Ciekawostki

Silnik to największa zaleta Hondy S2000. Wymieńmy go zatem na inny

Ciekawostki 21.11.2018 357 interakcji
Piotr Szary
Piotr Szary 21.11.2018

Silnik to największa zaleta Hondy S2000. Wymieńmy go zatem na inny

Piotr Szary
Piotr Szary21.11.2018
357 interakcji Dołącz do dyskusji

Tak zwane swapy silników to temat-rzeka. Co ciekawe, na ogół silnik wymienia się na inny w samochodach sportowych, które już w seryjnej formie do nudnych nie należą – w takiej na przykład Hondzie S2000. Ostatnio pojawiła się wiadomość o ukończeniu projektu S2000 z V6. Ale to tylko wierzchołek góry szaleństwa…

Produkcję S2000 rozpoczęto w 1999 r. Samochód do dziś pozostaje jednym z ulubionych modeli fanów japońszczyzny przede wszystkim ze względu na seryjny silnik – wolnossące 2.0 (w niektórych wersjach 2.2) o mocy 240 KM. Mniejszy silnik nawet w fabrycznej formie wkręcał się na szalone 9 tys. obr./min. i świetnie brzmiał. Mamy tu też oczywiście znak rozpoznawczy Hondy, czyli system zmiennych faz rozrządu VTEC. Niektórzy lubią jednak patrzeć, jak świat płonie i do S2000 montują zgoła inne jednostki napędowe.

Zastąpmy lekkie 2.0 czymś o połowę większym.

Jednym z przykładów jest Honda S2000, której zafundowano przeszczep sponsorowany przez firmę-córkę Hondy, czyli Acurę. Pod maskę roadstera trafił zatem silnik 3.2 V6 z Acury TL Type-S. Oczywiście sam swap byłby bez sensu, ponieważ taki silnik w postaci seryjnej generuje ledwo ponad 260 KM, a jest cięższy od motoru F20C z S2000. Skoro już i tak zabrano się za skomplikowaną operację, to stwierdzono, że równie dobrze widlastą szóstkę można nieco usprawnić. Dwiema turbosprężarkami na przykład. Efektem jest moc na poziomie blisko 500 KM, i to przy bardzo zachowawczym ciśnieniu doładowania na poziomie 0,48 bara.

Do kompletu mamy stworzone od podstaw układy: dolotowy i wydechowy oraz intercooler, jak również zmodyfikowane zawieszenie i hamulce. Z samochodu wyrzucono wszystko co zbędne, dorzucono natomiast pełną klatkę bezpieczeństwa i fotel kubełkowy. Hondę przygotowywano z myślą o wyścigach na 1/4 mili.

V6 jest dla słabych. Potrzebujemy V8.

Wszyscy wiemy, że V6 to zaledwie półśrodek. Jeśli auto ma robić wrażenie, to bezwzględnie konieczne jest zastosowanie silnika typu V8. Sprawdza się to w tylu kompletnie różnych od siebie autach, że popularność zdobyły także przeróbki Hondy S2000 w tym stylu. Jednym z popularniejszych wyborów są jednostki serii LS, stosowane na przykład w Chevrolecie Corvette. Za najłatwiejszą w montażu uważa się wersję LS1 z Corvette C5, ale pasują też silniki LS2, 3, 6 czy 7. Istnieją nawet dedykowane zestawy do konwersji, więc modyfikacja jest względnie łatwa do przeprowadzenia.

Honda S2000 swap
fot. Import Muscle LLC

Oczywiście, pierwszą myślą jaka pojawia się po otwarciu maski takiej Hondy Corvette jest: o ile cięższy jest silnikCóż, jego masa rzeczywiście wzrasta, ale zaledwie o około 20% względem seryjnego F20C. A ponieważ jednostki serii LS są w znacznej mierze wykonane z aluminium, to taki swap jest de facto… lżejszy niż gdybyśmy chcieli zastosować 6-cylindrowy silnik 2JZ z Toyoty Supry. Przy założeniu, że wystarczy nam motor wolnossący, można liczyć na co najmniej 320 KM – tyle, co po założeniu turbosprężarki do seryjnej Hondy S2000. Na dodatek jest to tańsze – instalacja turbo do silnika F20C potrafi kosztować nawet 8 tys. dol., podczas gdy konwersja na LS będzie kosztować połowę z tego (przy założeniu odsprzedaży seryjnego silnika Hondy za 2,5 tys. dol.).

Dla osób, dla których V8 to nadal za mało, jest też opcja zastosowania V10 z Vipera.

Jestem eko i chcę napędu elektrycznego. A że przy okazji z takim napędem wyprzedzę połowę super-samochodów na tej planecie…

Takie pomysły też są. Po zastosowaniu silnika z Tesli Model S P100D taka Honda ma już nie 240, a… 650 KM. Wystarcza to na przejechanie 1/4 mili w 10,24 s., co jest wynikiem lepszym niż np. w Lamborghini Huracanie czy Ferrari 488 GTB. Czas przejazdu zapewne się zresztą jeszcze poprawi, ponieważ pojazd zmaga się jeszcze z kilkoma drobnymi problemami mającymi wpływ na osiągi. Do zasilania silnika w niezbędną energię elektryczną służą akumulatory zapożyczone z Chevroleta Bolt.

Nie jest to bynajmniej pierwsza przeróbka tego typu – już 5 lat temu pojawił się inny egzemplarz elektrycznej Hondy. Zbudowany przez ucznia szkoły średniej, który nawet nie skorzystał z gotowych paczek akumulatorów z seryjnego samochodu, a zbudował je samemu z dostępnych na rynku ogniw litowowo-polimerowych. W przeciwieństwie do egzemplarza opisanego powyżej, w tym S2000 zastosowano dwa silniki elektryczne, które – po uwzględnieniu strat układu napędowego – generują najprawdopodobniej grubo ponad 700 KM. Osiągów niestety nie sprawdzano.

Cały czas czekamy, kiedy ktoś zdecyduje się na silnik V12.

Idealnym kandydatem byłoby V12 o 180-stopniowym rozwidleniu cylindrów, na przykład z Ferrari Testarossy. Nikt mi wtedy nie powie, że nie dbałem o nisko położony środek masy. Co prawda mógłby być drobny kłopot ze zmieszczeniem takiego silnika ze względu na jego szerokość, ale nie z takimi problemami już sobie w Polsce radzono. Najwyżej Honda nie będzie skręcać.

A wy? Co byście włożyli pod maskę Hondy S2000?

Musisz przeczytać:

Musisz przeczytać