Felietony

Nowe samochody mają „wegańskie fotele”. Czy samochód to produkt wegański?

Felietony 11.09.2022 76 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 11.09.2022

Nowe samochody mają „wegańskie fotele”. Czy samochód to produkt wegański?

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski11.09.2022
76 interakcji Dołącz do dyskusji

Dziś w cyklu „marketingowa bzdura na niedzielę” – wegańskie fotele.

Niedawno przeczytałem w jakimś elektronicznym folderze nowego auta premium, że ma ono wegańskie fotele. Jest to zabawne, bo przecież nikt normalny nie jada foteli samochodowych. Dopiero potem dowiedziałem się, że weganizm oznacza już nie dietę, a cały styl życia, w którym unikamy korzystania z czegokolwiek, co powstało ze zwierząt. Weganie nie tylko nie jedzą mięsa i nie piją mleka, ale nie mogą też nosić skórzanych ubrań, nie mogą też jeździć konno ani mieć kotów, bo wtedy musieliby im kupować mięsną karmę (to znaczy mogą, ale wtedy nie są weganami). Według różnych statystyk od 1,2 do 1,6 proc. społeczeństwa to weganie. Do tej właśnie grupy odwołują się producenci samochodów, nazywając swoje fotele „wegańskimi”.

Jest to bzdura na co najmniej dwóch poziomach

Logika tego jest taka: kiedyś robiliśmy fotele ze skóry, ale zaprzestaliśmy, więc skoro teraz robimy je ze sztucznej skóry, a więc są wegańskie. Problem w tym, że miażdżąca większość foteli samochodowych nie jest obita skórą, więc co do zasady również fotele z Daewoo Tico albo z Seicento są również wegańskie, jak w drogich modelach aut premium. Czyli jest to próba sprzedaży tego samego co w tanich autach z nową fensi nazwą, teraz zamiast nazywać obicie skajem albo tkaniną tak jak do tej pory normalnie się to robiło, nazywa się je obiciem wegańskim.

Oczywiście dla niewegańskiej większości społeczeństwa jest to śmieszne, bo mało kto wie o tym, że weganizm nie ogranicza się tylko do jedzenia, a weganie raczej nie kupują nowych aut premium, przeważnie jeżdżą autobusem albo na rowerze – kupowanie nowego samochodu kłóci się wprost z założeniami weganizmu, który powstał po to, żeby jak najmniej szkodzić naturalnemu ekosystemowi Ziemi. Po prostu wymyślono nowe, marketingowe określenie na produkt uważany za niższej klasy niż ten z naturalnej skóry, żeby uzasadnić dlaczego za fotel z plastiku trzeba skasować tyle samo ile za skórzany – no przecież jest wegański, a wiesz pan co to znaczy?

Cały samochód jako koncepcja jest wegański

Jeśli logika jest taka, że kiedyś coś było skórzane lub w inny sposób pochodziło od zwierząt, to powinniśmy też mówić o wegańskich hamulcach, bo w dawnych czasach okładziny cierne były ze skóry. Właściciele aut z CVT powinni mówić o wegańskiej przekładni bezstopniowej, bo pierwsze CVT miały skórzane pasy. Nadwozie samochodu jest wegańskie, ponieważ w dawnych czasach wykonywano stelaże drewniane obciągane skórą lub winylem, a do łączenia elementów drewnianych używano m.in. kleju glutynowego, czyli kostnego. Jednym z najpopularniejszych samochodów przedwojennych było DKW z drewnianym szkieletem nadwozia, gdzie boczne panele ze sklejki były klejone do szkieletu. Zatem nadwozie z blachy stalowej jest wegańskie.

Samochód jako koncepcja co do zasady jest wegański, ponieważ zastąpił środek transportu w postaci wozu ciągniętego przez konie. Wcześniej wykorzystywaliśmy powszechnie zwierzęta do transportu, teraz jest to już zupełny margines, więc dzięki samochodom znacznie mniej koni musi ciągnąć wozy. Samochód to produkt wegański, słyszeliście weganie? (no chyba, że nie)

Ale nie można być weganinem i jeździć samochodem

Kupowanie nowego samochodu, nawet z wegańskimi fotelami, jest antywegańskie z zasady z powodu negatywnych skutków dla środowiska (w tym dla zwierząt) jakie to powoduje. W ogóle nie można być weganinem i jeździć samochodem, ponieważ jazda samochodem niesie ze sobą ryzyko potrącenia i rozjechania zwierzęcia, na co żaden weganin nie mógłby sobie pozwolić (to znaczy mógłby, ale wtedy przestałby być weganinem).

Idę zjeść wegeburgera, nara.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać