Bezpieczeństwo ruchu drogowego

Instruktor rozjechał kursanta. Może sam powinien pójść na kurs prawa jazdy

Bezpieczeństwo ruchu drogowego 27.09.2022 166 interakcji

Instruktor rozjechał kursanta. Może sam powinien pójść na kurs prawa jazdy

Paweł Grabowski
Paweł Grabowski27.09.2022
166 interakcji Dołącz do dyskusji

Mało rzeczy w życiu zaskoczyło mnie tak jak to nagranie, na którym widać jak instruktor rozjechał kursanta. Ciekawe czy się dogadali, czy dzwonili po policję?

Kurs na prawo jazdy nie kojarzy mi się najprzyjemniej. Dużo stresu, mało wiedzy praktycznej. Do znudzenia powtarzane manewry, które nie przydają się w życiu, ale na egzaminie są obowiązkowe, mogą śnić się po nocach. Pamiętam jak pierwszy raz wyjechałem na miasto w Oplu Corsie i byłem trochę przerażony, bo taka jazda znacznie różniła się od pomykania po drogach niepublicznych. Bałem się, że ktoś we mnie wjedzie, albo mój instruktor nie zareaguje na czas. Moje lęki nie były bezpodstawne — kolega z klasy, który robił kurs mniej więcej w tym samym czasie co ja, miał pecha i w jego samochód wjechała nieostrożna kierująca. Jak sam opowiadał — mocno się wystraszył, ale na szczęście obyło się bez urazów, poza tymi na psychice. Ale w niego przynajmniej wjechał inny uczestnik ruchu, a nie własny instruktor.

Instruktor nauki jazdy rozjechał kursanta

W ogóle nie rozumiem tej koncepcji nauki jazdy na motocyklu. Wiem, że instruktor z kursantem mają stałe połączenie i ten drugi wykonuje polecenia tego pierwszego, ale nie rozumiem czemu instruktor nie wsiada sam na motocykl, tylko siedzi w metalowej puszce. Nie jest to jednak tak ważne jak to, co widzimy na nagraniu. Obaj dojeżdżają do skrzyżowania, na którym trzeba się zatrzymać. Kursant ustępuje pierwszeństwa i czeka na okazję do włączenia się do ruchu. Instruktor nie obserwuje pola przed samochodem i jedzie prosto przed siebie, bo myśli, że jego kursant już się włączył do ruchu. Ten miał problem z tym pozornie prostym zadaniem. Nie wiemy, czy motocykl mu zgasł, czy spanikował, a może był zbyt ostrożny? Nie ruszył i nieszczęście gotowe.

instruktor rozjechał kursanta

Instruktor był bardziej zdecydowany i po prostu pojechał. Znam takie coś z życia. Miałem kiedyś taki przypadek, że byłem święcie przekonany, że samochód przede mną zdążył się już włączyć do ruchu, ruszyłem ale na szczęście kątem oka dostrzegłem, że się myliłem i w ostatniej chwili zahamowałem. Podświadomie zakłada się, że inni uczestnicy potrafią jeździć na tym samym poziomie sprawności co my, a to bywa mylące.

Kursant otrzymał bardzo cenne lekcje

Na motocyklu trzeba bardzo uważać, bo zagrożenie może przyjść z niespodziewanego kierunku. Druga — jak coś robisz, to rób to zdecydowanie, a nie zbierasz się do tego jak pies do jeża. Ludzie, którzy boją się wykonać manewru są niesłychanie irytujący. Mam nadzieję, że nauczkę wyciągnął również instruktor, który powinien być skupiony. W końcu głupio tak rozjeżdżać ludzi, którzy nam zaufali i którzy nam płacą.

Zastanawia mnie tylko czy panowie się ze sobą dogadali, czy dzwonili po policję? I czy padło sakramentalne w takich chwilach: trzeba było jechać!

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać