19.05.2020

Zbyt szybkie hulajnogi wciąż możliwe. Z nowego projektu zniknął dobry przepis

Prace nad przepisami dotyczącymi hulajnóg elektrycznych idą wyjątkowo powoli. Jest nowy projekt, dobry, ale brakuje mi jednego przepisu.

Właściwie każdy projekt przepisów regulujących jazdę elektrycznymi pojazdami jest dobry, bo w ogóle jest. Na precyzyjne przepisy czekamy już od dawna, a pojazdów elektrycznych różnego rodzaju przybywa. Przybędzie też wypadków z ich udziałem, dlatego trzeba to jakoś uregulować, zdefiniować czym jest urządzenie transportu osobistego, jakie prawa i obowiązki ma jego użytkownik. Obecnie niewiele wiadomo a osób, które uważają, że 40 km/h na chodniku to prędkość bezpieczna, nie brakuje.

Ostatni projekt, o którym pisaliśmy jesienią jest już nieaktualny, teraz przedstawiono nową propozycję. Brakuje mi w niej jednego przepisu, który był w starej wersji. Poruszanie się na zbyt mocnych pojazdach elektrycznych nie jest kategorycznie zakazane i wciąż istnieje dziura w przepisach, w której mieszczą się elektryczne pojazdy rozpędzające się powyżej 25 km/h. Niby nie będą legalne, ale ważne jest komu i czego się zakazuje.

Hulajnogi elektryczne – przepisy

Tak będę wyglądać nowe przepisy regulujące poruszanie się na urządzeniach z elektrycznym silnikiem.

urządzenie transportu osobistego – pojazd o szerokości nieprzekraczającej w ruchu 0,9 m i długości nieprzekraczającej 1,25 m, konstrukcyjnie przeznaczony do poruszania się wyłącznie przez kierującego znajdującego się na tym pojeździe, wyposażony w napęd elektryczny, którego konstrukcja ogranicza prędkość jazdy do 25 km/h; określenie to nie obejmuje wózka inwalidzkiego,

Kto kierując rowerem nie zachowuje szczególnej ostrożności lub nie ustępuje pierwszeństwa pieszym na chodniku lub drodze dla pieszych podlega karze grzywny albo karze nagany.

To najważniejsze przepisy, o których powinien pamiętać każdy użytkownik UTO, niezależnie, czy jego UTO to elektryczna hulajnoga, deskorolka, czy monocykl.

Wypożyczalnie elektrycznych hulajnóg a przepisy

Zajęto się też wypożyczalniami, firmy oferujące hulajnogi na minuty będą musiały ustalić z samorządami zasady współpracy, czyli zapewne płacić za parkowanie swoich pojazdów na chodnikach. Zarządca drogi musi się zgodzić na ich stawianie na chodniku lub poza nim w pasie drogowym.

Hulajnogi z wypożyczalni muszą również zwolnić, bo niektóre są za szybkie. Wypożyczalnie mają pół roku na dostosowanie swoich pojazdów do przepisów (oczywiście, jeśli te zostaną w końcu uchwalone), czyli do prędkości maksymalnej 25 km/h.

I tu dochodzimy do mojego małego problemu z tym projektem.

Brakujące zdanie

Ciężar odpowiedzialności za legalność wypożyczanych i sprzedawanych elektrycznych pojazdów przerzucono na podmioty wypożyczające i wprowadzające sprzęt do obrotu. Mają podlegać kontroli ze strony Inspekcji Handlowej i zagraża im kara administracyjna, nawet do 10 000 zł, jeśli oferowałyby pojazdy niezgodne z przepisami ustawy. Po wejściu tych przepisów, treść wielu ogłoszeń na allegro na pewno się zmieni.

Na rynku bez problemu można kupić elektryczne hulajnogi, deskorolki i monocykle, które rozpędzają się do dużo wyższych prędkości niż 25 km/h. Dostępne są też elektryczne rowery, w których niezgodnie z ustawową definicją roweru, można przemieszczać się bez pedałowania. Wiele z tych urządzeń śmiało można sklasyfikować jako motorowery, ale stosownej homologacji nie posiadają, więc nie można ich zarejestrować i ubezpieczyć. Mieszczą się w dziurze prawnej między UTO a motorowerem, a nowy projekt tej dziury do końca nie likwiduje.

W poprzednim projekcie, proponowano następujący zapis:

Zabrania się (…) używania na drodze publicznej urządzenia wyposażonego w napęd elektryczny innego niż urządzenia transportu osobistego.

W obecnym, tego przepisu nie ma. Sprzedawcom i wypożyczalniom grozi się karami, ale użytkownikom jeżdżenia na zbyt szybkich i mocnych sprzętach wprost nie zabroniono. Wielu napaleńców wciąż może się cieszyć, szczególnie, jeśli już mają albo zaraz kupią mocny elektryczny pojazd.

Wprawdzie pojawił się przepis, który mówi, jak mają zachować się osoby, które posiadają szybsze UTO niż jest to dozwolone, ale nie jest tak kategoryczny, jak ten, którego mi brakuje.

Jeśli szybkie UTO użytkowano przed wprowadzeniem przepisów (czyli wciąż można je nabywać), to można jeszcze przez 6 miesięcy się na nich poruszać. Trzeba tylko, w tym okresie, stosować się do przewidzianych ograniczeń prędkości.

Fragment nowego projektu przepisów o UTO.

Brzmi to jednak, jak przepis skierowany do wypożyczalni na minuty, by z dnia na dzień nie zamknąć im biznesu. Sześciomiesięczny termin nawet pokrywa się z sezonem na wypożyczane hulajnogi. Wypożyczalnie swój sprzęt dostosują, ale co mają zrobić po pół roku użytkownicy prywatni? Pozostanie im jeździć po własnym podwórku, choć pewnie jeździć będą tak jak do tej pory. Sankcji za korzystanie ze sprzętu nie mieszczącego się w definicji, w tym projekcie nie przewidziano i warto to zmienić. Dziura w przepisach to nie powód, żeby komuś zafundować dziurę w głowie.

Większość elektrycznych sprzętów, nawet jeśli na papierze spełnią wymogi ustawy, da się bardzo szybko odblokować. Niedozwolony do sprzedaży i najmu w Polsce sprzęt, można również bez większego problemu sprowadzić z zagranicy. Sprzedawać nie będzie wolno, jeżdżenia nie zakazano. Jest tylko ograniczenie prędkości.

Zlikwidujmy w końcu dziurę w przepisach

Dlatego wciąż potrzebny jest jednoznaczny przepis zakazujący poruszania się na urządzeniach, których kodeks ruchu drogowego nie przewiduje lub ustanowienie dla nich jeszcze innych przepisów. Teraz trzeba się domyślać, że nie powinniśmy jeździć na czymś, co bardziej niż hulajnogę osiągami przypomina motorower i że miejsce tego urządzenia jest na jezdni, a nie na chodniku czy ścieżce rowerowej. Projekt nie precyzuje też czy prywatni właściciele mają swoje urządzenia przerobić, czy po prostu odstawić w najdalszy kąt piwnicy i przestać je użytkować. Zupełnie jakby jedynymi właścicielami UTO były zagraniczne wypożyczalnie.

Dobrze, że zajęto się problemem nierejestrowanych i nieobjętych obowiązkowym ubezpieczeniem motorowerowych pojazdów elektrycznych. To zniechęci sprzedawców do ich oferowania, ale wciąż można jeździć na sprzęcie, który nie jest UTO, bo na prośbę typu Pokaż mi przepis, który tego zakazuje, można tylko bezradnie rozłożyć ręce. To zbyt duży margines dla idiotów, którzy uważają, że skoro jakaś hulajnoga rozpędza się do 60 km/h to można śmiało pędzić na niej z taką prędkością. Taki typ człowieka pewnie niezbyt orientuje się, że miejsce takich pojazdów jest na jezdni, a nie na parkowej alejce. Nawet jakby chciał, to z przepisów tego wyczyta.