Ciekawostki

Najbrzydsze BMW, o którym nigdy nie słyszeliście. To BMW 507 z pypciem „na twarzy”

Ciekawostki 14.01.2023 97 interakcji

Najbrzydsze BMW, o którym nigdy nie słyszeliście. To BMW 507 z pypciem „na twarzy”

97 interakcji Dołącz do dyskusji

BMW od pamiętnej ery designu Chrisa Bangle lubi wywołać kontrowersje wyglądem swych samochodów. Wielu twierdzi, że auta BMW kiedyś były dużo ładniejsze. Może i tak, ale nie wszystkie. Z pewnością nie to unikatowe BMW 507 Raymonda Loewy.

Gdy rozmowa schodzi na design BMW, to nowożytnym pojazdom z Monachium przypisuje się zbyt wielkie nerki. Za to w kolejnym zdaniu, praktycznie jednym tchem, padają nawiązania do wspaniałej tradycji pięknych i subtelnie narysowanych maszyn. Wśród tych najwybitniejszych są BMW 507, czy Z8. Ale mało kto pamięta, że wśród tej plejady designerskich piękności trafiały się brzydkie kaczątka. To, które wam pokazuję, jest chyba najbardziej kontrowersyjnym z nich wszystkich. Na szczęście powstał tylko jeden egzemplarz. Oto BMW 507, które wymyślił na nowo Raymond Loewy.

1957 BMW 507 Concept with styling by Raymond Loewy and body by French coachbuilders Pichon and Parat. Exhibits many elements used later on the Studebaker Avanti. (xpost r/weirdwheels) from Autos

 

Kim był Raymond Loewy?

Loewy to amerykański projektant przemysłowy. To on zaprojektował logo Shell, a także logo Lucky Strike. Był także projektantem marki Studabaker oraz stał za designem samochodu Avanti. Wszystkie powojenne Studebakery, z Avanti na czele, nie przypadły mi do gustu. Prezentowane BMW jest do nich podobne, więc wcale nie jestem zdziwiony tym, że tak bardzo mi się nie podoba.

BMW 507 to rasowy kawał historii

Wyprodukowano tylko 252 egzemplarze BMW 507, ale dla Raymonda Loewy, zasłużonego artysty, bycie jednym z kilkuset właścicieli 507, to było za mało. On wcale nie chciał mieć takiego samego auta co Elvis Presley. Raymond marzył o własnym, niepowtarzalnym 507.

W tym celu kupił nową 507 w jednym z salonów, zdjął z niej nadwozie i stworzył własną wizję BMW. Bardzo podobny schemat możemy zaobserwować w przypadku Ferrari P4/5. Pewien amerykański reżyser kina akcji o nazwisku James Glickenhaus nie był zadowolony z wyglądu Ferrari Enzo i zlecił przebudowę swoje egzemplarza Pinifarinie. Tak powstało jedyne w swoim rodzaju Ferrari P4/5. Różnica między BMW a Ferrari jest taka, że w przypadku włoskiego bolidu nowe nadwozie jest po prostu piękne. Co innego w BMW – tutaj zmiana nadwozia, moim zdaniem, zupełnie nie wyszła.

Fot. Lennart Coopmans/CC

Za nową karoserię BMW odpowiadał coachbuilder Pichon et Parat z francuskiego Sens. To w tej firmie zajęli się przebudową maszyny. To manufaktura, która w latach 50. specjalizowała się w tworzeniu unikatowych nadwozi. Od strony technicznej samochód zachował większość swoich cech, w tym oryginalny silnik V8. Po ukończeniu projektu, BMW zostało zaprezentowane na paryskim pokazie samochodowym w 1957 r.

Dlaczego ten projekt na bazie BMW 507 mi się nie podoba?

Od czego by tu zacząć? Może od tego, że oryginał to piękny, wysmakowany i ponadczasowy roadster, jedno z najpiękniejszych aut z okresu swojego powstawania i prawdopodobnie najpiękniejsze BMW w historii marki. Samo zdjęcie z niego tak wybitnego nadwozia to wykroczenie. Ale żeby w zamian zaprojektować coś tak nietrafionego – to po prostu zbrodnia.

View post on imgur.com

Przewińcie zdjęcia w załączonych galeriach i dobrze mu się przyjrzyjcie. Przód 507 RL przypomina rybę glonojada, który na dodatek ma zeza. Gdyby to auto było bohaterem bajki Auta, to z pewnością by sepleniło. Na dodatek na masce ma garb zatkany od przodu przez logo BMW – mnie przypomina on pypeć na twarzy jednego z polskich polityków.

Linia boczna blednie przy oryginalnej 507-demce, ale nie jest jeszcze taka zła. Za to najgorszy jest tył. Gdyby to była łódź podwodna, to z pewnością zrobiłaby użytek z dwóch płetw wystających ku tyłowi. Niestety nie jest to ani batyskaf, ani nawet Lotus Espirt Jamesa Bonda. To po prostu BMW z lampami wkomponowanymi w końcówki układu wydechowego, które osadzono na dwóch ogromnych płetwach – paskudztwo.

Indywidualista Raymond Loewy

No cóż, Loewy chciał być inny niż wszyscy i to z pewnością mu się udało. W ogóle ten pojazd to był dla niego bardzo osobisty projekt. Po ukończeniu budowy sam jeździł nim przez kilka lat po Europie, głównie po riwierze francuskiej. Później projektant zlecił transport BMW na swoją farmę w północnej części stanu Nowy Jork i to dlatego auto ma do dziś tablice rejestracyjne z USA.

W 1962 Loewy miał już chyba dość widoku swojego BMW i podarował je muzeum w Los Angeles. Podobno po to, żeby jego twórczość była lepiej reprezentowana na Zachodnim Wybrzeżu. Samochód znajduje się tam do dziś. Środowisko motoryzacyjne miało okazję zobaczyć ten egzemplarz z bliska w 2013, kiedy pojazd był wystawiony na konkursie elegancji w Pebble Beach. Teraz znów jest gdzieś schowany i bardzo dobrze.

Od teraz, jak ktoś mnie zapyta, ile powstało BMW 507, to będę mówił, że 251, a nie 252. Dziękuję Panie Loewy.

bmw

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać