27.05.2020

To Lamborghini Huracán ma większy przebieg niż Passat B5 TDI twojego sąsiada

Jedna z amerykańskich wypożyczalni samochodów sportowych i luksusowych wystawiła na sprzedaż swoje krwistoczerwone Lamborghini. To zapewne najtańszy Huracán na świecie, ale prawdopodobnie nie znajdziecie też egzemplarza z wyższym przebiegiem.

Wypożyczalnie samochodów na ogół kojarzą się z miejscami, gdzie można sobie wypożyczyć Hyundaia i20 lub ewentualnie Opla Astrę. Są też jednak firmy, które specjalizują się w wynajmie pojazdów luksusowych i sportowych – znajdziemy je nawet w Polsce.

Ale tym razem zwrócimy naszą uwagę na firmę Royalty Exotic Cars, której siedziba mieści się w Las Vegas. Jej oferta jest ciekawa choćby ze względu na fakt, że można tam sobie było wypożyczyć Bugatti Veyrona – co oczywiście jest drogie, ale przy obecnie trwających promocjach za dobę takiego wynajmu zapłacilibyście jedyne 20 tys. dol., czyli tyle, ile normalnie płaci się za Bugatti przy wypożyczeniu na 8 godzin.

Ale mniejsza o Veyrona. Nawet ciekawsze jest Lamborghini Huracán.

fot. RoyaltyExoticCars.com

Nie chodzi mi tu oczywiście o samo auto i jego parametry, bo następca Gallardo nie bardzo ma czego szukać przy osiągającym ponad 400 km/h monstrum z Molsheim. Huracán ciekawy jest ze zgoła innego powodu, a jest nim stan licznika.

Ponad 300 tys. km.

Dokładny przebieg nie jest znany. Wypożyczalnia wystawiła samochód na eBayu, gdzie w miejscu na stan licznika wpisano 190 tys. mil (306 tys. km). Prawdopodobnie stan faktyczny jest jednak bardzo zbliżony. W lutym tego roku auto miało już nakręcone 183 tys. mil, ale z powodu epidemii koronawirusa liczba chętnych na wypożyczanie aut spadła, więc i przebiegł mógł rosnąć w mniej imponującym tempie. Tak czy owak, średni przebieg dzienny wynosi w tym przypadku blisko… 180 km.

fot. RoyaltyExoticCars.com

Jest tanio. Jak na Huracána.

Pojazd wystawiono z ceną „kup teraz” wynoszącą 130 tys. dol., tj. niespełna 530 tys. zł. W większości przypadków podobne auta kosztują co najmniej o 40-50 tys. dol. więcej.

Okazja czy wręcz przeciwnie?

Wysoki stan licznika zwiastować może (i zapewne zwiastuje) spore wydatki po zakupie. W sensie, że jeszcze bardziej spore niż gdyby Lambo miało przebieg 10-krotnie niższy.

fot. RoyaltyExoticCars.com

Z drugiej strony, to pojazd z wypożyczalni, która na brak pieniędzy na serwis raczej nie narzeka – i nie sądzę, by w aucie było coś, co wymaga natychmiastowej uwagi i wydania miliona monet na naprawę (choć niepokojąca jest widoczna na zdjęciach z aukcji kontrolka poduszki powietrznej, świecąca się pomimo uruchomionego silnika). Ale duże wydatki mogą się pojawić w niedalekiej przyszłości, choćby z racji faktu, że… to Lamborghini. Powiedzmy to sobie wprost: mało kto wypożycza takie auto, a potem cały czas jeździ nim jak dziadek do kościoła. Być może to miało wpływ na fakt, że w 2017 r. samochód zaliczył stłuczkę.

fot. RoyaltyExoticCars.com

Zwykłe elementy eksploatacyjne, jak opony, hamulce czy wszelkie płyny, są pewnie w dobrej kondycji, ale w jakim stanie jest 610-konny silnik i dwusprzęgłowa skrzynia biegów? Wydaje mi się, że przed zakupem powinna to ocenić ASO Lamborghini, albo przynajmniej jakiś wyspecjalizowany serwis. W innym wypadku mogłoby się szybko okazać, że lepiej było kupić mniej zużyty samochód z niskim przebiegiem i zapłacić tyle samo (łącznie za zakup i serwis).

Mimo wszystko, lepiej żeby samochód jeździł niż latami stał bez ruchu w garażu.

Większość samochodów super-sportowych pokonuje minimalne roczne przebiegi. Niektóre z nich nie jeżdżą praktycznie w ogóle, zapewne w swej mechanicznej duszy zastanawiając się, kiedy i czy w ogóle ujrzą światło dzienne i kawałek asfaltu. O ile więc sam pewnie nie miałbym odwagi, by kupić Huracána z tak dużym (jak na klasę auta) przebiegiem, to zdecydowanie jestem za eksploatacją samochodu, nawet tak intensywną. Kiszenie w czterech ścianach zostawmy ogórkom.

fot. RoyaltyExoticCars.com

No i nie będę musiał się kryć przed sąsiadem, zaśmiewającym się do rozpuku i wsiadającego do wymuskanego Passata B5 TDI z przebiegiem 185 tys. km.