemy, nie są gotowe na taką liczbę samochodów. Wszyscy godzą się już, z tym że trzeba płacić za parkowanie w centrach miast, nawet z rosnącymi strefami płatnego parkowania. Problem pojawia się, gdy parkometry mają pojawić się pod domami, którymi często są bloki z okresu PRL. Gdy przeczytałem, że lubelska Spółdzielnia Mieszkaniowa „Kolejarz” wprowadza parkometry i opłaty za parkowanie, musiałem to zobaczyć, a teraz mam mieszane uczucia.

Parkometry na lubelskim osiedlu

Od 1 grudnia zarządzanie miejscami parkingowymi na osiedlu im. L. Kruczkowskiego obejmie spółka Europark, która rozpocznie przygotowania do poboru opłat za parkowanie. Do końca roku opłaty nie będą pobierane, ale później już tak. Mieszkańcy czują się zaniepokojeni, ale dla nich przewidziana jest furtka i to całkiem szeroka. Regulamin parkowania przewiduje:

  1. odpłatność za parkowanie na terenie Osiedla ponad 1 godzinę w okresie od godz. 20.00 w niedzielę do godz. 13.00 w sobotę,

  2. do dwóch bezpłatnych abonamentów na 1 lokal mieszkalny (pod warunkiem udokumentowania posiadania samochodów).

Mieszkańcy mają za parkowanie nie płacić, o ile oczywiście posiadają nie więcej jak dwa pojazdy. Kłopot będą mieli ci, którzy posiadają ponad ten przewidziany stan oraz ci, którzy jeżdżą samochodami służbowymi i często przyjmują gości. Jest przewidziana dość wąska furtka czasowa na to, by ktoś odwiedził mieszkańców i zaparkował, ale bezpłatnie zrobi to w drugiej połowie dnia w sobotę i w niedzielę, byle się za długo nie zasiedział.

Wniosek, który będą musieli wypełnić mieszkańcy ubiegający się o abonament, przewiduje konieczność podania kilku szczegółów dotyczących pojazdu. Numer rejestracyjny nie wystarczy, trzeba też podać takie informacje, jak numer zawartej polisy ubezpieczeniowej. Po co? Zarząd spółdzielni raczy wiedzieć. Tak przy okazji prezes tej spółdzielni sprawuje swą funkcję od 1990 roku, właśnie leci 33 rok.

wniosek kolejarz

Tak szczegółowa spowiedź we wniosku sugeruje, że może chodzi o usuwanie nieużywanych pojazdów, aut bez badań technicznych i OC. Tylko że z tymi najczęściej używanymi może być największy kłopot. Domyślam się, że osoby poruszające się służbowymi pojazdami mogą mieć problem z podaniem tych danych, a już na pewno z podpisaniem oświadczenia, że posiadają służbowy pojazd.

Gdy sobie to wszystko poczytałem, pojechałem sprawdzić, jak wygląda sytuacja na miejscu. Ostrożnie powiem tak, nie dziwię się zarządowi spółdzielni, że chce zrobić porządek. Wszyscy tam chyba bawią się znakomicie, a zgodnie z przepisami nie parkuje chyba nikt.

Wolna amerykanka na osiedlu im. L. Kruczkowskiego

Nie widziałem tam większego armagedonu niż na innych osiedlach. Może dochodzi do niego w weekendy, bo w pobliżu jest szpital z płatnym parkingiem. To rodzi pokusę u odwiedzających, żeby miejsca do parkowania poszukać między blokami. I bez przyjezdnych jest tam dość wesoło. Dowcipne to parkowanie tam jest

Mieszkańcy chyba świetnie się znają i powiększyli sobie liczbę miejsc parkingowych przez zastawianie się nawzajem.

Moim faworytem został właściciel tego motocykla, który zastawiał puste miejsce parkingowe. Podejrzewam, że działa to tak, iż po powrocie z pracy przestawia ten motocykl, jakby podnosił szlaban. Taki prywatny system rezerwacji miejsca.

Można spotkać też wariację na temat znaku drogowego. Taki twór nie jest zgodny z odpowiednim rozporządzeniem, a w dodatku nie ma znaku, który by oznaczał początek tego obszaru.

Wszystkie te pojazdy mogą dostać mandat, bo żadnych wyznaczonych miejsc tu nie ma.

Nikt tam nie przejmuje się żadnymi znakami. Praktycznie pod każdą taką klatką stał zaparkowany jakiś samochód, mimo straszenia odholowaniem.

Takie strasznie odholowaniem też nie ma pokrycia w przepisach.
Znaki robią na mieszkańcach słabe wrażenie.

Rozumiem dlaczego. Gdyby mieszkańcy chcieli przejmować się znakami, nikt nigdzie by nie zaparkował. Wszędzie stoją znaki informujące o początku strefy zamieszkania (o końcu też). Jest to chytry trik stosowany przez zarządców rozmaitych terenów, by ograniczyć problemy z parkowaniem. W strefie zamieszkania można parkować wyłącznie na miejscach wyznaczonych. Miejsce postojowe powinno być wyznaczone za pomocą znaków pionowych i poziomych. Co oznacza, że bez wymalowanych linii, żadnych miejsc postojowych nie ma. I akurat ten przypadek spotkałem w tej części, po której chwilę pojeździłem rowerem. Zgodnie z przepisami nikt tam nie parkował legalnie, bo nie ma tam wyznaczonych miejsc parkingowych. Dlatego napisałem, że wszyscy chyba bawią się tam świetnie. Zarząd udaje, że coś reguluje, niezbyt przejmując się prawną mocą stosowanych oznaczeń, bądź ich brakiem. A mieszkańcy twórczo rozwijają tę myśl, parkując bez żadnego respektu dla oznakowania.

Nie dziwię się, że zarządzanie miejscami postojowymi trafia do zewnętrznej firmy. Ona zapewne będzie wiedziała, co robi. Podejrzewam, że grudzień poświęci na malowanie linii. Jeśli te zmiany mają służyć utrzymaniu porządku, a w efekcie mieszkańcom, to warto zmodyfikować przyjęty regulamin. Na razie dla wielu osób będzie dyskryminujący, a dla pobierania tak szerokiego zakresu danych, raczej nie ma żadnego uzasadnienia. Z uwagą będę śledził dalszy rozwój sytuacji, bo to peerelowskie osiedle nie jest wyjątkowe i moda na parkometry między blokami, może się rozprzestrzeniać.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać