Przegląd rynku

Wysoki sądzie, proszę skonfiskować tych pięć samochodów. Oczywiście na moją rzecz

Przegląd rynku 15.03.2024 44 interakcje
Tymon Grabowski
Tymon Grabowski 15.03.2024

Wysoki sądzie, proszę skonfiskować tych pięć samochodów. Oczywiście na moją rzecz

Tymon Grabowski
Tymon Grabowski15.03.2024
44 interakcje Dołącz do dyskusji

Skoro już weszła w życie konfiskata samochodów pijanych kierowców, powinno się wprowadzić system, w którym skonfiskowane auta są rozlosowywane wśród użytkowników dróg z zerowym kontem punktowym.

Od lat nie mam żadnych punktów karnych na koncie. Grzybowy styl jazdy zdecydowanie popłaca w tej materii. Nie jestem wprawdzie zwolennikiem przepisów o konfiskacie samochodów za jazdę po pijanemu, ponieważ mają zbyt wiele wyłączeń i możliwości ich obejścia (co szczegółowo opisał tu Grzegorz), ale skoro już są, to trudno. Mnie na pewno nie grożą.

Ale skonfiskowane samochody powinny być rozdawane w drodze loterii

Przecież państwo nie powinno czerpać dochodów z tego, że ktoś dopuścił się przestępstwa. To jawnie nieetyczne. Skonfiskowane pojazdy należałoby rozlosowywać wśród kierowców, którzy od co najmniej pięciu lat nie popełnili żadnego wykroczenia drogowego. W związku z tym przygotowałem listę pięciu samochodów, które powinny być jak najszybciej skonfiskowane, a następnie rozdane w całkowicie obiektywny sposób na moją korzyść. Oczywiście w drodze stuprocentowo nieustawianej loterii, gdzie dopisze mi niesamowite szczęście. Wybrałem auta względnie świeże, które po pierwsze by mi się przydały, a po drugie bardzo mi się podobają.

Chevrolet Suburban

Zaczynamy z grubej rury, bo akurat przypadkowo piszę te słowa będąc w Saint Louis w stanie Missouri. Nie sposób wyściubić nosa na ulicę, żeby nie zostać postrzelonym zobaczyć jakiegoś Suburbana w ruchu. Nie cierpię pick-upów, uważam je za ohydne i niepraktyczne, ale Suburban to co innego – gigantyczne uterenowione kombi z trzema rzędami siedzeń ma wszystko, co lubię w samochodach. Przede wszystkim jest idiotycznie, przeskalowanie za wielki, czym denerwuje ludzi, a zwłaszcza tzw. ruchy miejskie. Po drugie, bulgocze silnikiem V8, a po trzecie – taka względnie nowoczesna wersja wjedzie do każdej strefy czystego transportu. Ktoś powie, że trudno jest go zaparkować. Ja powiem: potrzeba tylko kreatywności i niestandardowego myślenia o miejscach parkingowych. Proszę skonfiskować dla mnie takie cacko.

Zdjęcie z ogłoszenia, fot. Wojtek

Volkswagen Transporter z Euro 6

Wprawdzie nawet Euro 6 nie chroni przed zakazem wjazdu do centrum Warszawy, bo władze stolicy w swoim nieskończonym szaleństwie postanowiły wykluczyć również i najbardziej ekologiczne diesle – ale to stanie się dopiero w 2030 r. Czyli zapewne nie stanie się w ogóle, po porażce działania strefy czystego transportu w stolicy. Dlatego uznaję, że VW Transporter z automatyczną skrzynią biegów – opcjonalnie Caravelle, byleby z trzema rzędami siedzeń – byłby dla mnie autem idealnym. Oczywiście najbardziej chciałbym biedną wersję z najsłabszym dieslem, a od TDI biturbo trzymałbym się z daleka. W końcu to van, nie musi być szybki.

Znalazłem ideał z 2019 r., 2.0 TDI z automatem w biednej wersji. Fot. Regner.

Kia Stinger

Skoro osiągnąłem już wiek średni, to pewnie czas na jakiś kryzys. W tym przypadku mógłby on mieć postać Kii Stinger, ponieważ ten wóz niezmiennie mi się podoba. Wersja silnika jest mi kompletnie obojętna, byleby był benzynowy. Oczywiście napęd na cztery koła również można odrzucić, tylny w zupełności wystarczy. Przekonuje mnie, że przez cały okres produkcji w całej Europie sprzedano tylko 18 350 Stingerów. Tym sposobem jest to bardziej elitarny samochód niż BMW serii 5 czy Mercedes CLS. No i nie zapominajmy, że w niektórych regionach Polski jazda Stingerem sprawia, że wyglądasz na policjanta z grupy Speed.

konfiskata samochodu
Ależ one trzymają cenę, auto z 2018 r. 2.0 T-GDI za prawie 100 tys. zł, i to import z USA, więc pewnie… Zdjęcie z ogłoszenia, fot. Kasia.

Wprawdzie mój znajomy miał takie auto i narzekał na awaryjność, ale to pewnie jednostkowy przypadek.

Fiat 500

Pierwsze egzemplarze współczesnej pięćsetki powoli zaczynają osiągać ceny, które sprawiają, że zaczynam się nimi interesować. Oczywiście interesowałbym się jeszcze bardziej, gdyby ktoś mógł je dla mnie skonfiskować. W szczególności chętnie podjąłbym skonfiskowaną elektryczną „pięćsetkę” w wersji amerykańskiej. Ten samochód wabi mnie swoim lekko nonsensownym charakterem. Nieżyjący już ówczesny prezes Fiata, Sergio Marchionne, w ogóle nie chciał go produkować, tracił wagony pieniędzy na każdym egzemplarzu i apelował do klientów, aby go nie kupowali. Nabywanie go nie wchodzi więc w grę, przecież nie chcemy sprzeciwiać się woli zmarłego. Co innego, gdyby ktoś go skonfiskował i mi dał. Nędzny zasięg wynoszący w dobry dzień 130 km nieprzesadnie mi przeszkadza, skoro dziennie robię trasę rzędu 25 km, a w garażu mam gniazdko.

Zdjęcie z ogłoszenia, fot. Wojciech

Toyota Camry

Zrobiłem kiedyś taką Toyotą Camry 4000 km w dwa tygodnie po Norwegii. Był to najnudniejszy duży sedan jakim jeździłem. Ale kiedy osiągnąłem spalanie 5,2 l/100 km, to cały zzieleniałem z ekscytacji. Jest to pojazd, którym można połykać setki kilometrów jednego dnia bez zmęczenia, we względnej ciszy (nie przesadzajmy, ale jest OK), w dodatku póki co – zupełnie bezawaryjne. Taki trochę powiększony rozmiarami Prius II. Gdyby jeszcze tylna klapa otwierała się razem z szybą, byłbym już zupełnie wniebowzięty.

Takie auta często jeżdżą jako służbowe w różnych urzędach, może by jakiś dyrektor departamentu niechcący poddał się konfiskacie…

toyota camry test długodystansowy

I to już wszystko w tym krótkim przeglądzie ofert. Pamiętajcie, że to żart – jeździjcie tak, żeby nikt nie miał Wam okazji niczego skonfiskować.

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać