11.07.2019

Rząd tworzy coraz więcej tablic rejestracyjnych. Może teraz pora na niebieskie kolekcjonerskie?

Obecnemu rządowi świetnie idzie tworzenie nowych tablic rejestracyjnych. Skoro powstały już zielone, które można przekładać z auta do auta, to może pora na podobnie działające niebieskie kolekcjonerskie?

Mamy już małe tablice dla aut ze Stanów Zjednoczonych. Są plany specjalnych blach dla aut elektrycznych. Teraz weszły jeszcze zielone numery profesjonalne. Są nie najgorszym pomysłem, ale do obsługi wymagają tytułu magistra biurokracji. Można używać jednego profesjonalnego dowodu i blach dla nawet 100 pojazdów, ale dla każdego trzeba wypełnić blankiet i wpisać do wykazu godzinę, w której dany pojazd jeździł. Ale ja nie o tym chciałem pisać. Wraz z red. prowadzącym przygotowaliśmy wspaniały racjonalizatorski pomysł. Niebieskie tablice dla graciarzy selekecjonerów kolekcjonerów.

Skoro rząd tak intensywnie powiększa ofertę prostokątów z literami i cyframi, to czemu nie dodać kolejnych?

Tymi tablicami otworzymy oczy niedowiarkom.

Jak miałyby działać takie nowe, niebieskie blachy? To proste. Jeden komplet tablic i dowód rejestracyjny na 5 aut. Takie dokumenty wymagałyby ciągłości ubezpieczenia OC, ale jednego, a nie 5. W dowodzie należałoby wpisać wszystkie numery VIN, aby uniknąć cwaniaków zakładających niebieskie blachy do dowolnego auta. Samochody rejestrowane w ten sposób powinny również mieć przynajmniej 30 lat. W pierwotnej wersji miało być 25 lat, ale to by oznaczało, że BMW E36 się załapią.

W kwestii przeglądów nie zmieniłoby się nic. Każde z aut powinno normalnie przechodzić badania techniczne. W związku z cyfryzacją CEPiK-u nie powinno być żadnego problemu ze zweryfikowaniem po numerze VIN, czy dany z 5 pojazdów ma ważny przegląd.

Oczywiście samochody wbite w taki nowy dowód musiałyby stać na terenie prywatnym, który opuszczałby tylko jeden z założonymi tablicami. Zestaw 5 pojazdów zarejestrowanych w ten sposób można by oczywiście zmieniać.

Te tablice są odpowiedzą na żywotne potrzeby całego społeczeństwa.

Pozostaje pytanie: na co to komu? Przecież auta powyżej 30 lat można rejestrować jako zabytki i nie trzeba wtedy płacić za nie OC, kiedy nie jeżdżą. Otóż będzie to ułatwienie dla ludzi, którzy zbierają samochody, ale nie traktują ich jak pomniki, tylko nimi jeżdżą. Wtedy wygodniej i taniej będzie wyrobić niebieskie blachy dla 5 samochodów i opłacać jedno OC. Rejestracja na żółte to jednorazowy koszt około 700-800 zł za każde auto, czyli około 3,5-4 tys. zł. Potem i tak trzeba im wykupować OC, żeby jeździć. Może i te polisy byłyby objęte zniżkami dla zabytków, ale to wciąż 5 składek do opłacenia. Standardowe numery są jeszcze gorsze – trzeba włożyć około 1000 zł na przerejestrowanie wszystkich pojazdów i jeszcze opłacać 5 ubezpieczeń.

Niebieskie rejestracje uproszczą sytuację. Jedna wizyta w urzędzie, 200 zł i po problemie. Nie trzeba pamiętać o 5 polisach OC, wystarczy jedna. Bez zbędnych formalności. Można jeździć tym samochodem, na który ma się ochotę. Przy sprzedaży też będzie prościej. Wystarczy zmienić dane w dowodzie rejestracyjnym.

To jest nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo!

Kolekcjonerzy i graciarze oszczędzą czas i pieniądze, a ograniczenie do aut starszych niż 30 lat powinno wystarczyć, by zminimalizować skalę złego wykorzystywania nowego przepisu. Pomyślcie, jakie to by było piękne. Posiadanie 5 aut nie oznaczałoby 5 wizyt w urzędzie, 5 opłat za wydanie nowych rejestracji i wykupowania 5 polis. Koniec z problemami takimi jak „chciałbym dziś pojeździć moim Fiatem 132, ale jest na żółtych i nie ma OC. Nie będę kupował specjalnie polisy tylko po to, żeby przejechać 100 km i go z powrotem odstawić”. Przekładasz tablice i jedziesz.

Uważam, że to doskonały pomysł. Jeśli wejdzie w życie, to w ramach zapłaty nie oczekujemy zbyt wiele. Wystarczy, że red. prowadzący dostanie swój własny, nowy resort, Ministerstwo Graciarstwa. Mi wystarczy skromna posada ministra infrastruktury.