11.06.2019

Oto nowy Mercedes GLB. Siedmioosobowy, kompaktowy minivano-SUV

Niemcy pokazali produkcyjną wersję swojego nowego SUV-a. Oj, będzie się sprzedawał.

I wcale nie chodzi o wygląd, choć i jemu niewiele można zarzucić. Jak będzie się prezentował wiedzieliśmy w zasadzie już wcześniej – koncepcyjna wersja pokazana w kwietniu w Szanghaju właściwie zdradziła wszystko. Produkcyjny model jest odrobinę grzeczniejszy, ale w porównaniu z GLA, czy GLC wciąż ma znacznie więcej pazura.

Porównujemy go z krewniakami, bo wymiarami wpasowuje się między nich.

GLB jest o prawie 22 cm dłuższy od GLA, ale o zaledwie 3,5 cm krótszy od GLC. W porównaniu z tym drugim ma też o 4 cm krótszy rozstaw osi. I mimo tego, w przeciwieństwie do GLC, będzie dostępny w wersji z dodatkowymi dwoma fotelami w bagażniku. 

Jak to możliwe? Rzut oka na profile obu aut podpowiada, że chodzi o zupełnie inaczej zaprojektowaną kabinę. GLB ma krótszą maskę, kabina zaczyna się wcześniej, a wysoko poprowadzona linia dachu ciągnie się aż do samego końca, nie opada płynnie w tylnej części nadwozia. Dzięki temu w bagażniku wygospodarowano przestrzeń, w której może usiąść dwóch pasażerów. Producent zaznacza jednak, że nie powinni mieć więcej niż 168 cm wzrostu. Co ważne – ostatnie fotele przystosowano też do montażu fotelików dziecięcych, więc korzystając z Isofixa można zainstalować je aż cztery.

Oczywiście po rozłożeniu dodatkowych foteli nie ma co liczyć na jakąkolwiek przestrzeń ładunkową. Producent podaje pojemność bagażnika tylko w wersji pięciomiejscowej – wynosi ona 560 l. Środkowy rząd można przesunąć o 14 cm do przodu i zyskać trochę dodatkowej przestrzeni na bagaże, a w wersji siedmiomiejscowej – na nogi pasażerów. Na wszelki wypadek Mercedes nie pokazał zdjęcia, na którym można by ocenić przestrzeń w tylnej części kabiny.

Samą kabinę urządzono na podobieństwo pozostałych kompaktowych modeli Mercedesa. 

Znajdziemy tu więc rozkład elementów znany z Klasy A, czy modeli CLA. Jest system multimedialny MBUX, z którym można się dogadać, są charakterystyczne ekrany za kierownicą, czy trzy centralne nawiewy powietrza. Dla podkreślenia offroadowego charakteru auta pojawiły się elementy „przypominające aluminiowe rurki”, ale taki wygląd mają one tylko w wyższych wersjach wyposażenia.

Mercedes GLB – silniki

Podstawową jednostką w gamie będzie zapożyczona z Renault, czterocylindrowa benzyna o pojemności 1,33 l i mocy 163 KM. Według danych technicznych ma ona rozpędzać auto do 100 km/h w 9,1 s i spalać średnio 6 l/100 km. Ta jednostka będzie łączona z siedmiobiegową przekładnią dwusprzęgłową (DCT) i dostępna wyłącznie w wariancie przednionapędowym. 

Kolejne na liście jest benzynowe 2.0 o mocy 224 KM, połączone z ośmiobiegowym DCT i napędem na cztery koła. Model o oznaczeniu GLB 250 ma się rozpędzać do setki w 6,9 s i zużywać średnio 7,2 l/100 km.

GLB będzie dostępne też z dwulitrowym dieslem i ośmiobiegową przekładnią DCT w trzech wariantach: GLB 200 d o mocy 140 KM z napędem na przednią oś, GLB 200 d 4MATIC o tej samej mocy z napędem na cztery koła oraz GLB 220 d 4MATIC, również z napędem na cztery koła, ale o mocy 190 KM. Ostatnia ma pozwolić na sprint do setki w 7,6 s, a przednionapędowa będzie najoszczędniejsza – ma palić średnio 5 l na 100 km.

Wiele za dopłatą

W komunikacie prasowym wielokrotnie za to użyto stwierdzeń „na życzenie” i „za dopłatą”. Na życzenie jest trzeci rząd foteli, napęd na cztery koła, LED-owe reflektory, światła przeciwmgłowe LED, czy przydatny w terenie pakiet Off-Road Engineering, który wesprze kierowcę poza asfaltem np. dostosowując prędkość do stromizny zjazdów, czy pokazując dodatkowe dane dotyczące otoczenia na ekranie systemu MBUX. 

Tak czy inaczej – lista wyposażenia dodatkowego jest długa, co sugeruje, że w podstawowej wersji, z podstawowym silnikiem i napędem na przednią oś GLB będzie wyposażony dość skromnie, a przez to – przystępny cenowo. 

I zgadujemy, że to zagwarantuje mu sukces. Ale o tym przekonamy się dopiero pod koniec roku, gdy do salonów trafią pierwsze egzemplarze GLB.

Czy też macie wrażenie, że GLB momentami przypomina Jeepa Renegade’a?