Felietony

Motoblender 15: boję się jeździć klasykiem, bo ktoś na niego wpadnie

Felietony 16.06.2018 230 interakcji
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 16.06.2018

Motoblender 15: boję się jeździć klasykiem, bo ktoś na niego wpadnie

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski16.06.2018
230 interakcji Dołącz do dyskusji

Oto Motoblender, czyli sobotni wybór niusów z komentarzem – w pełni subiektywnym, więc jeśli oczekujecie czegoś innego niż cudzy punkt widzenia, lepiej czytajcie Wikipedię.

Zacznę od takiej kwestii, że znalazłem dane dla któregoś z polskich województw (dla całej Polski niestety nie), że w ciągu 1 roku liczba zdarzeń drogowych polegających na najechaniu na tył pojazdu poprzedzającego wzrosła o 12%. To naprawdę dużo. Zresztą widzę to także po znajomych: jedna daleka znajoma kupiła klasyczne auto i tydzień później mężczyzna jadący za nią nie wyhamował, doprowadzając do stłuczki. Kolega z przeglądu „auto dla żony” też wreszcie znalazł idealny, wymarzony wóz i 2 miesiące później został z kupą złomu, bo pani z tyłu zapomniała hamować.

To wszystko oczywiście wina smartfonów i ekranów w samochodach. Wiadomo, że rozmowa przez telefon komórkowy w czasie jazdy jest zła i zakaz jej prowadzenia jest słuszny. Przynajmniej jednak nie angażuje ona wzroku w przeciwieństwie do: odpisywania na SMSy, odpisywania na Mesendżerze czy gapieniu się w ekran centralny w celu wyregulowania klimatyzacji. Trudno nie zauważyć korelacji między „więcej ekranów, więcej stłuczek”. I z tego powodu boję się jeździć klasykiem, bo jak ktoś mi wgniecie tył w klasyku, to jego wartość bezpowrotnie spadnie, a o zamiennikach blacharskich nie ma co marzyć.

Coraz więcej samochodów ma system awaryjnego hamowania, który wyręcza kierowcę w takiej sytuacji. Ale po pierwsze te systemy działają w kratkę, po drugie jest to kreatywny sposób rozwiązania problemu, który samemu się stworzyło. Jestem za tym, żeby aut z tym systemem było jednak jak najwięcej, bo nie liczę na nagłe przejście ekranów do defensywy A swoją drogą fajny byłby system, który zakłócałby działanie telefonu komórkowego, jeśli silnik pojazdu jest włączony i samochód się porusza.

Jak twierdzi Bloomberg, samochody autonomiczne będą tak samo drogie w ubezpieczeniu jak zwykłe…

…o ile nawet nie droższe. Jak to? Przecież samochody autonomiczne miały rozwiązać problem stłuczek, o którym pisałem powyżej i dzięki temu ich ubezpieczenie miało być śmiesznie tanie! A skądże. Po pierwsze, dojdzie „ubezpieczenie od błędu technologicznego”, w razie gdyby samochód autonomiczny oszalał i zaczął rozjeżdżać ludzi. Po drugie, komponenty używane w samochodach autonomicznych są horrendalnie drogie i prędko nie stanieją. Uszkodzony w razie kolizji lidar raczej nie będzie dawał się dokupić na giełdzie za stówkę „od anglika”. Ponadto prawdopodobnie zalecane będzie ubezpieczenie od przypadku zhakowania samochodu i przejęcia kontroli nad nim przez hakerów. I tak dalej, i tak dalej. Wprawdzie niektórzy producenci, np. Volvo, twierdzą że przyjmą na siebie odpowiedzialność za kolizje, które zdarzyły się w trybie autonomicznym, ale i tak widać że jest to temat z gatunku „nie kijem go, to pałką”.

Chińska kopia Lamborghini Urus wcale nie jest taką bezczelną kopią i przy tym całkiem nieźle wygląda…

…jak na SUV-a, oczywiście. Huansu Hyosow to SUV z silnikiem benzynowym 1.5 (jest to pojemność „podatkowa” w Chinach, stąd tyle nowych silników 1.5 w Europie). Tak, ma trochę elementów stylistycznych inspirowanych Urusem, ale w rzeczywistości to po prostu kolejny SUV-coupe, jakich teraz jest cała masa. Przy okazji zwracam uwagę na taką rzecz: ile razy usłyszelibyście o kolejnym Havalu, Great Wallu, Baojunie czy Geely-Englon, gdyby wyglądały po prostu generycznie? Zero. Dlatego Chińczycy są mega sprytni, kopiując europejskie auta. Dostają dzięki temu darmowy hajp w mediach i ich marki stają się bardziej rozpoznawalne. Dzięki rzekomej kopii Urusa marka Huansu w ogóle jakoś zaistniała w świadomości europejskich odbiorców, i to całkiem za darmoszkę.

Huansu Hyosow

Autonews.com zamieściło ciekawy artykuł o sprzedaży małych SUV-ów w Europie.

Wynika z niego, że już niedługo wszystko będzie małym SUV-em. Tradycyjne segmenty mogą się zasadniczo zwijać. Nie ma sensu ich utrzymywać, bo przecież Z Y S K O W N O Ś Ć. Możemy spodziewać się wkrótce kolejnego wysypu nowych modeli małych SUV-ów i crossoverów, choć już teraz trudno jest się w nich połapać. Renault dorzuci kolejny model między Capturem a Kadjarem, Ford dobije Fiestą SUV-em (do istniejącej już Fiesty Active i Ecosporta) i tak dalej, i tak dalej. W ostatecznym rozrachunku będziemy mieć do czynienia z sytuacją, w której w ofertach będą już same SUV-y i nie będzie dawało się „wyróżnić” kupując SUV-a, bo to będzie domyślny typ samochodu. I co wtedy zrobią klienci? Trzeba będzie coś im wymyślić, żeby dalej mogli czuć się wyjątkowi. Może np. pojawią się lektyki niesione przez roboty? W wersji polskiej roboty będą zastępowane przez pracowników ze wschodu.

Peugeot planuje znów zaatakować rynek amerykański. Już za… osiem lat. Napisali o tym na Twitterze.

Osiem lat. Tyle dał sobie Peugeot na ponowną próbę podbicia amerykańskiego rynku. Czy to oznacza, że do tego czasu mają zamiar zbudować coś, co będzie podobać się Amerykanom? Jakiegoś muscle-Peugeota albo wielkiego SUV-a z V8? Albo przynajmniej pick-upa? Bo jak dla mnie to zapowiadanie czegoś, co ma zdarzyć się za osiem lat, jest trochę bez sensu. Trudno mi nawet wymyślić, po co przekazuje się taką informację. Im bardziej odległy termin, tym mniejsza wiarygodność. W 2026 r. cała motoryzacja światowa może stać na głowie w stosunku do stanu z dziś i ponowne wejście Peugeota na rynek amerykański będzie równie ważne co montownia Iran Khodro w Senegalu.

To może coś z polityki: Trump pozwolił Kim Jong Unowi zajrzeć do wnętrza „Bestii”

W sumie to taki news, że właściwie nic się nie stało, bo co się miało stać? Ale jednak mało kto ma okazję zajrzeć sobie na żywo do wozu amerykańskiego prezydenta. Widziałem przejeżdżającą po ulicy „Bestię” jeszcze kiedy Polskę odwiedzał prezydent Obama i jest to bardziej ciężarówka niż sedan, biorąc pod uwagę wysokość czy rozmiar kół. Ciekawe, co teraz zrobi Kim Jong Un. Przyjedzie do swojego kraju i nakaże budowę co najmniej tak samo wielkiej limuzyny jak ma Trump? W końcu Putin już swoją odebrał. Dawaj Kim Jong Un, pokaż przywódcom pozostałych mocarstw, że też masz styl i forsę, na następny taki szczyt musisz zajechać czymś konkretnym. Najlepiej na podwoziu Fiata Sieny, bo to był lokalnie produkowany samochód północnokoreański, a co ciekawe, tę linię do KRLD wywieziono z Polski.

Nie może być Motoblendera bez jakiegoś niusa o Ernście Blofeldzie.

To znaczy, oczywiście, o Elonie Musku. Oni mi się zawsze mylą. Tym razem Tesla Model X jedzie w tunelu na szynach. Tunel został wydrążony przez firmę Elona pod nazwą The Boring Company. Genialna nazwa, czemu nie nazwał tak też swojego działu produkcji samochodów? To już jednak czysta złośliwość. Może ktoś mi wytłumaczy, czemu Elon Musk buduje jakieś wielkie tunele pod Los Angeles, skoro tam już jest metro? Po co pompuje setki milionów dolarów w dublowanie istniejącej sieci? Ale to jest nic, bo doszukałem się, że w ramach The Boring Company Elon Musk sprzedawał… miotacze ognia. Tunele, miotacze ognia, rakiety kosmiczne… Coraz bardziej mam wrażenie, że w planach biznesowych Blofelda zupełnie nie chodzi o samochody.

I na koniec: najciekawszy kit car na bazie Garbusa? Być może tak

Wypłynął na sprzedaż pojazd o nazwie VW Aquila. Raczej Aquila bez VW, bo Volkswagen nigdy nie firmował swoją marką laminatowych nadwozi nakładanych na Garbusa. Zawsze gdy widzę samochody zbudowane na Garbusie, to mam ten moment „kurczę fajny, ale ma garbusowe proporcje”. A tu, jak spojrzałem na Aquilę, pierwszy raz odkąd widziałem ją w jakimś katalogu 20 lat temu, to pomyślałem „ale fajny wóz” i w życiu bym nie zgadł, że pod spodem siedzi Garbus. Powstało tylko 150 sztuk, a to jest 137 auto z tej krótkiej serii produkcyjnej. Zdecydowanie bym je skolekcjonował, ale w tej samej kolekcji powinien znaleźć się jeszcze równie piękny (lub „piękny inaczej”) pojazd o nazwie TagAZ Aquila z Rosji.

VW Aquila

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać